Przygody stołecznych zwierząt. Zmęczona pustułka, wyprawa dzika i ogłuszona sowa

Warszawa

Do Straży Miejskiej wpłynęło zgłoszenie od zaniepokojonego mieszkańca, który podczas spaceru z psem znalazł dość rzadko spotykanego ptaka.

Na miejsce, przy Czerniakowskiej, udał się Ekopatrol.

Mężczyzna czekał przy ulicy i wskazał funkcjonariuszom miejsce obok przezroczystych ekranów wytłumiających hałas uliczny. Strażniczka i strażnik ostrożnie podeszli i zobaczyli siedzącą na ziemi pustułkę. Ptak był osowiały, wychłodzony i prawdopodobnie głodny. Nad miejscem, w którym znajdowała się pustułka, krążyło wiele wron. Strażnicy odłowili ptaka, który w ogóle nie uciekał, wyglądał jakby czekał na pomoc ludzi. Wstępna ocena zdrowia nie wykazała żadnych ran ani kontuzji – może pustułka, lecąc za nisko, uderzyła w ekran wytłumiający? Ekopatrol bezpiecznie przetransportował pechowego ptasiego drapieżnika do „Ptasiego Azylu” na terenie warszawskiego ZOO. Pod czujnym okiem fachowców odpocznie i wróci do naturalnego środowiska.

Dzik (fot. SM)

Ekstrawagancka wyprawa dzika

Młodość ma swoje prawa. Skorzystał z nich roczny dziczek, który w popołudniowym szczycie wybrał się na wycieczkę do centrum Warszawy.

O obecności nietypowego gościa pierwsi poinformowali Ekopatrol mieszkańcy Powiśla. Młode, ważące ok. 60 kg zwierzę rączym kłusem przemierzało zielone okolice Czerniakowskiej i Rozbrat. Kolejny meldunek pochodził od straży marszałkowskiej – dzik widziany był przy budynku Sejmu. Niebawem rozdzwoniły się telefony od klientów luksusowych sklepów – zwierz odwiedził Mokotowską. Później był widziany na Koszykowej i Nowowiejskiej. Podążająca tropem zgłoszeń załoga Ekopatrolu namierzyła leśnego turystę przy Noakowskiego – niewielkiej uliczce sąsiadującej z budynkami Politechniki Warszawskiej. Strażników niepokoiło zachowanie zwierzęcia, które sprowadzało zagrożenie nie tylko na uczestników ruchu drogowego, ale także na siebie. Najwyraźniej przestrogi z wiersza Brzechwy „Dzik jest dziki (…)” poszły już w zapomnienie, bo – jak relacjonują funkcjonariusze – zamiast „na drzewo zaraz zmykać”, niektórzy sięgali po telefony i polowali na selfie z dzikiem. Ktoś nawet usiłował ścigać się z nim na rowerze…

Specjaliści z Ekopatrolu podjęli próbę skierowania zwierzęcia na opustoszały ostatnio teren uczelni. Manewr się powiódł – na widok radiowozu dzik skręcił w otwartą bramę. Funkcjonariusze wyposażeni w fachowy sprzęt ruszyli za nim. Po kilku minutach udało się zapędzić zwierzę w otwarty z dwóch tylko stron zaułek i odciąć obie drogi ucieczki.

Gdy sytuacja została opanowana, na miejsce wezwano lekarza weterynarii wraz z miejskim łowczym. Ugodzony strzałką ze środkiem usypiającym dziki wędrownik obudzi się w przyjaznym mu lesie. Co ciekawe, dzięki założonej na szyję obroży z nadajnikiem, możliwe będzie śledzenie tras jego przyszłych spacerów.

Historia skończyła się szczęśliwie, niemniej strażnicy z Ekopatrolu apelują o zachowanie ostrożności podczas spotkań z dziką zwierzyną. W takich sytuacjach sugerują wykorzystanie dostępnych barier ochronnych (drzew, murków, samochodów, klatek schodowych). Jak mówią z doświadczenia: „dzikie zwierzę – choćby nie wiadomo jak przyjaźnie wyglądało – nadal pozostaje dzikie.”

Sowa (fot. SM)

Sowa za bardzo rozpędziła się

W popołudnie pracownicy jednego z biurowców przy ul. Poleczki usłyszeli głośne uderzenie w szybę – jakby ktoś cisnął w szkło czymś dużym. Ale na wysokości, na której się znajdowali, wydawało się to niemożliwe. Szybko wybiegli z budynku, żeby na zewnątrz spróbować dojść do tego, co właściwie się stało. Na ziemi pod budynkiem znaleźli… ogłuszoną sowę

Na miejsce wezwali Ekopatrol Straży Miejskiej. Funkcjonariusze, którzy szybko przybyli pod wskazany adres, sprawdzili stan sowy. Okazało się, że miała dużo szczęścia. Nie miała żadnych zewnętrznych obrażeń, a jej chwilowy stan sprawiający wrażenie, że leży nieżywa, był spowodowany krótkotrwałym oszołomieniem. Strażnicy delikatnie podjęli sowę z ziemi, umieścili ją w transporterze i przewieźli do Ptasiego Azylu na terenie warszawskiego zoo. Tam specjaliści potwierdzili, że przywieziony ptak to sowa uszatka. Gdy dojdzie do siebie pod ich okiem, wróci do swojego naturalnego środowiska. Mamy nadzieję, że po tej przygodzie będzie bardziej na siebie uważała.
(SM)