FIVB Beach Volleyball World Tour organizowany po raz dziewiętnasty w Polsce, a po raz drugi z rzędu na obiektach Monta Beach Volleyball Club to już historia.
Niedziela była dniem finałowych zmagań par męskich, a na sam koniec na najwyższym stopniu podium stanęli Brazylijczycy Evandro/Bruno Schmidt. Dla blokującego tej pary to drugi medal z rzędu w warszawskim turnieju. Srebrne medale wywalczyli młodzi Norwegowie Mol/Sørum, a trzecie miejsce zajęli Rosjanie Leszukow/Siemionow. Postawa wszystkich par w strefie medalowej zasługuje na uznanie, bowiem wszystkie cztery niedzielne spotkania były pokazem najwyższej klasy siatkówki plażowej.
Warszawski turniej był dwudziestym siódmym w tegorocznym kalendarzu World Tour, a dziewiętnastym w historii polskiej organizacji tego cyklu. W strefie medalowej turnieju znalazły się dwie pary z Rosji, Brazylijczycy oraz rewelacja tego sezonu – młoda para z Norwegii. Dzień rozpoczęła rywalizacja o finał. Pod względem sportowym pierwszy półfinał mógłby zdetronizować wiele z najlepszych spotkań o złoto w historii World Touru. Pary z Rosji i Norwegii zagrały fenomenalny mecz, który zakończył pełen zwrotów akcji tie-break. W każdym secie oba zespoły potrafiły wypracowywać sobie przewagę, która następnie topniała i w ostatnich akcjach partii trwała zacięta walka. Do finału po raz kolejny w tym sezonie awansowali Mol i Sørum. W drugim starciu Brazylijczycy szybciej poradzili sobie z duetem Leszukow/Siemionow, choć Rosjanie po gładko przegranym pierwszym secie w kolejnym sprawili rywalom bardzo dużo problemów i mało brakowało, by mecz rozstrzygnął się w trzecim secie.
Mecz o brąz rozegrały więc dwie pary z Rosji. Pokazał on, że nawet wysoka przewaga nie gwarantuje zwycięstwa, a siatkówka plażowa zmienną jest. Bratobójczą potyczkę wygrali finalnie Ilja Leszukow i Konstantin Siemionow, którzy następnie czekali, by po finale odebrać swój drugi w tym sezonie brązowy medal. O czwarte z rzędu zwycięstwo w cyklu World Tour w finale walczyli Norwegowie Mol/Sørum. Po wygranych w Ostrawie, Jinjiangu i Itapemie, młoda dwójka musiała tym razem zadowolić się drugim miejscem. Brazylijczycy w finałowym meczu mieli swoje wzloty i upadki, ale na koniec to do nich należało ostatnie słowo i odnieśli zwycięstwo w nadwiślańskim turnieju. – Mieliśmy rozpisaną taktykę, by blokować Bruna. Brazylijczycy to zauważyli i w drugim secie grali inaczej. Zarówno Evandro, jak i Bruno zagrywali bardzo dobrze, więc ciężko było nam dobrze przyjmować. Tak samo było w tie-breaku. Mimo przegranej cieszę się, bo graliśmy dzisiaj całkiem dobrze – przyznał po dekoracji medalowej Anders Mol.
Evandro w ubiegłym roku w Warszawie razem z Vitorem Felipe uplasował się na drugim miejscu podium, tuż za Polskim duetem Kantor/Łosiak. W tym roku wspólnie z Bruno Schmidtem mógł cieszyć się ze zwycięstwa. – Ten turniej był dla nas bardzo ważny, ponieważ nie przyjechałem tu w najlepszej formie. Zrobiliśmy duży progres w trakcie jego trwania, szczególnie mentalnie. Przez cały turniej wziąłem trzy przerwy medyczne, więc to nie były dla nas łatwe zawody. Jesteśmy bardzo usatysfakcjonowani i bardzo zmęczeni – mówił ze złotym medalem na szyi Bruno Schmidt. – Evandro był gigantem tego turnieju. W finale jego zagrywka była potężna od początku do końca, a było to widoczne szczególnie w drugim secie – chwalił swojego boiskowego partnera broniący duetu Evandro/Bruno Schmidt.
W tegorocznej edycji World Tour w Warszawie polskim parom nie udało się awansować do pierwszej ósemki turnieju. Obecnie reprezentanci i reprezentantki Polski przygotowują się do mistrzostw świata, które niebawem odbędą się w Hamburgu, a także do licznych turniejów World Tour, których w kalendarzu jest jeszcze wiele.
World Tour Warsaw: Pierwsze medale rozdane – podsumowanie
Przedostatni dzień zmagań w FIVB Beach Volleyball World Tour Warsaw 2019. Przyniósł on wiele emocji, atrakcji, dobrej zabawy, a przede wszystkim obfitował w siatkówkę plażową na najwyższym poziomie. Z zawodami musiały pożegnać się dwie ostatnie polskie pary męskie – Fijałek/Bryl i Kantor/Prudel. Natomiast po południu trzy pary mogły spiąć się na podium imprezy – zakończył się bowiem turniej kobiet.
Najlepsze okazały się w nim Australijki Mariafe Artacho / Taliqua Clancy, które w finale pokonały amerykański duet Kelley Larsen / Emily Stockman.
Polscy kibice, którzy przybyli od rana, by dopingować polskie duety w turnieju mężczyzn, niestety nie mieli w sobotę wielu powodów do zadowolenia. Grzegorz Fijałek i Michał Bryl, oraz Piotr Kantor i Mariusz Prudel w 1/8 finału przegrali swoje spotkania i odpadli z rozgrywek, zgarniając za ten turniej cenne 400 punktów do rankingu.
Jako pierwsi z warszawskim World Tourem pożegnali się Fijałek i Bryl, którzy w dwóch setach przegrali z Łotyszami Plavins/Tocs. Mecz był bardzo wyrównany i naprawdę niewiele brakowało, by wynik był korzystny dla polskiego zespołu. – Z tą parą graliśmy już kilkukrotnie w tym sezonie. Dzisiaj zmienili trochę taktykę, zaryzykowali. Ja nie poradziłem sobie szczególnie w przyjęciu i to dało im ten mecz. Mamy ich teraz w grupie na mistrzostwach świata, więc trzeba przeanalizować ten mecz, skupić się na treningach i pomścić przegraną. Lepiej przegrać na World Tourze niż w mistrzostwach świata, więc może dobrze, że zdarzyło się to tutaj – podsumował Michał Bryl.
Od razu po tym starciu na boisko centralne wybiegli Piotr Kantor i Mariusz Prudel, a także Włosi Nicolai/Lupo. To spotkanie było jeszcze bardziej zacięte, rozegrano tie-breaka, a zakończenie było dość emocjonujące. Wszystko ze względu na interpretacje akcji biało-czerwonych. – Szkoda, że przegraliśmy, bo był to naprawdę dobry mecz. Nam nie grało się łatwo, ponieważ nie mamy wszystkiego do końca poukładanego, ale było na czym oko zawiesić, jeśli chodzi o grę – podsumował Mariusz Prudel. – Mariusz zrobił duży ukłon w moją stronę, ponieważ miałem w Warszawie nie wystąpić, przez kontuzję Bartka. Jednak zdecydowaliśmy, że będzie to dla mnie dobre przetarcie przed mistrzostwami świata, bo jestem cały czas w treningu. Ten wynik nie jest zawodem, a ja dziękuję Mariuszowi, że dał mi możliwość, by w Warszawie zagrać – zakończył Piotr Kantor.
W kolejnej rundzie turnieju parom, które wyeliminowały Polaków już nie wiodło się tak dobrze i przegrały swoje spotkania. Ostatecznie skład niedzielnych półfinałów jest następujący: Mol, A./Sørum, C. – Krasilnikov/Stoyanovskiy oraz Evandro/Bruno Schmidt – Semenov/Leshukov.
Na koniec dnia nadwiślańskie zmagania zakończyły siatkarki, a wieczorem poznaliśmy triumfatorki World Tour Warsaw 2019. W finale zagrały pary z Australii i Stanów Zjednoczonych, a po dość wyrównanej pierwszej partii, duet Artacho/Clancy pokonał parę Stockman/Larsen. Jest to pierwsze zwycięstwo Australijek w tym sezonie i piąte w karierze. Co ciekawe, amerykańskie siatkarki grę w warszawskim turnieju rozpoczęły już we wtorek, kiedy to rozgrywały spotkanie wewnątrz własnej reprezentacji, ze stawką w postaci kwalifikacji do turnieju głównego. – To był dla nas dobry turniej, wykazałyśmy się w nim dużą cierpliwością. Pogoda była idealna do gry w siatkówkę plażową, a my wykonałyśmy przy tym dobrą robotę – podsumowała złota medalistka World Tour Warsaw 2019 Mariafe Artacho. – Turniej rozpoczęłyśmy od Country Quota i dotarłyśmy aż do finału. To był dla nas świetny turniej, zebrałyśmy sporo doświadczenia. Wiemy co jeszcze musimy poprawić, by rozwinąć się jeszcze bardziej – stwierdziła Kelley Larsen.
(org.)