
W Pekinie rozpoczęły się mistrzostwa świata w short tracku, w którym nie brakuje zawodników z Polski.
Biało-czerwoni już pierwszego dnia zanotowali znakomity wynik w mieszanej sztafecie, a czas 2:36.410 jest nowym rekordem Polski. – A jeszcze mamy margines, jeśli chodzi o rezultat w tej konkurencji – zapowiada Michał Niewiński, lider naszej kadry.
Mistrzostwa świata to najważniejsza impreza w tegorocznym kalendarzu łyżwiarzy startujących w short tracku. Wszyscy zawodnicy, również Polacy, robili wszystko, by najwyższa forma przyszła właśnie na połowę marca i zawody w Pekinie. Biało-czerwoni odbyli również kilkutygodniowy obóz w Japonii, a wszystko po to, by jak najlepiej przygotować się do zawodów.
Pierwszego dnia zawodów rozegrano eliminacje wyścigów indywidualnych. Świetnie zaprezentowała się Kamila Stormowska, która uzyskała bezpośrednie awanse we wszystkich wyścigach, w których startowała, czyli do półfinału na 1500 metrów oraz ćwierćfinałów na 500 m i 1000 m.
– Z wyścigów na 500 metrów jestem zadowolona, ale z tych na 1000 tylko z jednego. Mimo że przeszłam do ćwierćfinału, to ten drugi bieg na tym dystansie mnie nie satysfakcjonuje. W tym sezonie tak już mam, że popełniam błędy taktyczne i postaram się je wyeliminować. Szanse na medal są zawsze, ale przez cały sezon stawiałam sobie presję patrząc na poprzedni rok, który był dobry w moim wykonaniu. W Pekinie chciałabym po prostu przejechać dobre biegi i skupić się na tym, żeby były poprawne taktycznie i technicznie. Tego najbardziej mi brakuje, ale oczywiście powalczę o jak najlepsze pozycje – mówi Stormowska.
Na dystansie 1500 metrów pewny jazdy w półfinale jest też Felix Pigeon, który był drugi w swoim wyścigu. Z kolei Gabriela Topolska i Neithan Thomas powalczą jeszcze o awans w sobotnich repasażach.
Jeśli chodzi o najkrótszy z dystansów, czyli 500 metrów, swój plan spelniły panie, bowiem obok Stormowskiej, do ćwierćfinału z drugich miejsc zakwalifikowały się Natalia Maliszewska i Nikola Mazur. Wśród mężczyzn dalej awansował także Diane Sellier (druga pozycja), a o dużym pechu może mówić Michał Niewiński. Nasz zawodnik popełnił faul i został ukarany przez sędziów, przez co nie pojedzie nawet w repasażach i odpadł z rywalizacji w tej konkurencji. Lider biało-czerwonej kadry nie zawiódł za to na dystansie 1000 metrów i, podobnie jak Sellier oraz Topolska bezpośrednio awansował do ćwierćfinału.
– Nie startowałem na 1500 metrów, bo chciałem skupić się na wyścigu na 500. Niestety, skończyło się dyskwalifikacją. To prawda, popełniłem błąd, ale w podobnej sytuacji na innych zawodach sędziowie nie potraktowali zawodnika tak surowo. Wystarczyło, żebym nie dostał kary, a chociaż pojechał w repasażach. Jestem trochę zaskoczony, ale teraz już nic nie zrobię. Cieszę się natomiast z dobrych przejazdów na 1000 metrów. To były mocne wyścigi, dobre czasy, a problemy z nawiązaniem ze mną walki mieli znacznie bardziej utytułowani rywale, na czele z medalistami olimpijskimi. Nie chcę się jednak podpalać, ale spokojnie podejść do kolejnych startów – mówi Niewiński.
W piątek awanse wywalczyły też dwie polskie sztafety. Kobiety na dystansie 3000 metrów (Maliszewska, Stormowska, Topolska, Mazur) zajęły drugie miejsce w swoim biegu. Niewiele brakowało, a przyjechałyby na metę jako pierwsze, jednak faul na naszych zawodniczkach popełniły Włoszki i rywalki zostały wykluczone z dalszej rywalizacji. Z kolei sztafeta mieszana (Kuczyński, Maliszewska, Niewiński, Stormowska) zakwalifikowała się do półfinału z trzeciego miejsca, ale czas, jaki uzyskała (2:36.410) to nowy rekord Polski! – Przejechaliśmy ten bieg bardzo dobrze, a i tak popełniliśmy mały błąd. To jednak starczyło, by ustanowić nowy rekord Polski. Spokojnie, jeszcze go poprawimy – uśmiecha się Niewiński.
Podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata Polacy wywalczyli brązowy medal w męskiej sztafecie na dystansie 5000 metrów i marzyła im się powtórka tego sukcesu. Tym bardziej, że każdy z ówczesnych zawodników (Michał Niewiński, Łukasz Kuczyński, Félix Pigeon i Diané Sellier) ponownie otrzymał szansę startu w MŚ. Po piątkowej rywalizacji wiemy jednak, że nie obronią brązowego medalu. W nieco zmienionym składzie w porównaniu do ubiegłego roku (Pigeona zastąpił Thomas), podczas ćwierćfinału jeden z naszych zawodników przewrócił się i przez to biało-czerwoni przyjechali dopiero na czwartym miejscu, a tym samym odpadli z dalszej rywalizacji.
– Niestety, to spory zawód, bo nie poprawimy ani nawet nie powtórzymy wyniku z Rotterdamu. Niestety, taki jest sport, że czasem się cieszymy, a czasem przegrywamy. Trzeba jednak pamiętać, że zarówno miłe, jak i gorsze chwile w końcu mijają i mam nadzieję, że w innych wyścigach pojedziemy dużo lepiej – dodaje Niewiński.
Z piątkowych przejazdów w Chinach cieszy się natomiast Maliszewska. – Jestem zadowolona w 110 procentach! Po przygotowaniach, które mieliśmy przed mistrzostwami świata i tym, jak niepewnie się czułam przyjeżdżając do Pekinu, piątkowe przejazdy są dla mnie wielkim pozytywnym zaskoczeniem! Jeździ mi się naprawdę dobrze, na dystansie 500 metrów miałam najlepszy czas w sezonie. W mikście też przejechałam dwie szybkie rundy. To wszystko wzbudza we mnie euforię i pozytywne ciarki – podsumowuje zawodniczka.
Ćwierćfinały, półfinały oraz pierwsze wyścigi medalowe zaplanowano już na sobotę, a rywalizacja dokończona zostanie w niedzielę.