PŚ w łyżwiarstwie szybkim w Stavanger. Brąz Polaków w sprincie drużynowym

Norwegia

Polacy w składzie Marek Kania, Piotr Michalski i Damian Żurek zajęli w niedzielę trzecie miejsce w sprincie drużynowym podczas Pucharu Świata w łyżwiarstwie szybkim w norweskim Stavanger.

To trzeci medal biało-czerwonych w trzecich kolejnych zawodach tego cyklu. Tuż pucharowym podium w Skandynawii uplasowała się drużyna polskich sprinterek, a także Żurek na 1000 metrów i Magdalena Czyszczoń w biegu masowym.

Z każdym startem w tym sezonie rośnie forma biało-czerwonych, którzy systematycznie powiększają kolekcję pucharowych medali. Po dwóch zdobytych w Azji – w Obihiro (srebro Damiana Żurka i Karoliny Bosiek w sztafecie mieszanej) i Pekinie (brąz drużyny sprinterskiej pań) – trzeci krążek był na wyciągnięcie ręki już pierwszego dnia rywalizacji w Norwegii. Znakomitą dyspozycję z Chin zachował Żurek, który jako jedyny z Polaków startował w piątek w grupie A na 1000 metrów. Jadący w drugiej parze panczenista Pilicy Tomaszów Mazowiecki  przejechał pierwszą rundę najszybciej z całej stawki, utrzymał tempo przejazdu w dalszej części dystansu i tak jak w Azji otarł się o pucharowe podium. Żurek z najlepszym czasem w sezonie (1:09.16) uplasował się na czwartej pozycji. Z kolei wśród kobiet na 1000 metrów dwunasta była Bosiek (1:17.43).

Miłe niespodzianki w biegach masowych sprawili nasi reprezentanci, a zwłaszcza zawodniczki AZS AWF Katowice. W rywalizacji kobiet Magdalena Czyszczoń uciekła reszcie stawki razem z Holenderką Irene Schouten (późniejszą zwyciężczynią), Kanadyjką Valerie Maltais i Amerykanką Mią Kilburg-Manganello. Chociaż 28-latka nie utrzymała tempa prowadzących bieg przeciwniczek, samotnie finiszowała za ich plecami na czwartym miejscu. Szósta była z kolei Olga Piotrowska, trzecia na pierwszej premiowanej rundzie.

To najlepsze indywidualne wyniki obu panczenistek w historii startów w PŚ. W klasyfikacji generalnej Czyszczoń i Piotrowska awansowały na szóstą i siódmą lokatę. Z kolei do ostatnich metrów w walce o czołowe miejsca w biegu masowym mężczyzn liczył się Artur Janicki. Nasz olimpijczyk z Pekinu na dwa okrążenia do mety był nawet trzeci, ale ostatecznie zakończył rywalizację na dziewiątej pozycji.

– Po Pekinie pochorowała się duża część naszej ekipy, więc ciężko było o super formę. Takie było założenie, żeby w biegu masowym nie odpuszczać czołówki, a w razie ucieczki ją złapać i spróbować dojechać. Magdzie troszkę odskoczyły rywalki, które praktycznie goniła przez dziesięć rund. Zaryzykowała i ta taktyka się opłaciła. U Artura było widać dużą walkę i chwała mu za to. W końcu poszedł va banque, pokazując, że jest w stanie walczyć o czołowe miejsca – relacjonował Paweł Abratkiewicz, trener główny reprezentacji Polski w łyżwiarstwie szybkim.

W sobotę wysoką formę ponownie zademonstrował Żurek. 24-latek w biegu na 500 metrów wygrał w polskiej parze z Markiem Kanią (35.40 i 16. miejsce) i z czasem 35,09 sekundy zajął siódme miejsce. Trzeci z Polaków, Piotr Michalski, był dziewiętnasty (35.68). Rywalizację ponownie zdominowali Azjaci, a zwycięzcą był Japończyk Wataru Morishige (34.65). Żurek w klasyfikacji generalnej PŚ wskoczył na dziewiątą pozycję (147 pkt).

– Damian znów był bardzo blisko czołówki i medalu, na dodatek osiągnął najlepszy czas z Europejczyków. Sprint trzeba jeździć perfekcyjnie, bez błędów, ale każdy start pracuje na jego korzyść. Na pewno będzie miał szansę walczyć o medale styczniowych ME w Heerenveen – mówił Abratkiewicz.

W niedzielę zobaczyliśmy trzy Polki w dywizji A. Najwyższe w tym sezonie miejsce na 500 metrów zajęła Andżelika Wójcik. Jadąca w drugiej parze panczenistka Cuprum Lubin fantastycznie przejechała pierwsze 100 metrów (10.50, drugi wynik w stawce), a czas 38.59 pozwolił jej zająć dziesiątą lokatę i wskoczyć na czternastą pozycję w klasyfikacji generalnej PŚ. Siedemnasta była Bosiek (38.82), utrzymując miejsce w grupie A. W następnym PŚ w Tomaszowie Mazowieckim do elity sprintu dołączy Martyna Baran, druga w grupie B, która przy okazji awansu pobiła rekord życiowy, łamiąc po raz pierwszy w karierze granicę 39 sekund (38.98).

Na 5000 metrów startowała natomiast Czyszczoń. Nasza specjalistka od długich dystansów w mocnym stylu rozpoczęła bieg, ale sił starczyło jej na czas 7:25.51 i dziesiąte miejsce. W pucharowym rankingu długich dystansów jest ósma (90 pkt). –  Magda dała z siebie wszystko w piątek w biegu masowym, przed przyjazdem do Norwegii też chorowała. To było widać po jej jeździe w sobotę na 1500 metrów i w niedzielę na 5000 metrów – dodał Abratkiewicz.

Na koniec PŚ w Stavanger najbardziej emocjonował nas sprint drużynowy. Jako pierwsi na torze pojawili się mężczyźni. Jadący w ostatniej parze Polacy w składzie Kania, Michalski, Żurek przewodzili stawce po pierwszej rundzie i zanosiło się, że włączą się do gry o złoto. Biało-czerwoni nie najlepiej poradzili sobie ze zmianą przed ostatnią rundą, tracąc prowadzenie, ale finalnie zdołali zająć trzecią lokatę, zdobywając tym samym trzeci dla naszego kraju medal PŚ w tym sezonie.

– Element samej zmiany może dać dużą przewagę. Drudzy w Stavanger Amerykanie (wygrali Norwegowie) zrobili to perfekcyjnie i ostatnia runda była u nich zdecydowanie najszybsza. U nas trzeba popracować nad tym, bo może to być recepta na kolejne medale – uważał Abratkiewicz.

Lokatę niżej niż reprezentacyjni koledzy uplasowały się natomiast Polki. Nasza drużyna sprinterek w składzie Wójcik, Baran i Bosiek prowadziły po pierwszym okrążeniu, po drugim były trzecie, ale na mecie osiągnęły wynik (1:29.71) gorszy od Amerykanek, Holenderek i Kanadyjek. Biało-czerwone utrzymały drugie miejsce w rankingu PŚ (145 pkt), zaś męska drużyna sprinterów dalej są trzeci (142 pkt).

Panczeniści w poniedziałek przeniosą się do Polski, gdzie od piątku przez trzy dni w Tomaszowie Mazowieckim czeka ich czwarty w tym sezonie PŚ.

Exit mobile version