Za nami historyczne otwarcie sezonu biathlonowego dla Polski.
Jak do drugiego miejsca Moniki Hojnisz w pierwszym pucharowym starcie podchodzi jej trenerka Nadia Biełowa? Nad wyraz spokojnie.
– Wciąż czeka nas dużo pracy by zrealizować nasz cel – powiedziała.
Druga lokata Moniki Hojnisz w biegu indywidualnym.
Polka spudłowała tylko raz i bardzo długo utrzymywała się na prowadzeniu. Z pierwszego miejsca zepchnęła ją dopiero startująca z jednym z ostatnich numerów Julia Dżyma.
– Analizowałam ubiegły rok w wykonaniu Moniki. Zdecydowanie brakowało jej stabilności. I nawet jak z nią rozmawiam i pytam czego oczekuje od tego sezonu to ona wcale nie marzy o medalach tylko odpowiada, że chce regularnych miejsc w dwudziestce. I nad tym pracowaliśmy. Stabilny bieg to podstawa, bo wiadomo, że w strzelaniu czasem może coś nie wyjść – powiedziała Nadia Biełowa, która na funkcję trenerki kadry seniorek w naszym kraju powróciła po ośmiu latach przerwy.
– Gdyby Monika była dzisiaj dziesiąta to też byłabym z niej zadowolona. Zadaniem dla niej na teraz nie jest bowiem wygrywanie zawodów, a stabilny bieg i stabilne strzelanie. Nie będzie tak, że siądziemy teraz na laurach. Wciąż czeka nas dużo pracy by zrealizować nasz cel. Najlepsze wyniki mają przyjść dopiero na mistrzostwach świata – dodała.
Po czwartym strzelaniu Hojnisz, realizator transmisji telewizyjnej pokazał, że za lunetą w polskiej ekipie zamiast trenerki Biełowej stał dzisiaj trener Adama Kołodziejczyk. Dlaczego?
– Zależało mi na tym by móc poobserwować pracę dziewczyn na trasie. Na co dzień jestem na strzelnicy i już doskonale wiem, jakie błędy tam popełniają. Oczywiście byłam obecna na przystrzeliwaniu, ale gdy zaczynał się bieg to ustawiłam się na trasie, a za lunetą zastąpił mnie trener Adam – wyjaśniła Ukrainka.
Poza wynikiem Hojnisz pozostałe nasze zawodniczki nie zdołały wywalczyć pucharowych punktów. Kinga Zbylut z czterema minutami kary za niecelne strzelanie zajęła 57. miejsce, Magdalena Gwizdoń po trzech pudłach uplasowała sę na 59. lokacie, a Kamila Żuk z aż siedmioma karami sklasyfikowana została na 90. pozycji.
– Mimo to jestem z nich zadowolona. Widać było, że walczyły. Może jeszcze nie wyszło strzelanie, ale czasy biegów nie były takie złe – oceniła Biełowa.
Kibiców niepokoić może słabszy występ Kamili Żuk. Zwłaszcza gdy porówna się, że Marketa Davidova, którą Polka pokonywała na MŚJ w Otepaa, stanęła po raz pierwszy na pucharowym podium. Trenerka Biełowa uspokaja, że w kolejnych zawodach Żuk może pójść w ślady swojej rywalki.
– Nigdy nie lubię rozmów o miejscach i medalach, ale Kamilę stać oczywiście już teraz na podobny wynik, który zrobiła dzisiaj Davidova. Pewnie lepiej dla niej byłoby gdyby pobiegła w niedzielnej sztafecie i miała już jakieś przetarcie. Pierwszy start w sezonie i od razu dystans 15km nie był dla niej łatwy. Na treningach strzela świetnie, kwestią czasu jest kiedy zaprezentuje to na zawodach – powiedziała Biełowa, która w sprincie w miejsce Magdaleny Gwizdoń desygnuje Karolinę Pitoń.
– Już wcześniej zdecydowałam o tym, że w sprincie wystartuje Pitoń. Wiem na co stać Magdę, a jestem wciąż na etapie budowania składu sztafety i muszę dać szansę każdej z zawodniczek – zakończyła.
Kolejne starty kobiet w Pokljuce w sobotę i niedzielę gdy rozegrane zostaną sprint i bieg pościgowy.
„Wychodziło mi, że Dżyma nie da rady Monice”
Trener Adam Kołodziejczyk czwartkowe biegi indywidualne zalicza do udanych. Jego podopieczni otarli się o pucharowe punkty, a Monika Hojnisz, która jest jego wychowanką stanęła na podium. – Po nieudanych sztafetach mieszanych nastąpiła mobilizacja – powiedział szkoleniowiec.
Kołodziejczyk kadrę mężczyzn przejął latem. Od 2011 do 2017 roku był trenerem biathlonistek i ich starty nadal wywołują w nim ogromne emocje. Zwłaszcza gdy sukcesy odnosi Monika Hojnisz, czyli zawodniczka, którą trenował od dziecka.
– Fajnie jest oglądać swoją wychowankę na tak wysokim miejscu. Z każdą z dziewczyn z kadry w mniejszym lub większym stopniu miałem do czynienia, więc wiadomo, że się emocjonuję ich startami – powiedział Kołodziejczyk, który przyznaje się, że był moment, w którym widział Hojnisz na pierwszym stopniu podium.
– Po szybkiej analizie czasów biegu wychodziło mi, że Dżyma nie da rady Monice. Niestety Ukrainka wywinęła nam ten sam numer, co jej rodaczka Ołena Pidhruszna w Canmore trzy sezony temu. Wtedy też byłem już pewny, że Krysia Guzik odniesie zwycięstwo, a rywalka w pewnym momencie dostała skrzydeł i skończyło się drugim miejscem – wspomina trener, który do ubiegłego roku był również szefem wyszkolenia PZBiath.
Wcześniej na trasie rywalizowali mężczyźni, w tym trzech podopiecznych Kołodziejczyka. Grzegorz Guzik z dwoma minutami kary zajął 42. miejsce, Andrzej Nędza-Kubiniec z jednym pudłem uplasował się na 48. lokacie (nowy rekord życiowy), a Łukasza Szczurka po dwóch niecelnych strzałach sklasyfikowano na 50. pozycji. Ostatni raz trzech polskich biathlonistów uplasowało się w TOP 50 biegu PŚ ponad trzynaście lat temu!
– Zawodnicy spisali się dobrze przede wszystkim na strzelnicy. Nie chodzi nawet o samą skuteczność, ale nie tracili na nim dużo czasu. Strzelali jak na treningu i z tego jestem zadowolony. Jeśli chodzi o bieg to wciąż jest dużo do poprawy, ale wiem z relacji zawodników, że czuli się dobrze. Byli w stanie utrzymać swoje tempo, wyprzedzać słabszych rywali. Nie wszystkim udało się równo rozłożyć siły, ale to jest specyfika tego rozgrywanego bardzo rzadko dystansu. Cieszę się, że całej trójce udało się zrobić przyzwoity wynik – ocenił Kołodziejczyk.
Jak dobry wynik zaliczyli nasi biathloniści niech świadczy to, że do Pucharu Narodów zarobili 283 punkty. Jest to jedenasty rezultat spośród wszystkich reprezentacji, a jednocześnie najlepszy jednostkowy rezultat Polaków od stycznia 2011 roku (wtedy mogliśmy jednak liczyć jeszcze na Tomasza Sikorę). Przypomnijmy, że w ubiegłym roku Polacy zajęli w Pucharze Narodów 23. miejsc. Aktualnie są na 15. pozycji.
– Zerkamy na Puchar Narodów. To oczywiście dopiero trzy biegi, więc nie ma co wyciągać pochopnych wniosków. Chcielibyśmy być wyżej niż w ubiegłym sezonie. O ile będziemy lepsi to się okaże. Wysoki ranking ułatwi nam później kwalifikacje olimpijskie. Teraz najważniejsza jest konsekwencja, a w kontekście piątkowego sprintu również dobra regeneracja. Czasu między biegiem na 20km a kolejnym startem przez zmiany w programie jest mało – zakończył Kołodziejczyk.
Początek biegu sprinterskiego mężczyzn w piątek o godzinie 14:15.
(org.)