Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk triumfowali w czwartym odcinku specjalnym.
- Czwarty etap Rajdu Dakar 2022 prowadził z Al Qaisumah do stolicy kraju, Rijadu
- Marek Goczał i Łukasz Łaskawiec znów prezentują kapitalne tempo
To był bardzo długi i wymagający dzień na Rajdzie Dakar. Kapitalne trzecie miejsce zajęli 5 stycznia Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk. Nie uniknęli oni przygód – już na samym początku próby przebili oponę. Później natomiast skutecznie odrabiali straty i wbili się na odcinkowe podium, tracąc do zwycięzców zaledwie 49 sekund. To oznacza dla nich również doskonałe trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej klasy SSV po czterech etapach.
Po kilku godzinach okazało się, że po nadaniu kar za 4. etap Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk zostali zwycięzcami wczorajszego etapu.
Dzisiaj 5. etap Dakar Rally, to pętla ze startem i metą Rijadzie. Nasi zawodnicy mają do pokonania 611 kilometrów, w tym 395 km odcinka specjalnego.
Przez większość etapu znakomicie radzili sobie Marek Goczał i Łukasz Łaskawiec. Załoga ta dyktowała tempo i przez kilkaset kilometrów prowadziła, ale później straciła kilka minut po przygodach w głębokiej rzece. Oni ostatecznie zajęli czwarte miejsce, chociaż na sześciu z dwunastu punktów kontrolnych byli liderami. Dla przypomnienia, czwarty etap Rajdu Dakar prowadził z miejscowości Al Qaisumah do Rijadu. Na zawodników czekał odcinek specjalny o długości aż 465 kilometrów.
– To był jeden z tych odcinków, których nie lubię. Praktycznie przez cały czas jechaliśmy z gazem wciśniętym w podłogę, mało było technicznych sekcji. Przez dużą część próby prowadziliśmy, ale na sam koniec w rzece wpadliśmy w bardzo głęboką wodę. Ona na moment nas zalała, ograniczyła nasze pole widzenia, było rozwidlenie, mieliśmy jechać w lewo, pojechaliśmy w prawo i niestety trochę zabłądziliśmy – mówił na mecie Marek Goczał.
– Łukasz spisał się na medal i odnaleźliśmy dobrą drogą. Naprawdę duży szacunek dla niego, bo to był trudny etap pod kątem nawigacyjnym. Ja popełniłem błąd i straciliśmy kilka minut – mówi się trudno. Jutro wracamy na trasę i walczymy dalej! – zakończył starszy z braci Goczał.
– Na samym początku niestety złapaliśmy kapcia, przez co straciliśmy sporo czasu. Później weszliśmy w dobry rytm i zaczęliśmy odrabiać straty. Jechało mi się naprawdę bardzo dobrze, wyprzedzaliśmy rywali – mógłbym przejechać jeszcze z 200, 300 kilometrów – tłumaczył na mecie Michał Goczał.
– Czułem dobry feeling. Gdyby nie ten kapeć, to wynik byłby o wiele lepszy. To był jeden z takich dni, w których po prostu trzeba się pilnować i dojechać do mety w jednym kawałku. Jesteśmy na mecie, to jest najważniejsze – jutro walczymy dalej – podsumował etap kierowca Can-Ama z numerem 403.
– To był trudny i wymagający etap. Dużo się działo, na samym początku było sporo kamieni i niestety złapaliśmy kapcia. Szkoda, bo później złapaliśmy dobre czucie i wyprzedziliśmy wszystkie te auta, które wcześniej nas wyprzedziły – mówił Szymon Gospodarczyk.
– W końcówce jechaliśmy rzeką, jesteśmy teraz cali z błota. To był spory problem, bo to błoto leciało też na mój tablet i przyrządy nawigacyjne. Musiałem na bieżąco wszystko przecierać, aby móc dalej nawigować Michała. Dojechaliśmy do mety, udało nam się odrobić te straty. Przetrwaliśmy i to jest najważniejsze – zakończył pilot Michała Goczała.
6 stycznia zawodnicy zmierzą się na etapie rozpoczynającym się i kończącym w Rijadzie. Długość odcinka specjalnego wynosiła będzie 346 kilometrów. Pierwsza część poprowadzi po kamienistym podłożu, następnie nadejdzie pora na długą sekcję pełną wydm.
Rajd Dakar: Domżała i Marton cudem uniknęli tragedii
- Aron Domżała i Maciej Marton przewodzili stawce UTV przez większość czwartego etapu Rajdu Dakar.
- Po przejechaniu nieco ponad 300 z 465 km duet cudem uniknął rozjechania innej załogi, która odkopywała swój samochód za wydmą.
- Ratując się od tragedii, polski zespół rozbił samochód i choć dotarł do mety, to zanotował niemal sześciogodzinną stratę.
Po doskonałym, „polskim” wtorku w klasie SSV, w środę Rajd Dakar nie był już tak przychylny załogom znad Wisły. Aron Domżała i Maciej Marton cudem uniknęli tragedii. Niemal rozjechali inną załogę, która nie ostrzegając innych uczestników odkopywała swój samochód za wydmą. Załoga Can-Am Factory South Racing rozbiła samochód, ale dzięki pomocy ciężarówki serwisowej dotarła do mety po ponad 10 godzinach na pustyni.
Dzień dla Arona Domżały i Macieja Martona zapowiadał się doskonale. Specyfika i długość odcinka specjalnego wydawały się uszyte na miarę właśnie dla nich. Trudno więc dziwić się, że duet prowadził przez ponad połowę dystansu. Wszystko układało się dobrze do momentu feralnego zdarzenia, które mogło zakończyć się tragedią.
– Tuż za wydmą zakopał się samochód, a jego załoga, zupełnie niewidoczna dla innych nadjeżdżających pojazdów próbowała go odkopać. W takich sytuacjach należy przede wszystkim ostrzec innych uczestników, by nie doszło do nieszczęścia. A w tym przypadku było o włos. W zasadzie wpadliśmy na kopiących, a próbując ratować ich i siebie, rozbiliśmy pół przodu naszego samochodu – relacjonował Aron Domżała.
Zupełnie nieodpowiedzialne zachowanie mogło mieć poważne konsekwencje. Na szczęście ucierpiał „tylko” wynik w rajdzie. Polski duet z fabrycznego Can-Am Factory South Racing nie był w stanie sam naprawić auta, więc musiał czekać na ciężarówkę serwisową swojego zespołu.
– Trwało to bardzo długo. Rozpaliliśmy nawet z Maćkiem ognisko na pustyni. Kiedy w końcu dojechał serwis i mogliśmy ruszyć w kierunku mety, mieliśmy wciąż do pokonania 80km wydm, co nocą nie jest ani łatwe, ani przyjemne – przyznał kierowca.
Ostatecznie Domżała i Marton zameldowali się na biwaku przed północą. Wykończeni, ale szczęśliwi, że dotarli do celu. Samochód trafił w ręce mechaników, a załoga mogła wreszcie choć trochę zregenerować siły. – Mam nadzieję, że jutro uda się wystartować. Na domiar złego przyplątały się problemy z okiem, które mocno łzawi, co sprawia mi sporo kłopotów przy prowadzeniu. Wierzę jednak, że obsługa medyczna rajdu znajdzie na to lekarstwo – zakończył Domżała.
Czwarty etap, po nałożeniu kar za przekroczenie prędkości, ponownie padł łupem polskiej załogi. Najszybsi okazali się Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk, którzy awansowali tym samym na trzecią pozycję w „generalce”. Marek Goczał i Łukasz Łaskawiec dojechali na czwartej pozycji i awansowali w klasyfikacji na szóstą lokatę.
Wyniki IV etapu:
1. Michał Goczał/Szymon Gospodarczyk (POL) 4:44.54
2. Rodrigo Luppi de Oliveira/Maykel Justo (BRA) +4.11
3. Austin Jones/Gustavo Gugelmin (USA/BRA) +5.21
4. Marek Goczał/Łukasz Łaskawiec (POL) +5.54
…
45. Aron Domżała/Maciej Marton (POL) +5:47.05
Klasyfikacja T4:
1. Austin Jones/Gustavo Gugelmin (USA/BRA) 16:44.08
2. Rodrigo Luppi de Oliveira/Maykel Justo (BRA) +4.13
3. Michał Goczał/Szymon Gospodarczyk (POL) +10.33
…
6. Marek Goczał/Łukasz Łaskawiec (POL) +1:05.49
33. Aron Domżała/Maciej Marton (POL) +6:21.03