Polska Wielkanoc – poznaj tradycje i zwyczaje. Śmigus-dyngus, jajko w kulturze

Wielkanoc

Święta Wielkanocne – jak to było i bywa.

Niedziela Palmowa, Wielki Tydzień i Święta Wielkanocne w Polsce to wyjątkowy czas, kiedy obrzędy chrześcijańskie, tradycje ludowe oraz nadzieja związana z budzeniem się przyrody do życia przenikają się i splatają w niepowtarzalną całość – nasze kulturowe, niematerialne dziedzictwo.

Święta Wielkanocne obfitują w tradycje oraz zwyczaje ludowe i choć część z nich niestety zanikła, wiele nadal jest kultywowanych. Zebraliśmy informacje zarówno o powszechnie znanych wielkanocnych obyczajach, jak i tych regionalnych, nieco już zapomnianych przez czas. Są one jednak tak bogate i oryginalne, że warto poznać je wszystkie.

Wielkanoc kończy okres Wielkiego Postu. To długo wyczekiwany czas rodzinnego ciepła i miłości. Święta Wielkanocne obfitują w tradycje oraz zwyczaje ludowe i choć część z nich niestety zanikła, to wiele nadal jest kultywowanych. Niedziela Palmowa, Droga Krzyżowa w Wielki Piątek, tradycyjna wielkanocna święconka, msza rezurekcyjna, śniadanie wielkanocne czy wreszcie śmigus-dyngus to powszechnie znane wielkanocne obyczaje. O wielkanocnych dyngusiarzach, siudych babach, czy dziadach dyngusowych można usłyszeć już tylko w niektórych regionach Polski.

Poniedziałek Wielkanocny – tradycje i zwyczaje ludowe

Poniedziałek Wielkanocny obfituje w tradycje i zwyczaje ludowe, które w różnych częściach Polski są znane i wciąż kultywowane albo powoli odchodzą w zapomnienie. Dzień ten łączy w sobie dwie symboliki – chrześcijańską i pogańską. Przenikanie się tych dwóch tradycji wytworzyło bogactwo obrzędów praktykowanych przez wieki.

Do takich regionalnych tradycji należą między innymi dziady śmigusowe, zwane też „słomiokami” lub „słomiakami”, ze wsi Dobra koło Limanowej. Dziady śmigusowe w nocy z Niedzieli na Poniedziałek Wielkanocny chodzą po wsi, prosząc o datek. To przebierańcy w uplecionych ze słomy strojach. Ukrywają twarze za futrzanymi maskami lub czarnymi, osmolonymi pończochami z wycięciami tylko na oczy, usta i nos. Zgodnie z tradycją ci przebierańcy nachodzili gospodarzy, najczęściej koło godziny trzeciej w nocy, nic nie mówili, tylko trąbili i wydawali dziwne pomruki, a wszystko po to, by otrzymać dary. Tradycja wielkanocnych dziadów wywodzi się z legendy. Ponoć dawno, dawno temu, do wioski przybyli poszukujący pomocy jeńcy, którzy uwolnili się z niewoli tatarskiej. Odziani byli jedynie w łachmany i okryci słomą. Tatarzy obcięli im języki i zmasakrowali twarze, dlatego nie mogli mówić. Mieszkańcy wsi pomogli potrzebującym, a na pamiątkę tego wydarzenia wieś nazwano Dobrą. Inne podanie głosi, że „słomiaki” wyobrażają tych, którzy nie uwierzyli w zmartwychwstanie Chrystusa i za karę stracili głos.

Emaus – wielki odpust na krakowskim Zwierzyńcu

Wszystkim mieszkańcom Krakowa znany jest emaus, czyli odpust, który odbywa się w Poniedziałek Wielkanocny na Zwierzyńcu przy klasztorze sióstr norbertanek. Towarzyszą mu liczne kramy z atrakcjami dla dzieci i kiermasz ludowych wyrobów i rękodzieła. Nazwa „emaus” pochodzi od biblijnej wsi, do której zmierzał zmartwychwstały Jezus. Początkowo krakowski „emaus” miał charakter uroczystego spaceru mieszczan, którzy po obfitym świętowaniu udawali się do leżącego opodal bram miasta kościoła. Z czasem zwyczaj przechadzki przerodził się w ludową zabawę mającą postać odpustu. Osobliwością tego odpustu są drewniane figurki żydowskich grajków i duchownych studiujących Torę oraz małe, nawleczone na sznurek precelki.

Gdzie można spotkać Siude Baby?

W drugi dzień Świąt koło Krakowa, Bochni i Wieliczki można spotkać „siudy”, „siude baby”. Siuda Baba to mężczyzna przebrany za usmoloną kobietę w podartym ubraniu. Korzeni tego zwyczaju należy szukać w słowiańskich obrzędach wypędzania zimy. Według legendy w świątyni na Kopcowej Górze obok Lednicy Górnej ognia strzegła kapłanka-dziewica. Nie mogła się myć ani opuszczać świątyni. Po odbyciu rocznej służby wraz z nadejściem wiosny mogła dopiero wyjść, by poszukiwać swojej następczyni. W obawie przed wybraniem na strażniczkę ognia panny chowały się, gdzie tylko mogły. Od tych legendarnych czasów Siuda w Poniedziałek Wielkanocny szuka swojej następczyni. Zgodnie z tradycją niechlujnej babie towarzyszy Cygan i paru krakowiaków. Orszak ten chodzi od chaty do chaty i zbiera datki wśród mieszkańców, przy okazji smarując panny sadzą, oraz próbuje pochwycić mieszkające tam młode dziewczęta i uprowadzić. Oczywiście można się wykupić od nieszczęsnego losu przysmakami, kieliszkiem alkoholu, pieniędzmi albo całusem. Nigdy nie należało się wymigiwać od datków dla orszaku Siudy, by zapewnić sobie ochronę od złego na cały rok. Poczernienie twarzy przez Siudą Babę to dobra wróżba zwiastująca pomyślny przyszły rok, a pannie szybkie zamążpójście. Tradycja wielkanocna podtrzymywana jest nadal w Lednicy Górnej i Wieliczce.

Śmigus-dyngus

Poniedziałek Wielkanocny nie ma szczególnego rytu liturgicznego, za to ten drugi dzień Świąt ma bogatą obrzędowość ludową. Zwany jest również Lanym Poniedziałkiem, dniem świętego Lejka, oblewanką, polewanką albo po prostu śmigusem-dyngusem.

Po spokojnej i rodzinnej Niedzieli Wielkanocnej w poniedziałek zaczynało się „szalone” świętowanie. Już w nocy z niedzieli na poniedziałek wyruszali dyngusiarze i inni przebierańcy, by psocić, figlować i oblewać wodą. Życie towarzyskie w drugi dzień Świąt kwito. Wtedy to odbywały się odwiedziny rodzinne i sąsiedzkie oraz trwało wielkie polewanie. Drugi dzień Świąt Zmartwychwstania Pańskiego integrował społeczność wiejską i sprzyjał nawiązywaniu znajomości, szczególnie pośród ludzi młodych.

Dziś Poniedziałek Wielkanocny nazywany jest śmigusem-dyngusem. Określenie to powstało z połączenie dwóch odrębnych zwyczajów. Śmigus pierwotnie oznaczał uderzanie gałęziami, rózgami albo palmą. Dawniej w Poniedziałek Wielkanocny był zwyczaj smagania panien po nogach witkami, gałęziami i polewania wodą – podwójne lanie dopóty, dopóki dziewczyna nie złożyła okupu. Dyngus dawał możliwość wykupienia się dziewcząt od podwójnego lania. Znaczy tyle, co branie okupu, wykup. Nie możemy też zapominać, że dyngus to słowiański „włóczebny”, dlatego kiedyś polegał również na chodzeniu po domach z życzeniami i śpiewem, które miało przynieść szczęście gospodarzom. Włóczebnicy, późniejsi dyngusiarze, za taką wizytę otrzymywali świąteczny poczęstunek, a od dziewcząt pisanki jako oznaki sympatii i wykupu od polewania. Jeśli nie było odpowiedniego podarunku, to robili nieprzyjemne psikusy. Z czasem te wszystkie zwyczaje połączyły się w jeden zwany śmigusem-dyngusem.

Symboliczne budzenie przyrody do życia

Śmigus-dyngus przebiegał pod znakiem wody i oblewania się. Zwyczaj ten zachował się do dziś. Ma on korzenie pogańskie i wywodzi się z symboliki wody. Nie czas i miejsce tu na wyjaśnianie znaczenia wody w dziejach ludzkości, ale należy nadmienić, że symbolizuje ona moc tworzenia, oczyszczenia, płodności i uzdrowienia. Powszechne oblewanie się wodą w Poniedziałek Wielkanocny było pewną praktyką magiczną. Człowiek jakby chciał zachęcić przyrodę do naśladownictwa i prosić o zapewnienie odpowiedniej ilości wody potrzebnej do wzrostu roślin na wiosnę. Symboliczne budzenie przyrody do życia jest widoczne w zwyczaju kropieniu wodą święconą ozimych upraw w Wielkanocny Poniedziałek. Jednak to najczęściej chłopcy oblewali dziewczęta. Kawalerowie w ukryciu czyhali z wiadrami i specjalnie zrobionymi z drewna sikawkami lub w wyższych sferach flaszeczkami perfum, by oblać lub przynajmniej skropić pannę. Dziewczęta wrzaskliwie protestowały przeciwko oblewaniu, ale każda chciała być zmoczona, ponieważ to świadczyło o jej atrakcyjności. Zmoczone tego dnia panny miały większe szanse na zamążpójście, a te, które się obraziły, mogły mieć później kłopot ze znalezieniem męża. Wierzono, że woda nie tylko symbolizuje życie, ale także daje urodę – ponoć panna oblana wodą pięknieje i utrzymuje urodę przez cały rok. W ten świąteczny dzień dziewczęta jednak niechętnie opuszczały chaty w obawie przed oblaniem kilkoma wiadrami wody lodowatej o tej porze roku lub wrzuceniem do stawu albo potoku. Sprytni młodzieńcy zawsze znaleźli sposób, by zmoczyć wybraną pannę. Czasami role się odwracały i to panny z wiaderkami wody czatowały za drzwiami chałupy na dyngusiarzy, czyli kolędników wielkanocnych, którzy chodzili od domu do domu. Woda lała się strumieniami i każdy tego dnia był zmoczony.

Wielkanocni kolędnicy

Poniedziałek Wielkanocny był dniem, w którym po wioskach chodzili dyngusiarze. Przebierańcy ci bardzo często wodzili ze sobą koguta, stąd nazwa tego zwyczaju – kurek dyngusowy. Na początku wykorzystywano do tego żywego koguta, a z czasem jego miejsce zajął sztuczny ptak zrobiony z drewna, gliny lub upieczony z ciasta, przybrany piórami i wstążkami, którego najczęściej umieszczano w wózku dyngusowym i tak dyngusiarze – „koguciarze” – obchodzili domy w całej wsi. Kawalerowie śpiewali piosenki, składali życzenia, grali na skrzypcach, bębnie, zbierali datki, polewali dziewczęta wodą, a wszystko miało charakter zalotów do panien na wydaniu. Chodzenie z kogutem w okresie wiosennym było nawiązaniem do pradawnych wierzeń związanych z wigorem, energią życiową i płodnością. Kogut jako wojowniczy ptak o silnym popędzie rozrodczym, jurności, zawsze pojawiał się w czasie, kiedy należało zadbać o obfitość plonów w nowym cyklu wegetacyjnym, stąd jego obecność również podczas Wielkanocy. Obecność koguta w czasie świąt Zmartwychwstania często była uzasadniana wydarzeniem z życia św. Piotra. Jezus powiedział do niego: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz (Mt 26,34). W różnych regionach naszego kraju, na przykład w Opoczyńskim, kolędnicy wielkanocni, oprócz koguta, chodzili też z „gaikiem” – zielonym drzewkiem i „pasyjką” – krzyżykiem (Zdzisława Kupisiński, Wielki post i Wielkanoc w regionie opoczyńskim). Wszystkie grupy kolędnicze liczyły na obfity „dyngusek”, czyli podarunek, a przy okazji kawalerowie robili „zwiad środowiskowy”, gdzie, jaka panna mieszka.

Różni przebierańcy odwiedzający chałupy z życzeniami i pieśniami wielkanocnymi to tradycja znana i gdzieniegdzie nadal kultywowana. Dyngusiarze chętnie zapraszani byli do izby i goszczeni świątecznymi smakołykami i napitkami. W śmigus-dyngus nie można było odmówić kolędnikom daru – kawałka kiełbasy, placka, jajek, kieliszka wódki czy drobnej monety, ponieważ mogło to sprowadzić nieszczęście na rodzinę i gospodarstwo.

Wielkanocne pisanki, dzwony i baby

Jajko w kulturze

Od najdawniejszych czasów ze Świętami Wielkanocnymi kojarzone jest jajko, w tradycji chrześcijańskiej symbol zmartwychwstałego Chrystusa i nowego życia, w tradycji ludowej – symbol wszelkiego początku, siły, zdrowia, płodności i miłości. Niemal wszystkie kultury przypisywały szczególne znaczenie jajku, ponieważ miało zalążek życia oraz było źródłem wszelkiego początku, energii i doskonałego kształtu. W wielu mitach to właśnie z jajka powstał świat albo z niego wyłania się istota boska. W mitologii egipskiej słońce Re powstało z jaja zniesionego przez Kosmicznego Ptaka. Słowianie również łączyli jajko z kultem boga słońca.

Jajko nacechowane życiodajną energią i mocą pobudzania wegetacji było związane z przedchrześcijańskim świętem wiosny. Po wprowadzeniu chrześcijaństwa w Polsce jajek-pisanek nie można było spożywać w okresie wielkanocnym, ponieważ był to wcześniej ważny rekwizyt służący pogańskim praktykom o charakterze magicznym. Ta mocno zakorzeniona tradycja długo nie była akceptowana przez Kościół. Dopiero w XII wieku nastąpiła chrystianizacja jajek i włączenie ich do zwyczajów Świąt Wielkanocnych. Z czasem zauważono, że symbol odradzającego się życia i pokonania śmierci może być też symbolem zmartwychwstałego Chrystusa i jego triumfu nad śmiercią. Kiedy w końcu Kościół zezwolił, aby jajko stało się elementem obchodów Świąt Wielkanocnych, należało je jednak święcić. Echa pogańskich wierzeń związanych z jajami przetrwały w zwyczajach i praktykach ludowych.

Jajko w wierzeniach ludowych ze względu na swoją życiodajną moc posiadało właściwości magiczne, uzdrawiające i ochronne. Było wykorzystywane jako rekwizyt w rytuałach płodności, zalecane jako afrodyzjak i amulet przeciw czarom oraz służyło do praktyk wróżebnych. W czasie Świąt Wielkanocnych jajka zakopane w ziemię miały zapewnić urodzaj i bujny rozwój upraw, a mycie się w wodzie pochodzącej z gotowania jajek dodać urody i zdrowia.

Jajo stało się nieodzownym elementem Wielkanocy, symbolizuje odrodzenie nowego życia i pokonanie śmierci. Właściwości i znaczenia jajka podkreślała jego dekoracja wykonywana w okresie wielkanocnym.

Dekorowanie jajka

Pisanki są najbardziej charakterystycznym atrybutem Wielkanocy. Najstarsze zdobione jajka powstawały w Mezopotamii. Znane były też w starożytnej Grecji i Rzymie. Najstarsze pisanki znalezione w Polsce są datowane na X wiek i pochodzą z wykopalisk archeologicznych we Wrocławiu i Opolu.

Jajko-pisanka dla naszych przodków związane było z symbolem solarnym ucieleśniającym nowe życie, a chrześcijaństwo uzupełniło to jeszcze o symbolikę wiary w zmartwychwstanie Chrystusa. Trudno ustalić moment, w którym pojawiły się pisanki, gdyż ich początki obrosły wieloma legendami. Jedna z nich mówi, że ten zwyczaj zawdzięczamy Marii Magdalenie, która płacząc przy grobie Jezusa, zobaczyła anioła, który przekazał jej nowinę, że Chrystus zmartwychwstał. Uradowana, pobiegła do domu, a tam ujrzała wszystkie jaja zabarwione na czerwono. Gdy wyszła z nimi przed dom, napotkała apostołów i zaczęła je im rozdawać, głosząc wieść o zmartwychwstaniu Pana – w taki sposób pisanka stała się też prezentem wielkanocnym.

Zdobienie jaj wielkanocnych w Polsce należy do najstarszych dziedzin twórczości ludowej, a najznamienitsze efekty tej pracy bywają gromadzone i prezentowane na muzealnych wystawach, znajdują się też w prywatnych kolekcjach. Zgodnie z tradycją zdobieniem wielkanocnych jaj zajmowały się wyłącznie kobiety i czynność ta była obwarowana pewnymi zakazami o charakterze magicznym, na przykład mężczyznom nie wolno było wchodzić do izby, gdzie dekorowano jajka, gdyż przynosiło to pecha, a antidotum na ten urok było rzucenie za siebie odrobiny soli. Pisanek nie mogła malować kobieta w czasie menstruacji, bo jej „nieczystość” była zagrożeniem dla życiodajnych mocy jajka.

Metod i techniki zdobienia jajek było i jest wiele. Najprostszą formą dekoracji jest pomalowanie jaj na jeden kolor i wtedy powstają kraszanki. Farb dostarczała przyroda. „Kraś” uzyskiwano z suszonych lub świeżych części roślin. Czerwony kolor otrzymywano z dębowego wywaru, brązowy – z łupin cebuli, zielony – z pokrzywy, młodych pędów zbóż ozimych, jemioły. Fantazja i zmysł praktyczny kobiet sprawiały, że wykorzystywano wiele roślin, by uzyskać niepowtarzalne barwy kraszanek, na przykład: marchewkę, kwiat lipy, sok z buraka, liście kaczeńca, mech, czarne jagody, korę jabłoni, śliwy, nasiona malwy, berberys. Z czasem barwniki uzyskiwane sposobem domowym zostały wyparte przez gotowe farby, ale nadal surowce roślinne stosuje się do barwienia tradycyjnych kraszanek. Do zrobienia pisanek z ornamentem wciąż stosuje się metodę batikową, która polega na nanoszeniu wzoru roztopionym woskiem za pomocą małego lejka umocowanego na patyku i namaczaniu tak przygotowanego jajka w barwniku. Po ufarbowaniu ścierano wosk i otrzymywano jasny wzór. Pisanki o wielobarwnych wzorach powstają przez stopniowe nanoszenie wzoru i zanurzanie jaja w różnych barwnikach. Innym sposobem jest skrobanie, czyli na wcześniej ufarbowanych jajkach wydrapuje się ornament, używając do tego ostrych nożyków lub żyletek. Pisanki, a właściwie oklejanki, czyli wydmuszki oklejone rdzeniem sitowia lub kolorową włóczką, są tradycją kurpiowską. Można się z nimi zetknąć także na Śląsku Opolskim.

Kompozycję wzorów narzuca kształt jajka. Stosowano podział wzdłużny, przechodzący przez wierzchołek, i równoleżnikowy, opasujący jajo. Kompozycje ornamentowe mogą być rozmieszczone na przeciwległych ścianach albo na płaszczyznach powstałych przez skrzyżowanie się linii poziomych i pionowych bądź mogą mieć układ pasowy. Na tradycyjnych pisankach występowały motywy solarne (znaki słońca), roślinne, zoomorficzne, popularne były też motywy geometryczne oznaczające nieskończoność, a nawet scenki rodzajowe. Dziś szuka się nowych wzorów i technik dekorowania wielkanocnych pisanek, na przykład zdobienie cekinami i koralikami, oklejanie makaronem, metoda quilling polegająca na zwijaniu bardzo wąskich pasków papieru i oklejaniu tymi rulonikami jajek. Współcześnie motywy i techniki wykonania pisanek zależą od pomysłowości ich twórców.

Pisanki to małe dzieła sztuki, które przywołają wiosnę i bogactwo treści, jakie są w niej zawarte. Ozdobione jajko, które jest symbolem rodzącego się życia, niech ubarwi stół wielkanocny i sprzyja tworzeniu świątecznej atmosfery.

Na przestrzeni wieków pisanki pełniły wiele funkcji. Wierzono w ich życiodajną i dobroczynną moc. Stosowano je w magii ochronnej, matrymonialnej i urodzaju. Skorupki poświęconych jaj dosypywano do ziarna dla kur, by dobrze się niosły, zakopywano pod drzewami owocowymi, co miało sprawić, że będą lepiej owocować, na polach dla lepszych plonów. Zwyczajowo w Wielkanoc matki chrzestne obdarowywały pisankami swoich chodzących po dyngusie chrześniaków, a panny na wydaniu swoim kawalerom. Kiedyś pisanki były podarunkiem, którym się wzajemnie obdarowywano. Dziewczęta wręczały barwne jajka chłopakom jako symbol miłości, gospodynie dawały dzieciom odwiedzającym domy z życzeniami wielkanocnymi, pisanki dostawał także ksiądz przyjeżdzający święcić pokarmy w Wielką Sobotę. Przygotowywano bardzo dużo kolorowych jaj, by obdarować nimi rodzinę i znajomych oraz ozdobić świąteczny stół. Do robienia pięknych pisanek szczególnie przykładały się panny na wydaniu, gdyż zdobione jajka były prezentem dla chłopaka, któremu dziewczyna pragnęła okazać swoje zainteresowanie. Pisanki stanowiły swoisty łącznik w komunikowaniu rodzącej się miłości, wyrażały akceptację dla planów małżeńskich.

Kiedyś jajka i pisanki odgrywały bardzo ważną rolę w życiu wsi. Obecnie zatraciły wiele funkcji, ale nadal można je zobaczyć w każdym domu, są symbolem Wielkanocy. Zajmują honorowe miejsce zarówno w koszyczku ze święconką, jak i na wielkanocnym stole. Zwyczaj zdobienia jaj był i wciąż jest powszechny w polskiej tradycji wielkanocnej.

Wielkanocne dzwony

Dzwony są to instrumenty muzyczne, które mają niezwykłą symbolikę. Najważniejszym okresem obrzędowości dorocznej, w której dzwony odgrywały i nadal odgrywają istotną rolę, jest Wielki Tydzień i Święto Zmartwychwstania Pańskiego. Ten świąteczny czas ma swoją dzwonową audiosferę.

Od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty w kościele milkną dzwony na znak męki Chrystusa i żałoby. To jedyny taki okres w ciągu roku, kiedy nie słychać dzwonów. Nazwano to „uciszeniem w kościele” lub „zawiązaniem dzwonów”, czego oznaką było związanie ich sznurów. Głęboki, potężny, czysty dźwięk dzwonów zastępuje wówczas klekotanie kołatek. W czasie Triduum Paschalnego wspominane są męka i śmierć Chrystusa, stąd następuje pogrążenie się w ciszy. Uciszenie w kościele przypomina o znajdowaniu się w obszarze śmierci, kiedy Zbawiciel spoczywa w grobie. Jest jeszcze jeden powód wielkotygodniowego wyciszenia dzwonów, a mianowicie zachowanie ciszy było sposobem na wyzbycie się elementów pełnego zgiełku świata profanum i zbliżenie się do świętości. Od zawsze cisza i spokój były formą oczyszczenia i przybliżenia się do Boga, dlatego święci mężowie udawali się na pustynię lub do eremów, by z dala od zgiełku poszukiwać świętości. „Wyciszenie dzwonów” miało zwykłych śmiertelników przygotować na spotkanie z sacrum.

Święta wielkanocne rozpoczyna msza rezurekcyjna z procesją i bicie w kościelne dzwony. W ludowej interpretacji rytualny hałas symbolizuje zwycięstwo nad złem i radość zmartwychwstania. Bicie dzwonów wielkanocnych było sygnałem zmiany. Dźwięk dzwonów uruchamianych na początku mszy rezurekcyjnej informował o zwycięstwie Chrystusa nad śmiercią, ale też o wielkanocnej radości, sutości oraz świętowaniu. Wielkanocne dzwony oddzielały smutny czas postu i umartwienia od radosnego czasu świętowania. Tę radość wielkanocnych dzwonów można odnaleźć w wierszu Konstantego I. Gałczyńskiego „Wielkanoc Jana Sebastiana Bacha”:

A dzisiaj jest Wielkanoc. Dzwon rozmawia z dzwonem.

O! Wesołe jest serce moje!

W tradycji ludowej radosne dzwony Zmartwychwstania budziły też wiosnę. W kulturze ludowej czas przejścia między zimą a wiosną był uważany za niebezpieczny. Dawniej mocno wierzono, że w okresach przejścia demony stawały się szczególnie aktywne i wtedy najbardziej mogły zagrażać człowiekowi. Takim okresem przejścia był koniec zimy i początek wiosny. Głos dzwonów rezurekcyjnych wyganiał diabła i zapewniał bezpieczeństwo, szczęście i urodzaj na cały rok. O tym urodzaju i wielkanocnych dzwonach Oskar Kolberg w Przemyskim pisze: Największą uciechą parobków w tym dniu jest ustawiczne dzwonienie we wszystkie

dzwony. Jeden po drugim na dzwonnicy dobijają się oni do sznurów i dzwonią do późnego wieczora, wierząc że przez to zboże wszelkie w polu, a hreczka szczególniej, każdemu z nich urodzi („Przemyskie. Zarys etnograficzny”).

Wielkanocne dzwony zawsze oznajmiały w szczególny sposób radość i chwałę zmartwychwstania Chrystusa. W wielu wsiach wierzono, że w ten ranek słychać dźwięki dzwonów nawet z zapadłych pod ziemię kościołów, ze względu na cudowność tego poranka. Dzwony z legend stawały się wtedy „żywe” i bliskie ludziom.

Przez wieki wierzono, że spiżowe głosy wielkanocnych dzwonów chronią ludzi przed złymi mocami, wprowadzają pokój i radość w ich serca. Niech w tym roku także wielkanocne dzwony radują serca i łączą ludzi.

Wielkanocne baby i paski

Największe doroczne święta mają swoje zakorzenione tradycje kulinarne. Słyną z potraw, które w tym czasie jadano. W przeszłości świąteczne jedzenie miało symboliczne treści, z czasem stało się znakiem ciągłości tradycji. W dawnych czasach kuchnia świąteczna różnych stanów była zróżnicowana, ale zawsze odznaczała się obfitością i odmiennością od codziennego pożywienia. Wielkanoc szlachecką charakteryzowały stoły zastawione niewyobrażalną ilością jadła i napitków, natomiast świąteczna kuchnia chłopska nie była ani wykwintna, ani wymyślna, za to odświętna. Na wielkanocnym stole gościły zarówno potrawy wytrawne, jak i słodkie.

Tradycyjnym wielkanocnym polskim ciastem były i są nadal drożdżowe baby i babki. Ten słodki wypiek wykonuje się z drożdży, które należy rozczynić ciepłym mlekiem i wymieszać z cukrem i szczyptą soli. Taki rozczyn pozostawia się do wyrośnięcia, a potem dodaje mąkę, masło, cukier, jaja i inne dodatki. Kuchnia polska ma niezliczoną ilość przepisów na wielkanocne babki – nie tylko drożdżowe, ale też piaskowe, parzone, biszkoptowe i inne, a Barbara Ogrodowska w Tradycjach polskiego stołu wymienia wiele niezwykłych nazw tego ciasta. Są tam baby: petynetowe, czyli muślinowe, puchowe, parzone, parzone śmietankowe, migdałowe, łokciowe, podolskie (mające do dwóch stóp wysokości), szafranowe, z ciasta chlebowego, ponczowe, korzenne, rodzynkowe warszawskie (z kopy żółtek), prawdziwie polskie z dwóch kop żółtek). Bez względu na nazwę i składniki użyte do pieczenia baby charakteryzuje specyficzny kształt tureckiego zwoju, ponieważ pieczone są w specjalnych foremkach, na co już zwrócił uwagę Zygmunt Gloger w Encyklopedii staropolskiej. Kształt ciasta dał też ponoć nazwę babie wielkanocnej, ponieważ po upieczeniu przypomina odświętną spódnicę, jaką nosiły starsze kobiety na wsi – baby. Taka spódnica była wąska u góry, a szeroka u dołu i miała wkoło fałdy, podobnie jak to wielkanocne ciasto z formy.

Ten niezwykły świąteczny wypiek zawsze wymagał wielu zabiegów i troski, ponieważ zdarzało się, że zamieniał się w zakalec. Nieudana baba była domowym nieszczęściem i porażką pani domu. Przygotowania do pieczenia bab często rozpoczynały się już w Wielki Poniedziałek lub Wtorek. Gospodynie szykowały wówczas składniki i zajmowały się zajęciami czasochłonnymi, takimi jak: tarcie cukru z głów, przesiewanie mąki, mielenie różnych składników. Pieczenie rozpoczynało się w Wielki Piątek i było kuchennym ceremoniałem. Pieczołowicie dbano, by nic nie schłodziło ciasta i mogło ono pięknie wyrosnąć. Zamykano szczelnie drzwi i okna, chroniąc wyrobione ciasto przed przeciągiem. Zakazane było trzaskanie drzwiami, szybkie chodzenie i głośne rozmowy, aby baby nie opadły. Pieczono je w piecu na złoty kolor, a później, zwłaszcza te lekkie, nie wyjmowano z form, tylko układano na pierzynach, by równomiernie stygły. Po wystudzeniu często oblewano je lukrem i dekorowano. Do pieczenia drożdżowego ciasta nie dopuszczano kobiet w ciąży, gdyż funkcjonował przesąd, że rozwijające się w łonie matki dziecko może wyssać całą energię i wielkanocna baba „klapnie”.

Wielkanocną tradycją północno-wschodnich rubieży naszego kraju jest baba z rożna, czyli sękacz. To jajeczne ciasto pieczone na rożnie (szpikulcu) swą nazwę zawdzięcza sęczkom powstałym z zapieczonego nad ogniem ciasta. Pochodzenie tej baby nie do końca zostało wyjaśnione, ale przyjmuje się, że sprowadzono je z Niemiec na Litwę, a później do Polski. Do upieczenia sękacza potrzeba bardzo dużej liczby jaj, sporej ilości cukru, masła i mąki, dlatego początkowo gościło tylko w najbogatszych domach, ale z czasem i gospodynie wiejskie robiły wszystko, by na wielkanocnym stole zagościła ta trochę dziwnie wyglądająca baba.

Paska to drożdżowy kołacz wielkanocny pieczony z pszennej mąki w okrągłej formie. To drożdżowe ciasto rośnie wysoko, ale pozostaje ciężkie i bardziej zbite niż babka, jest też mniej słodkie. W niektórych regionach wierzchołek paski był przyozdabiany wiankami, kwiatami, ptaszkami, różnymi figurkami z resztek ciasta, na przykład w okolicy Przeworska na Podkarpaciu paski zdobiono kaczkami ulepionymi z ciasta. Paski były w koszyku zanoszonym do święcenia w Wielką Sobotę. Okazałe bułki były przedmiotem dumy gospodyni.

Słynne dworskie baby z kopy jaj z dodatkiem szafranu lub innych egzotycznych przypraw obrosły wieloma opowieściami, ale i wieś miała swe słodkości. Pieczono paski, kołacze z serem i jajeczniki, czyli placek z mąki i jajek. Współcześnie jednym z najpopularniejszych ciast wielkanocnych jest mazurek. Nie ustalono, kiedy pojawił się na naszych stołach i jakie jest jego pochodzenie. Przyjmuje się że mimo polskiej nazwy to prawdopodobnie placek wschodni, rodem z Turcji. Największą popularnością cieszył się na Mazowszu i swą nazwę zawdzięcza dawnemu określeniu mieszkańca tego regionu – „mazur”. Tak, jak przed laty również dziś, smakowite, słodkie ciasta goszczą na wielkanocnych stołach i bez nich trudno sobie wyobrazić radość świętowania i wspólnego, rodzinnego biesiadowania.
(MKDNiS)

Exit mobile version