Dożywocie dla zabójcy prezydenta Pawła Adamowicza. „Zaplanowany mord polityczny z hejtem ze strony TVP”

Proces karny

Sąd Apelacyjny w Gdańsku utrzymał w mocy wyrok dożywotniego więzienia dla Stefana Wilmonta, zabójcy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, wydany w marcu 2023 r. przez sąd niższej instancji.

Do zbrodni doszło pięć lat temu podczas finału WOŚP na Targu Węglowym. Sąd przyznał jednocześnie rację bliskim Pawła Adamowicza, którzy zakwestionowali uzasadnienie wyroku sądu I instancji stwierdzające, że prezydent Gdańska był “przypadkową ofiarą”. Zebrany materiał dowodowy daje podstawy do stwierdzenia, że była to zbrodnia na tle politycznym. Orzeczenie Sądu Apelacyjnego jest prawomocne.

Apelacja i zażalenie w Sądzie Apelacyjnym

31-letni Stefan Wilmont (sąd i sam oskarżony pozwolił na ujawnienie danych personalnych i wizerunku – przyp. red.) odbędzie karę w systemie terapeutycznym. O warunkowe przedterminowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać nie wcześniej niż po 40 latach odbycia kary.

Wyrok sądu I instancji zaskarżył obrońca Stefana Wilmonta. Obrońca domagał się m.in. uchylenia wyroku dożywocia bądź umorzenia sprawy z powodu niepoczytalności sprawcy, ewentualnie nadzwyczajnego złagodzenia kary.

Do Sądu Apelacyjnego wpłynęło też zażalenie wdowy Magdaleny Adamowicz i brata Piotra Adamowicza, oskarżycieli posiłkowych w procesie, na uzasadnienie wyroku Sądu Okręgowego w Gdańsku z dnia 16 marca 2023 r.

Najbliżsi zamordowanego prezydenta Gdańska nie zgodzili się ze stwierdzeniem sądu I instancji, że zabójca wybrał Pawła Adamowicza jako „przypadkową osobę”.

Dlaczego sąd oddalił apelację obrońcy?

W półgodzinnym ustnym uzasadnieniu wyroku przewodniczący składu sędziowskiego Sądu Apelacyjnego Włodzimierz Brazewicz stwierdził, że apelacja obrońcy nie zasługiwała na uwzględnienie.

Obrońca Stefana Wilmonta wnioskował m.in. o sporządzenie czwartej opinii psychiatrycznej.

Przypomnijmy, że w trakcie śledztwa wobec Stefana Wilmonta sporządzone zostały trzy opinie psychiatryczne.

Ostatnia wpłynęła do prokuratury w październiku 2021 r. Uznała ona, że Stefan W. w chwili zamachu miał ograniczoną poczytalność, co oznacza, że może zasiąść w sądzie na ławie oskarżonych. W pierwszej opinii biegli psychiatrzy z Krakowa uznali natomiast, że mężczyzna w chwili popełnienia zbrodniczego czynu nie miał możliwości rozpoznania jego znaczenia i pokierowania swoim postępowaniem. W drugiej opinii zespołu biegłych z Warszawy i Starogardu Gdańskiego, pod kierunkiem wybitnego eksperta prof. Janusza Heitzmana, stwierdzono, że sprawca dokonał zabójstwa w stanie ograniczonej poczytalności.

– Nie ma takiej możliwości, żeby sąd tak długo szukał kolejnych opinii z zakresu psychiatrii i psychologii, która w końcu zadowoliłaby oskarżonego – mówił sędzia Włodzimierz Brazewicz.

Zwrócił uwagę, że jedyna korzystna dla Stefana Wilmonta opinia biegłych psychiatrów z Krakowa była niepełna. Podkreślił jednocześnie, że pozostałe dwie opinie mówiące o ograniczonej poczytalności zabójcy prezydenta Gdańska były przeprowadzone w sposób bardzo rzetelny i obiektywny.

Sąd Apelacyjny zgodził się też z oceną psychiatrów, że nie zabieranie głosu przez Stefana Wilmonta podczas procesu przed Sądem Okręgowym było “zborne i “stanowiło przyjętą linię obrony”.

Nie ma podstaw do nadzwyczajnego złagodzenia kary

Według Sądu Apelacyjnego, nie było też żadnych argumentów prawnych, aby zastosować wobec oskarżonego nadzwyczajne złagodzenie kary.

Sędzia przypomniał, że Stefan Wilmont opowiadał niektórym współwięźniom, że jak wyjdzie na wolność, to wróci “tu już na zawsze”. Przed zabójstwem mężczyzna odsiadywał wyrok 5,5 roku więzienia za napady rabunkowe na placówki SKOK. Opuścił zakład karny w Gdańsku-Przeróbce na początku grudnia 2018 r., a miesiąc później dokonał zamachu na życie prezydenta Gdańska.

– Oskarżony był fanem sztuk walki. W materiale dowodowym sprawy znalazła się zabezpieczona u niego w mieszkaniu książka o operowaniu bronią przez jednostki specjalne. Biegły ze szkoły policyjnej w Słupsku był zdziwiony, że w ogóle tego rodzaju książka jest w powszechnym obiegu. Sąd naradzając się nad wyrokiem również swojego zdziwienia tym nie krył. Ta książka jest bardzo niebezpieczna. To jest podręcznik dla kogoś, kto chce komuś wyrządzić ogromną krzywdę – ocenił Włodzimierz Brazewicz.

Sąd: Paweł Adamowicz nie był przypadkową ofiarą

Sąd Apelacyjny przychylił się do stanowiska najbliższych zamordowanego prezydenta Gdańska, którzy nie zgodzili się ze stwierdzeniem sądu I instancji, że zabójca wybrał Pawła Adamowicza jako „przypadkową osobę, symbolizującą jedynie w umyśle oskarżonego pierwotne źródło krzywdy – postrzegane przez niego tj. wymiar sprawiedliwości w Gdańsku i Platformę Obywatelską”.

To sformułowanie Sąd Apelacyjny wykreślił z treści wyroku.

Włodzimierz Brazewicz zaznaczył, że Stefan Wilmont niejednokrotnie mówił współosadzonym, że po wyjściu z więzienia wyjdzie z Gdańska, bo “tu rządzi Platforma Obywatelska”. – Platforma Obywatelska była dla niego złem i chciał, żeby Jarosław Kaczyński był dyktatorem Polski – podkreślił sędzia.

– W żadnym wypadku nie można mówić o przypadkowości ofiary, gdy popatrzymy na to od słów wypowiadanych w zakładzie karnym po przygotowania. A więc kupienie podręcznika i specjalistycznego noża. To nie był przecież zwykły nóż kuchenny czy “finka”, tylko profesjonalny nóż bojowy – powiedział sędzia.

Ostatnie słowa prezydenta i manifest mordercy

W uzasadnieniu wyroku Włodzimierz Brazewicz zestawił ostatnie słowa Pawła Adamowicza ze sceny podczas finału WOŚP i manifest polityczny zabójcy po zadaniu ciosów nożem.

„Gdańsk jest szczodry, Gdańsk dzieli się dobrem, Gdańsk chce być miastem solidarności. Za to wszystko wam serdecznie dziękuję, bo na ulicach, placach Gdańska wrzucaliście pieniądze, byliście wolontariuszami. To jest cudowny czas dzielenia się dobrem. Jesteście kochani. Gdańsk jest najcudowniejszym miastem na świecie. Dziękuję wam.”

– Są to słowa, które każdy gdańszczanin przyjmuje z dumą. I właśnie w tym momencie oskarżony mówiąc, że chce być sławny, wygłosił to, co powiedział na scenie – powiedział sędzia.

„Halo! Halo! Nazywam się Stefan Wilmont. Siedziałem niewinny w więzieniu. Siedziałem niewinny w więzieniu. Platforma Obywatelska mnie torturowała. Dlatego właśnie zginął Adamowicz.”

– W kontekście złożenia tych dwóch wypowiedzi w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że prezydent Paweł Adamowicz był przypadkową ofiarą oskarżonego. On był na czas działania oskarżonego ofiarą precyzyjnie wyselekcjonowaną. Sąd Apelacyjny nawet nie będzie tłumaczył, dlaczego nadzwyczajne złagodzenie kary poniżej 8 lat nie wchodziło w rachubę. Podczas procesu przed sądem I instancji oskarżony w pismach pisał o sobie, że jest więźniem politycznym i honorowym obywatelem miasta Gdańska. Świadczy to o cynizmie, braku skruchy i ogromnej deprawacji oskarżonego – podkreślono w uzasadnieniu wyroku.

Komentarze po wyroku

Piotr Adamowicz jest zadowolony, że Sąd Apelacyjny usunął z uzasadnienia wyroku sądu niższej instancji zdanie o tym, że prezydent Gdańska był przypadkową ofiarą zamachowca.

– Paweł nie był przypadkową ofiarą tego morderstwa – oświadczył brat prezydenta Gdańska. W zażaleniu do Sądu Apelacyjnego wskazał m.in., że był to zaplanowany mord polityczny, poprzedzony wielomiesięcznym hejtem ze strony TVP na Pawła Adamowicza.

Brat prezydenta był m.in. pytany, czy prawomocny wyrok kończy dla niego żałobę.

– Takich rzeczy nigdy się nie zapomina. To była brutalna, publiczna egzekucja. I to zostaje w głowie. Coraz mniej, ale zostaje. To nie była śmierć naturalna czy z powodu wypadku drogowego. Całą dobę spędziłem na OIOM, kiedy Paweł umierał – odpowiedział Piotr Adamowicz.

Damian Witt, obrońca oskarżonego, powiedział, że wystąpi do Sądu Apelacyjnego o pisemne uzasadnienie wyroku, a następnie rozważy złożenie kasacji do Sądu Najwyższego.
(UMG)

Exit mobile version