Przedstawił się strażnikom jako syn Jezusa.
Strażnicy uważnie mu się przyjrzeli, ale nie dostrzegli podobieństwa do Ojca. Jako adres zamieszkania wskazał niebo. Najbliższe dni spędzi jednak na ziemi. Za kratkami.
Widok młodzieńca wirującego w tańcu jak derwisz w ekstazie nie jest najwyraźniej czymś codziennym na placu zabaw dla dzieci przy ul. Starej Baśni skoro przebywające tam wczesnym popołudniem 8 sierpnia matki zdecydowały się wezwać straż miejską. Funkcjonariusze w trosce o bezpieczeństwo dzieci podjęli interwencję jak najbardziej serio. Trudno im jednak było zachować powagę, gdy młody mężczyzna zapytany o dokumenty i adres zamieszkania odparł, że jest synem Jezusa i mieszka w niebie. Jego wygląd w niczym nie przypominał znanych wizerunków domniemanego Ojca, a więc funkcjonariusze próbowali przekonać młodego człowieka, by udowodnił swoją boską tożsamość pokazując dowód osobisty. To było najsłabsze ogniwo w jego koncepcji. Szybko okazało się bowiem, że jest 25 letnim mieszkańcem Łodzi, a jego ojciec ma inaczej na imię.
W pewnym momencie młodzieniec wyjął z kieszeni niewielką plastikową torebkę, w której znajdowała się niewielka bryłka brązowej substancji i oświadczył, że jest „to najlepsza rzecz jaka mu się w życiu przytrafiła”. Nie wiedział (bo i skąd), ze najlepsze było dopiero przed nim. Strażnicy miejscy wezwali bowiem patrol policji, który zdecydował, by przewieźć marnotrawnego syna do V Komendy Rejonowej Policji. Tam zbadano i zważono zabezpieczoną substancję. Były to 3 gramy kokainy. W związku z powyższym tymczasowo zmieni się adres mężczyzny na jak najbardziej ziemski.
(SM)