Strajk Kobiet. Manifestacja w Gdańsku. „Moja pusia, nie Jarusia”

Strajk Kobiet, 17. dzień protestów

Raz w tygodniu, w całym kraju – tak już wkrótce ma wyglądać nowa taktyka Strajku Kobiet.

“Zbierajmy siły, utrudniajmy życie rządzącym. Niech wiedzą, że nie ustąpimy. Róbmy to porządnie, aż nie odejdą” – mówiła pod pomnikiem Poległych Stoczniowców Marta Lempart, jedna z krajowych liderek protestów. Wcześniej odbył się głośny przemarsz ok. 500 osób z Oliwy do Śródmieścia Gdańska.

Protest kobiet. W przemarszu z Oliwy do Śródmieścia uczestniczyło ok. pół tysiąca osób (fot. Grzegorz Mehring/UMG)

Zebrali się na pętli tramwajowej w Oliwie, w sobotę 7 listopada, o godz. 18. Dwie godziny później mieli być w centrum Gdańska, pod pomnikiem Poległych Stoczniowców, na Placu Solidarności. Przyszło około 500 osób, głównie młode kobiety. Tak jak dzieje się od początku protestów miały ze sobą własnoręcznie wykonane na kartonowych powierzchniach transparenty z indywidualnymi hasłami. Jak zwykle skrzyło się od humoru i ironii: “Jesteśmy wnuczkami czarownic, których nie zdołaliście spalić”, “Kochajcie Nas”, “Przyszłam pomilczeć, bo brak mi już słów”, “Mój kraj PiSem podzielony”, “Jarek, wytrąciłeś mnie z równowagi”, “Sąd Ostateczny Was Dojedzie”. Były też flagi: europejskie, biało-czerwone, gdańskie, tęczowe i jedna czarna, ze znakami wymalowanymi na biało – centralnie namalowanym antyklerykalnym symbolem i hasłem “Niszcz patriarchat”.

Protest kobiet. W przemarszu z Oliwy do Śródmieścia uczestniczyło ok. pół tysiąca osób (fot. Grzegorz Mehring/UMG)

Miejsce, gdzie się zebrały uczestniczki i uczestnicy manifestacji, od centrum Gdańska dzieli dystans około 8 kilometrów. Plan, by przejść tę drogę w dwie godziny, nie powiódł się z przyczyn technicznych. Na czele przemarszu bardzo wolno jechała furgonetka ze sprzętem nagłaśniającym na “pace” – puszczano z niego mieszankę muzyki reggae i techno. Na tylnej plandece samochodu umieszczone było hasło “Abort the patriarchy”. I to właśnie problemy z nagłośnieniem stały się przyczyną opóźnienia – awaria agregatu prądotwórczego spowodowała, że uczestnicy przemarszu dotarli pod pomnik Poległych Stoczniowców nie o planowanej porze, lecz ok. godz. 21.

Protest kobiet. W przemarszu z Oliwy do Śródmieścia uczestniczyło ok. pół tysiąca osób (fot. Grzegorz Mehring/UMG)

Cała droga odbywała się w asyście policji. Maszerowano środkiem al. Grunwaldzkiej i al. Zwycięstwa. Z przodu jechały bardzo wolno radiowozy, błyskające niebieskimi kogutami. Podobnie – kolejne radiowozy – jechały za pieszymi uczestnikami protestu. Za nimi z kolei jechało ponad sto prywatnych aut, wspierających zmotoryzowany Strajk Kobiet – jak zwykle trąbiły głośno i rytmicznie klaksonami. Miały też włączone światła awaryjne i były przystrojone hasłami oraz symbolami protestu. Policja była dobrze zorganizowana, zachowywała się profesjonalnie – jej celem było zapewnienie bezpieczeństwa zarówno uczestników protestu, jak i uczestników ruchu drogowego.

Protest kobiet. W przemarszu z Oliwy do Śródmieścia uczestniczyło ok. pół tysiąca osób (fot. Grzegorz Mehring/UMG)

Jeszcze w Oliwie mundurowi zatrzymali agresywnie zachowującego się mężczyznę, który – prowadzony przez dwóch funkcjonariuszy w stronę radiowozu – próbował tłumaczyć, że po prostu nie lubi “pedalstwa”.

Protest kobiet. W przemarszu z Oliwy do Śródmieścia uczestniczyło ok. pół tysiąca osób (fot. Grzegorz Mehring/UMG)

Uliczna część manifestacji mogła być uciążliwa dla kierowców aut, którzy w tym czasie próbowali przejechać główną arterią komunikacyjną Gdańska – przynajmniej na odcinku al. Grunwaldzkiej. Na al. Zwycięstwa nie było z tym żadnego problemu, ponieważ policja kierowała ruch samochodowy na znajdującą się tuż obok jezdnię ul. Trakt Konny.

Protest kobiet. W przemarszu z Oliwy do Śródmieścia uczestniczyło ok. pół tysiąca osób (fot. Grzegorz Mehring/UMG)

Manifestacja pod pomnik Poległych Stoczniowców dotarła tuż przed godz. 21. Drogę od al. Zwycięstwa przeszła wiaduktem Błędnika i zawróciła pod “zieleniakiem” w kierunku pl. Solidarności.

Protest kobiet. W przemarszu z Oliwy do Śródmieścia uczestniczyło ok. pół tysiąca osób (fot. Grzegorz Mehring/UMG)

– Do wszystkich przeciwników wolności wyboru – apelowała przez mikrofon jedna z aktywistek. – Pamiętajcie, że możecie z niego nie korzystać, jeśli nie chcecie, ale nie możecie innym odbierać tego prawa!

– To nie jest tak, że ja się nie boję – mówiła Marta Lempart pod pomnikiem Poległych Stoczniowców. – I to nie jest tak, że nie boją się ludzie w tych miejscach, do których jeździmy w ramach akcji „Nigdy nie będziesz szła sama”. Każdy ma gdzieś swój kawałek strachu. Ale porównajmy sobie ten strach z tym, jak się boi k..wa taki Kaczyński, skoro stawia sobie pod domem 500 radiowozów, 3 tysiące policjantów i sam sobie robi „zostań w domu”. Sam sobie k..wa robi lockdown. Zobaczcie, jak cali są ze..ani, że aż odwołują Sejm, bo się boją, że sami sobie ten rząd wyp…olą. Nie wiedzą, ile mają głosów teraz. I to my zrobiliśmy. My zrobiliśmy tak, że już nikt nie wierzy, że oświadczenia tej całej pani magister Przyłębskiej to jest jakiś wyrok. Nikt! Nawet wyborcy PiS-u wiedzą, że to jest bzdura. I nikt nie wierzy, że za pandemię odpowiada ktoś inny, jak Kaczyński. Wszyscy wiedzą, że on jest organizatorem tych protestów, on decyduje i on odpowiada. Dlaczego?! Bo tak strasznie k..wa chciał być ojcem narodu, że teraz wiadomo, że to on podejmuje wszystkie decyzje. I wiedzą to też jego wyborcy.

W trakcie manifestacji dostało się też dziennikarzom. Podstawowy zarzut dotyczył tego, że niereprezentatywne są nawet programy w stacjach telewizyjnych niezależnych od rządu i polityków PiS. W dyskusjach o prawach kobiet i zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego uczestniczą tam głównie mężczyźni. „Tak, jakby nie było ekspertek! Są, tylko trzeba mieć chęć je znaleźć i zaprosić do programu!”.

– I różni dziennikarze mnie pytają, w ramach ćwiczenia nas, w ramach męczenia nas, w ramach pokazywania ile są od nas lepsi: „Jak myślicie, jakie są szanse na dymisję rządu” – grzmiała Marta Lempart. – Odpowiadam: k..wa, największe, jakie mieliśmy od 2015 roku. I tak odpowiadajcie, jak wam ktoś tak pie..oli. Jak was pyta jakie szanse, i jak was pyta czy się nie obawiacie… Czy się nie obawia pani, że coś się komuś nie spodoba?! Czy się nie obawia pani, że to nie wypali?! Ja się niczego już nie obawiam, i wy też się nie obawiajcie. (…) I teraz jest ważne, abyśmy się uczyły i uczyli, i żebyśmy działały jak najmądrzej, zanim ich wypier..limy w ten kosmos. I nasze oczy są między innymi zwrócone do Białorusi, gdzie ludzie organizują się cyklicznie, słuchajcie. Dlatego nie tracą energii, dlatego jeszcze mają siłę… Dlatego my proponujemy te poniedziałki, czy jakiś inny dzień w tygodniu, żeby się wtedy organizować. Żeby zbierać siły i żeby utrudniać im życie, tak żeby wiedzieli, że nie odpuścimy. Tak, żeby k..wa wiedzieli, że to będzie i za tydzień, i za tydzień, i za tydzień – aż nie odejdą.

Marta Lempart od kilku dni jeździ po kraju, uczestnicząc w manifestacjach Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, zarówno w dużych, jak i mniejszych miastach – m.in. w Iławie, Dzierzgoniu, Malborku. Jej przemówienie było kilkakrotnie przerywane brawami i skandowaniem haseł w rodzaju “Mamy dość!” i niecenzuralnym wezwaniem do odsunięcia PiS od rządzenia krajem. Manifestacja zakończyła się o godz. 22.
(UMG)

Exit mobile version