Rozpoczął się czwarty rok pełnoskalowej wojny na Ukrainie, a kraje Unii Europejskiej dalej bez ograniczeń kupują rosyjski gaz skroplony (LNG).
Objęcie go zakazem importu pozostaje wciąż w sferze planów. W 2024 roku Putin sprzedał krajom Unii LNG o wartości ponad 6,3 miliarda euro. Łącznie w ubiegłym roku za wszystkie paliwa kopalne zapłaciliśmy Rosji 21,9 mld euro, o prawie miliard więcej niż wydaliśmy na pomoc Ukrainie (21 mld euro – dane Centre for Research on Energy and Clean Air – CREA).
Co gorsza, import skroplonego gazu z Rosji wzrósł aż o 18% w stosunku do roku 2023 (dane Institute for Energy Economics and Financial Analysis-IEEFA). By dopełnić ponurego obrazu, trzeba dodać, że niektóre działania państw europejskich w sprawie importu rosyjskiego gazu jak decyzja Niemiec z listopada ub.r. o zakazie odbierania LNG z Rosji przez krajowe porty, mogą być uznane za fasadowe. Rosyjski gaz nadal trafia bowiem do portów w Holandii i we Francji, skąd rurociągami płynie na wschód – do Niemiec, gdzie kupowany jest także przez Polskę. Całkowity zakaz importu paliw kopalnych z Rosji ma zacząć obowiązywać w Unii dopiero w 2027 roku.
– Zaczyna się czwarty rok wojny, a kraje Unii Europejskiej wciąż zasilają wojenny budżet Putina. Co gorsza, europejscy politycy jedyne rozwiązanie problemu bezpieczeństwa energetycznego widzą w zastąpieniu jednego uzależnienia drugim. Tkwiąc w gazowym uzależnieniu, Europa nie tylko skazuje swoich obywateli na płacenie za coraz droższy gaz, ale też robi z nas pionka na geopolitycznej szachownicy. Czas na uniezależnienie od importu paliw kopalnych, przyspieszenie rozwoju OZE i odcięcie od LNG – zarówno tego z Rosji, jak i od innych, coraz mniej pewnych i przyjaznych eksporterów – komentuje Anna Meres, koordynatorka kampanii klimatycznych Fundacji Greenpeace Polska.
– Jeszcze niedawno prezydent Trump sugerował, że Europa ma kupować amerykańskie LNG w zamian za amerykański parasol obronny. Teraz z ust sekretarza stanu USA padły słowa o możliwym partnerstwie z Rosją. Przyszłość staje się jeszcze trudniejsza do przewidzenia, tym bardziej Europa powinna zacząć liczyć na samą siebie. To jest też lekcja z Ukrainy, gdzie lokalna energetyka wiatrowa i słoneczna w obliczu ataków rosyjskich na molochy energetyki konwencjonalnej stała się racją stanu – dodaje Anna Meres.