„Mały cudzik” „SuperSonika” na 9. etapie rajdu Dakar 2020. Lindner drugi

Rafał Sonik kończył etap z rozpadającą się skrzynią biegów

Rafał Sonik na półmetku dziewiątego etapu Rajdu Dakar przewodził stawce quadów.

Krótko po fragmencie neutralizacji wyprzedził Ignacio Casale i… wtedy zaczęły się kłopoty.

– Mimo że miałem szansę zwyciężyć, to nie żałuję straty tych kilku minut. To taki „mały cudzik”, że moja skrzynia biegów się nie rozsypała. Równie dobrze mogłem zostać na dziś trasie… – przyznał quadowiec.

Kolejny odcinek specjalny liczący ponad 400 km zaczął się perfekcyjnie. Na technicznej, trudnej trasie Rafał Sonik i Arkadiusz Lindner notowali najlepsze rezultaty, zostawiając w tyle konkurentów z Chile i Francji.

– Aż do neutralizacji liczyła się technika jazdy i umiejętności. Wreszcie nie była to trasa, która faworyzowała zawodników odkręcających pełen gaz i ścigających się z wiatrem. Jechało mi się super, ale za półmetkiem, kiedy przed nami wciąż było 200km pustyni, coś zachrzęściło w mojej skrzyni biegów. Po chwili straciłem piąty bieg i nie wiem, jak to się stało, że dojechałem do mety – przyznał polski mistrz.

To co się wydarzyło, „SuperSonik” określił jako „mały cudzik”. Choć awaria odebrała mu dobry, etapowy wynik, na mecie nie krył zadowolenia.

– Wolę nie myśleć co by było, gdyby ta awaria przydarzyła mi się jutro, na etapie maratońskim. Konsekwencje byłyby znacznie poważniejsze. Zębatka piątego biegu jest po prostu zmielona i miałem ogromne szczęście, że skrzynia biegów całkiem się nie rozleciała, bo do teraz stałbym na odcinku specjalnym. Serwis będzie prawdopodobnie zmuszony wymienić cały silnik, co będzie się wiązać z 15-minutową karą, ale to naprawdę najbardziej optymistyczny scenariusz, jaki mógł mieć miejsce – podkreślił uśmiechnięty krakowianin.

Dziewiąty etap padł łupem lidera klasyfikacji generalnej Ignacio Casale. Drugi, fenomenalny czas „wykręcił” Arkadiusz Lindner, który jeszcze dzień wcześniej zmagał się na odcinku z licznymi przygodami i czterokrotnie odmawiał zabrania go na biwak załodze śmigłowca organizatora. Uparł się i dotarł do mety w wyznaczonym limicie czasu.

– Arek jest prawdziwym dakarowym „zakapiorem”. Prezentuje się tu fantastycznie, a wśród organizatorów krążą już o nim anegdoty, że to jedyny zawodnik, który odmawia helikopterom podwiezienia na biwak. Bardzo się cieszę, że zrobił świetny wynik. Każdy sukces Polaków bardzo mnie cieszy, a szczególnie quadowców, bo trochę jestem ich ojcem na Dakarze – przyznał Sonik.

W środę zawodników czeka etap maratoński, a to oznacza, że nie będą mogli skorzystać z pomocy serwisu. Na zamknięty biwak nie będzie mieć wstępu nikt z zespoły każdego z uczestników. Rajdowcy sami będą musieli dokonać niezbędnych napraw.

– Bardzo lubię etapy maratońskie – przyznał Polak. – Lubię dbać o quada i w przeciwieństwie do wielu innych zawodników staram się go oszczędzać na głazach i kamieniach. Oes będzie mieć 534 km, więc ważne żeby dotrzeć do mety na sprawnym sprzęcie, a nie w czołówce kategorii – zakończył.

Wyniki IX etapu:

1. Ignacio Casale (CHL) 4:39.25
2. Arkadiusz Lindner (POL) +6.11
3. Italo Pedemonte (CHL) +6.39
4. Simon Vitse (FRA) +8.14
5. Rafał Sonik (POL) +9.02

9. Kamil Wiśniewski (POL) +17.18

Klasyfikacja generalna:

1. Ignacio Casale (CHL) 40:52.23
2. Simon Vitse (FRA) +44.57
3. Rafał Sonik (POL) +1:32.33
4. Manuel Andujar (ARG) +3:51.49
5. Kamil Wiśniewski (POL) +4:45.54

13. Arkadiusz Lindner (POL) +33:10.38

Exit mobile version