PiS jak zawsze pokazuje swój brak kompetencji.
Inne kraje wprowadzają twarde lockdowny, w tym godziny policyjne, zakaz spotykania się z innymi osobami, itp. A obecna władza w Polsce nie robi nic! Niby od 28 grudnia jest wprowadzona kwarantanna narodowa, a tak naprawdę nic z niej nie wynika (tzn. jest brak zdecydowanego lockdownu).
Okazało się, że z godziny policyjnej w noc sylwestrową został tylko apel o nieprzemieszczanie się.
Premier Mateusz Morawiecki jednak tylko apeluje o nieprzemieszczanie się, nieużywanie fajerwerków i o pozostanie w domach. „My godziny policyjnej nie wdrażamy. Aby ona mogła być zastosowana, to za zgodą prezydenta należałoby wdrożyć stan wyjątkowy” – dodał szef rządu.
Po co wielokrotnie urzędnicy z PiS twierdzili, że Polacy są narodem, który przestrzega rygory? Gdzie oni to widzą? Czy w ogóle wychodzą z domów?
Rząd wprowadził zakaz poruszania się między 19 a 6 rano w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia. Można przemieszczać się z wyjątkiem „czynności służbowych lub zawodowych” oraz „zaspokajania niezbędnych potrzeb”.
Policja może nałożyć mandat karny w wysokości do 1000 zł lub skierować sprawę do sądu. Zaś powiatowy inspektor sanitarny może „wlepić” od 5 do 30 tys. zł.
Zaś wdrożone rozporządzenie nie jest ustawą. Prawnicy stwierdzili, że zakaz ten jest niezgodny z prawem i niekonstytucyjny.
Kary za jego złamanie są bezpodstawne. Po pierwszym lockdownie z wiosny sądy przeważnie anulują wówczas bezprawnie nałożone kary. Zakaz przemieszczania się oraz nakaz zakrywania nosa i ust z pierwszych obostrzeń były pozbawione podstawy prawnej.
Polacy nie przestrzegają rygorów podczas pandemii
Rząd był też przekonany, że Polacy zostaną w święta w domach. Rzeczywistość jednak była inna. Korki na drogach świadczą o tym, że było inaczej. Wiele osób w mediach społecznościowych chwaliło się, że spotyka się z innymi w większym gronie, niż jest zalecane (do 5 osób spoza gospodarstwa). Tak samo jest widoczny brak przestrzegania dystansu społecznego lub także brak noszenia maseczek (w tym wielu nosi, tzw. kutasa na twarzy – z nosem na wierzchu).
Trzeba to jasno powiedzieć!
Każdy kto pojechał na „odwiedziny” jest potencjalnym zabójcą czy będzie miał na sumieniu spowodowane przez niego problemy ze zdrowiem innych osób, którzy przez nich zachorowali. Dla Polaków najważniejszy jest alcohol, niż życie ludzkie. Wiemy jak to wygląda podczas tych „spotkań”. Dla wielu z nich mogły to być ich ostatnie święta.
Jeszcze dodatkowo mutacje wirusa, a zwłaszcza ta ostatnia z Wielkiej Brytanii (bardziej zaraźliwa) szybko nie pozwoli na „normalność”, jeśli nie będziemy przestrzegać rygorów oraz nie zaszczepimy się.
Czy naprawdę ciężko jest wstrzymać się z imprezami dopóki pandemia zostanie przynajmniej w jakimś stopniu stłamszona?!
Prawdopodobnie po świętach i czasie noworocznym zarażonych zostanie kilkadziesiąt tysięcy osób, które przenoszą wirusa na…. tysięcy (tu już sami sobie dopiszcie).