Swój drugi start w tym roku zaliczą reprezentanci Polski w short tracku.
Biało-czerwoni i reszta stawki wraca do rywalizacji w Pucharze Świata. W Dreźnie polska kadra po cichu liczy na drugie podium w tym sezonie PŚ.
– Jako reprezentacja jesteśmy mocniejsi niż rok temu, a kwestią czasu i szczęścia jest przełożenie tej siły na medale – przekonuje Konrad Niedźwiedzki, dyrektor sportowy Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego.
Druga część sezonu wchodzi na najwyższe obroty, a po styczniowych mistrzostwach Europy w Gdańsku przychodzi pora na ostateczne rozstrzygnięcia w Pucharze Świata. Po weekendzie w Dreźnie rywalizacja przeniesie się do Gdańska, gdzie po raz pierwszy w historii odbędą się zawody Pucharu Świata. Starty w Niemczech i Polsce będą dla większości zawodników ostatnimi sprawdzaniami przed mistrzostwami świata w Rotterdamie (15-17 marca).
– Nasi zawodnicy powolutku zaczynają dojrzewać i radzić sobie z presją zawodów czy swoich oczekiwań. Po ME 2024 wciąż mamy głód zwyciężania. W Dreźnie, tak jak w innych zawodach, podejdziemy z nastawieniem, aby coś wygrać. Im więcej, tym lepiej – mówi wprost Urszula Kamińska, trener reprezentacji Polski w short tracku.
Przed rokiem tor w Dreźnie po trzyletniej nieobecności wrócił do kalendarza PŚ. Ze stolicą Saksonii łączą nas miłe wspomnienia związane z udziałem biało-czerwonych. W styczniu ubiegłego roku dwa medale mistrzostw świata juniorów – złoty na 500 i brązowy na 1000 metrów – wywalczył Michał Niewiński, który przy okazji pobił rekord świata na 1500 metrów. Z kolei w 2019 roku swój dziewiąty w karierze pucharowy krążek na 500 metrów zdobyła Natalia Maliszewska. W tym sezonie czekamy natomiast na drugie podium Polaków w PŚ. W grudniu w Seulu brąz wywalczyła sztafeta kobiet.
– Na ten moment mamy za sobą siedem finałów PŚ, ale też dużego pecha. Bywały upadki przed metą jak choćby w przypadku Kamili Stormowskiej, która była o krok o medalu w Montrealu. Co więcej, w drugim PŚ w Kanadzie urazu doznał Felix Pigeon, który świetnie wprowadził się do naszej kadry. Z kolei kontuzja uniemożliwiła Diane Sellierowi starty w Korei. Pamiętajmy, że połowę medali z zeszłego sezonu PŚ zdobyła Natalia Maliszewska. Jej brak to także duża strata dla kobiecej sztafety, która w mocno eksperymentalnym składzie z debiutującą Adą Majewską potrafiła jednak zdobyć brąz w Korei. Moim zdaniem, siła drużyny się zwiększyła, a kwestią czasu i szczęścia jest przełożenie jej na medale – uważa Konrad Niedźwiedzki.
Kobieca sztafeta tym razem wystąpi bez Majewskiej, która pod koniec grudnia doznała kontuzji. W składzie nie będzie również Anny Falkowskiej, uczestniczki ME 2024, która kilkanaście dni temu na zimowych młodzieżowych igrzyskach olimpijskich w koreańskim Gangwon zdobyła złoto na dystansie 500 metrów, a obecnie szykuje się do startów w PŚ i MŚ juniorów. Obok Stormowskiej, Nikoli Mazur i Gabrieli Topolskiej zobaczymy więc Hannę Sokołowską, wyłączoną z pierwszej części sezonu z powodu urazu. – Hania przejeżdża całą objętość treningową, widać u niej wyraźną poprawę i jest na dobrej drodze, żeby wrócić do pełnej dyspozycji. Liczę, że nastąpi to już wkrótce – wierzy Kamińska. Coraz lepiej spisuje się również Pigeon. 21-letni zawodnik AZS Politechniki Opolskiej w ostatniej chwili wrócił na ME 2024, gdzie wraz z kolegami ze sztafety sięgnął po brąz, a w weekend w Dreźnie prawdopodobnie zobaczymy także w rywalizacji indywidualnej.
Początek PŚ w Dreźnie w piątek, 9 lutego.