Pekin. Piotr Michalski marzy o medalu PŚ w sprincie drużynowym

Puchar Świata w łyżwiarstwie szybkim

Pekin od piątku będzie miejscem drugiego w tym sezonie Pucharu Świata w łyżwiarstwie szybkim.

Świetne występy w Państwie Środku ma za sobą Piotr Michalski, czwarty i piąty zawodników odpowiednio na 1000 i 500 metrów podczas zeszłorocznych, zimowych igrzysk olimpijskich.

– Po przylocie i pierwszym treningu wróciły wspomnienia. Warunki na torze mamy olimpijskie i liczymy na lepsze wyniki niż w Obihiro – mówi lider sprinterskiej reprezentacji Polski.

W poprzedni weekend w Japonii zainaugurowano cykl Pucharu Świata. Premiera w Kraju Kwitnącej Wiśni wyszła obiecująco jedynie dla kilkorga biało-czerwonych. Czwarte miejsce w biegu drużynowym zajęły nasze panczenistki, a dziesiąty w pierwszej rywalizacji na 500 metrów był Marek Kania. Do światowej czołówki na 500 metrów kobiet wróciła Andżelika Wójcik, która w sobotę była dwunasta, a najlepsza w grupie B na tym dystansie była Martyna Baran. Jedenastą lokatę na 1000 metrów zajęła Karolina Bosiek.

W tym tygodniu czeka nas kolejna część pucharowego tournée w Azji. Od piątku panczeniści będą ścigać się w Pekinie, gdzie w lutym 2022 roku odbyły się zimowe igrzyska olimpijskie. Siedmioro z reprezentantów Polski miało okazję wzięcia udziału w tej imprezie. Jednym z nich był Piotr Michalski, który w Państwie Środka dwukrotnie był blisko zdobycia olimpijskiego medalu. Najpierw na dystansie 500 metrów, mimo potknięcia na łuku, zajął piąte miejsce, a od brązu dzieliło go 0,03 sekundy. Z kolei do miejsca medalowego na 1000 metrów, gdzie był ostatecznie czwarty, zabrakło mu jedynie 0,08 sekundy.

– Teraz, jak wróciliśmy do Pekinu i jesteśmy po pierwszych treningach, wróciły różne wspomnienia i emocje zarówno te pozytywne, jak i negatywne, w tym traumę, którą przeżyliśmy. Na szczęście, warunki lodowe są naprawdę olimpijskie. Zresztą, widzieliśmy na miejscu znajome twarze i mamy pewność, że ci sami ludzie są odpowiedzialni za przygotowanie lodu. Pierwsze wejście po podroży bywa różne, ale odczucia były bardzo pozytywne i mam nadzieję, że za parę dni będzie to widocznie w wynikach – mówi Michalski, mistrz Europy na 500 metrów z 2022 roku z Heerenveen.

29-letni zawodnik AZS AWF Katowice na otwarcie obecnego sezonu PŚ w Obihiro dwa razy meldował się w drugiej dziesiątce na 500 metrów, zajmując czternaste i szesnaste miejsce.

– Przed Obihiro mieliśmy pewien pomysł na te starty. Wiedzieliśmy, że w Japonii będzie dość specyficzny lód, ciężki dla sprinterów i trzeba było to przeżyć. Starty na 500 metrów nie były zaskakujące, spodziewałem się mniej więcej takich wyników, natomiast występ na 1000 metrów był wyjątkowo bolesnym przeżyciem i mam nadzieję, że nie będę miał już takich w tym sezonie. Wiem, że kolejne starty na tym dystansie pójdą dużo lepiej – przekonuje dwukrotny uczestnik zimowych igrzysk olimpijskich.

Jak przyznaje Michalski, najwyższa forma ma nadejść po Nowym Roku, kiedy to czekają nas m.in. mistrzostwa Europy w Heerenveen (5-7 stycznia) czy mistrzostwa świata na dystansach w Calgary (15-18 lutego) oraz w wieloboju i wieloboju sprinterskim w Inzell (7-10 marca).

–  Oczywiście, chciałbym powtórzyć wynik sprzed dwóch lat, aczkolwiek będzie to ciężkie do zrealizowania. Bardzo chciałbym jeszcze raz stanąć na podium i usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego, ale póki co mamy okres, w którym trzeba kłaść duży nacisk na przygotowanie i technikę jazdy. Tymi startami trenujemy i się sprawdzamy, dlatego na ten moment nie chcę nic deklarować. Może za jakiś czas będzie mi łatwiej, widząc, w którą stronę to zmierza – zaznacza Michalski.

Początek trzydniowego PŚ w Pekinie w piątek, 17 listopada. Transmisja na żywo z zawodów w Chinach na YouTube na kanale Skating ISU.

Łyżwiarze szybcy wracają do Pekinu. Drużyna sprinterów chce kolejnego medalu

Panczeniści nie zwalniają tempa i kontynuują starty w Azji w ramach Pucharu Świata. Po zawodach w Obihiro rywalizacja przenosi się do Pekinu, gdzie część łyżwiarzy miała okazję wystąpić na zeszłorocznych igrzyskach olimpijskich. – Czas pracuje na naszą korzyść i z każdym kolejnym startem powinny być lepsze rezultaty – przekonuje Paweł Abratkiewicz, trener główny reprezentacji Polski w łyżwiarstwie szybkim. 

Polska reprezentacja od poniedziałku przebywa w Chinach, gdzie odlicza ostatnie godziny do startu w drugich zawodach PŚ. Biało-czerwoni na inaugurację prestiżowego cyklu radzili sobie ze zmiennym szczęściem, ale na najlepsze czasy i miejsca ma dopiero przyjść pora na przyszłorocznych mistrzostwach świata i Europy. Na lekceważenie pucharowych obowiązków nie ma jednak przyzwolenia – w grze są bowiem kwalifikacje na docelowe imprezy czy pule zawodnicze na przyszły sezon PŚ.

– W PŚ w Obihiro nie wszyscy pojechali na miarę możliwości, ale czas będzie pracował na naszą korzyść. Myślę, że można być zadowolonym z występów drużyn. Kobiety, jadąc w nowym składzie z Natalią Jabrzyk, osiągnęły w zasadzie swoje maksimum na ten moment i każdy kolejny start będzie dla nich doświadczeniem. Przewaga czołowej trójki, czyli Japonii, Kanady i Holandii, jest dość duża. Z kolei mężczyźni w zespole pojechali przyzwoicie, ale tuż po nich jechali Chińczycy, którzy znali nasz czas i zdołali „urwać” sekundę nad nami. Dalej walczymy o grupę A, bo z pewnością jest na to szansa. Cieszy także forma Martyny Baran, która w Chinach zadebiutuje w najlepszej dwudziestce sprinterek na 500 metrów. Awans do grupy A na pewno ją zmotywuje i pozwoli uwierzyć w siebie – zapewnia Paweł Abratkiewicz, trener główny reprezentacji Polski w łyżwiarstwie szybkim.

W ubiegły weekend w Japonii biało-czerwoni zdobyli jeden srebrny medal. W ostatniej z rozgrywanych konkurencji polska sztafeta mieszana w składzie Karolina Bosiek i Damian Żurek uznała wyższość jedynie Holendrów. – Pierwszy raz rywalizowaliśmy w takiej formule i jest to konkurencja, gdzie będziemy mogli coś ugrać dla siebie. Ważne będzie łapanie doświadczenia, a szansa na następne medale na pewno się pojawi – przewiduje Abratkiewicz.

W programie najbliższego PŚ w Pekinie pierwszy raz w tym sezonie pojawi się rywalizacja drużyn sprinterskich. Dla naszych zawodników to doskonała okazja do powiększenia medalowego dorobku. Tercet polskich sprinterów Marek Kania, Piotr Michalski i Żurek w ubiegłym roku sięgał m.in. po złoto PŚ w Calgary czy brąz ME w Heerenveen.

– W tej grupie mamy objechane kilka dobrych startów, a to ważne, żeby mieć do siebie zaufanie i wiedzieć, jak rozgrywać te biegi. Na pewno jako drużyna jesteśmy bardzo mocni i reszta świata jest tego świadoma. Sprawa medalu jest otwarta, bo decydują drobne różnice, ale z naszej strony na pewno będzie walka. Znamy smak nawet złota, więc wiemy, jak to jest stanąć na podium i nie chcemy sobie odmówić tej przyjemności. Start w Japonii nie był zbyt miarodajny i to PŚ w Pekinie tak naprawdę będzie weryfikacją, w którym miejscu jesteśmy na ten moment – uważa Michalski.

Exit mobile version