25 sierpnia 2024 roku – na Silesia Memoriale Kamili Skolimowskiej w randze Diamentowej Ligi – pobiegnie na Stadionie Śląskim Jakob Ingebrigtsen.
Rekordzista Europy w biegu na 1500 metrów tym razem zaatakuje dwukrotnie dłuższy dystans. – Wszyscy wiedzą, że rekord świata na „trójkę” ma swoje lata. I jego sztab też, a termin tuż po igrzyskach jest wymarzony do ataku – uważa dyrektor mityngu Piotr Małachowski.
– Jak długo trzeba było namawiać Jakoba na powrót na Śląski? – to pytanie, którego w zasadzie nie trzeba było zadawać. – Zanim na dobre zaczęliśmy rozmowy już mieliśmy potwierdzenie – przyznaje Małachowski.
Po spektakularnym występie na „Kamie” w 2023 roku Jakob Ingebrigtsen i jego otoczenie wiedzieli, że ponowna wizyta na śląskim przystanku Diamentowej Ligi będzie kwestią czasu. To w Polsce, tuż przed wylotem na mistrzostwa świata do Budapesztu, będący w fenomenalnej formie Norweg ustanowił aktualny rekord Europy w biegu na 1500 metrów – 3:27.14. Jego wyczyn oklaskiwało 30 tys. fanów Królowej Sportu, którzy nadali kłam tezie, że polska publiczność przychodzi wyłącznie na Polaków lub Armanda Duplantisa. Zresztą, sportowa jakość Ingebrigtsena zdaniem wielu nie jest dużo niższa.
– Ten mityng jest fantastyczny. Dużo o nim słyszałem i pewnie stąd zdecydowałem się w końcu przyjechać na start. Dziękuję, od początku do końca czułem się tu komfortowo – mówił jeden z bohaterów poprzedniej edycji memoriału.
Ingebrigtsen, tak jak wielu innych, może w Polsce liczyć na traktowanie adekwatne do rozmiaru osiągnięć. To w końcu m.in. mistrz olimpijski z Tokio i dwukrotny mistrz świata na 5000 m – z Eugene i Budapesztu. Do tej pory, a nie ma przecież jeszcze 24 lat, zdążył także zebrać w hali i na stadionie aż 11 tytułów mistrza Europy na różnych dystansach. Dlatego kiedy przyjeżdżał w 2023 roku i przedtem poprosił aż o trzech pacemakerów, konkretnie wskazując ich nazwiska, nikt nie robił problemów z ułatwieniem mu drogi po rekord kontynentu. Organizatorzy doskonale pamiętają też jego minę, gdy odbierającym z lotniska okazał się dawny rywal z bieżni Marcin Lewandowski.
– Chłopak był w szoku. Ale myślę, że to są małe miłe rzeczy. Dla kogoś takiego warto było się przejechać. Powspominaliśmy, pogadaliśmy, odpowiedziałem mu też na najważniejsze pytania. A potem pobiegł jak rakieta – śmieje się „Lewy”.
– To geniusz. Chciałabym biegać tak, jak on. Jestem jego wielką fanką! Ma lekkość i dar, z którego korzysta – komplementowała Sofia Ennaoui. – Jego jako zawodnika nie sposób nie szanować. Styl, który ma: odwagę, bezkompromisowość i luz, pociąga widownię – dodawał w nagraniu Lewandowski, który zgadza się z opinią, że Jakob jako postać jest jednym z największych współczesnych magnesów do tej dyscypliny sportu.
Tegoroczny start Ingebrigtsena na Śląskim będzie inny. Po pierwsze i najważniejsze, Norweg niedawno został ojcem, a to zmienia życie każdego mężczyzny. Po drugie, ten występ odbędzie się nie tuż przed, lecz krótko po imprezie docelowej. I tym razem będą to nie MŚ, ale igrzyska olimpijskie.
– To jest sport i nikomu medali na szyi wieszać przed startem nie będziemy. Niemniej, gdyby po nie sięgnął w Paryżu, to wartość tego zawodnika na naszej liście zgłoszeniowej tylko wzrośnie. A że szanse na to są, nie trzeba chyba nikogo przekonywać – zaciera ręce Marek Plawgo, dyrektor ds. komunikacji memoriału.
Najważniejszą zmianą będzie jednak dystans, jaki Jakob przebiegnie tym razem w Kotle Czarownic – nie 1500 m, lecz dwukrotnie więcej.
– Czy to źle, że nie pokaże się w swojej koronnej konkurencji? A skąd. 3000 m oznacza, że dostaniemy podwójną dawkę Ingebrigtsena – puszcza oko Małachowski i po chwili dodaje: – a może też przy okazji zobaczymy rekord świata.
Rekordzistą Europy na 3000 m Ingebrigtsen już jest, bo w finale Diamentowej Ligi w Eugene jesienią uzyskał niesamowity czas 7:23.63 – trzeci najlepszy w dziejach. Z jego obozu można jednak między wierszami wyczytać informację, że gwiazdor nie rozliczył się jeszcze do końca z tym wyzwaniem. A w uszach pobrzmiewa mu nazwisko Daniela Komena – Kenijczyka, któremu w 1996 roku w Rieti zmierzono 7:20.67. Tego rezultatu nie był w stanie zbić nawet potężny Hicham El Guerrouj.
Diamentowa Liga 2024 na Stadionie Śląskim będzie 15. edycją Silesia Memoriału Kamili Skolimowskiej – najważniejszych i największych zawodów lekkoatletycznych w tej części Europy. Występ 25 sierpnia potwierdzili już m.in. tyczkarski geniusz Armand Duplantis i płotkarka Femke Bol. Oboje są aktualnymi rekordzistami świata. Lista gwiazd, z którymi rozmawiają organizatorzy, jest jednak już na tym etapie przygotowań o wiele dłuższa. Co oczywiste, w imprezie wystąpią również najlepsi reprezentanci Polski, na czele z rekordzistką kraju w biegu na 400 m Natalią Kaczmarek czy medalistką halowych MŚ w Glasgow Ewą Swobodą.
Najpiękniejsza liga świata! A w niej Memoriał Skolimowskiej
20 kwietnia w Xiamen Natalia Kaczmarek, Armand Duplantis i inne gwiazdy lekkoatletyki rozpoczęli sezon startów w Diamentowej Lidze. Najbardziej prestiżowy cykl mityngów będzie mieć w tym roku 15 przystanków. Wśród nich, już po raz trzeci, znalazł się Silesia Memoriał Kamili Skolimowskiej. 15. edycja imprezy odbędzie się 25 sierpnia na Stadionie Śląskim.
Jeżeli w jednym momencie, na jednym stadionie kibice mogą zobaczyć tuzin mistrzów olimpijskich i rekordzistów świata, sypiących historycznymi wynikami jak z rękawa, to musi być coś wyjątkowego. Takie dokładnie są zawody Diamentowej Ligi – najważniejsze, jakie każdego roku znajdują się w kalendarzu World Athletics.
Pierwszym z przystanków sezonu 2024 jest chińskie Xiamen. Od razu, na „dzień dobry”, z udziałem polskiej medalistki ostatnich mistrzostw świata.
– Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam taki głód biegania, kiedy ostatnio na tym etapie przygotowań czułam się tak dobrze i tak bardzo chciałam pracować. Mam nadzieję, że to są dobre symptomy. Przede mną wielkie cele, bo takie założyłam sobie z trenerem Markiem Rożejem. Zachęcona ostatnim rokiem, nabrałam odwagi, żeby sięgać wyżej. Nie boję się wyzwań. Pora rozpocząć do nich drogę – mówi Natalia Kaczmarek, specjalistka od biegu na 400 metrów, druga najszybsza biegaczka na tym dystansie w polskich tabelach wszech czasów (49.48 s).
W Chinach liderkę naszej kadry od razu czeka poważny sprawdzian. Jej rywalkami będą m.in. mistrzyni olimpijska Marileidy Paulino i trzecia na MŚ w Budapeszcie Sada Williams.
– To bardzo ważne. To z nimi chcę się porównywać tego lata – przekonuje Kaczmarek i dodaje, że na równie mocną obsadę ma nadzieję także 25 sierpnia. Tego dnia Diamentowa Liga po raz trzeci zawita na Stadionie Śląskim, w ramach 15. Silesia Memoriału Kamili Skolimowskiej. To z tej imprezy ona, a także m.in. wicemistrzyni świata w hali w biegu na 60 metrów Ewa Swoboda mają swoje rekordy życiowe.
– Dla każdego polskiego lekkoatlety „Kama” stała się priorytetowym celem. Dla mnie, rodowitej Ślązaczki, która kocha biegać u siebie i żyje wrzawą z trybun, to dzień, który już w kalendarzu mam zaznaczony grubym markerem. Żeby pamiętać, do kiedy trzymać formę! – puszcza oko Swoboda. Przed rokiem to u nas pierwszy raz w karierze pobiegła na 100 metrów poniżej 11 sekund (10.94 s). – Dzięki temu wiem, że stać mnie na powtórkę. Najlepiej za każdym razem.
Oczywiście, wśród 15 mityngów tegorocznego sezonu Diamentowej Ligi nie wszędzie zobaczymy te same nazwiska. Zwykle konkretne konkurencje w etapach kwalifikacyjnych pojawiają się 4-8 razy. W nich lekkoatleci zbierają punkty do rankingu, które następnie pozwalają im na występ w wielkim finale. W tym roku odbędzie się w Brukseli w dniach 13-14 września. Ostatnio na podium stanęło dwoje Polaków – Kaczmarek w biegu na 400 m oraz Norbert Kobielski w skoku wzwyż.
– W świecie, który daje coraz więcej doznań i w którym człowieka coraz trudniej zaskoczyć, Diamentowa Liga nadal jest sportowym magnesem. I to jest wielka wartość sama w sobie. To zbiór fantastycznych postaci, do którego wstęp mają wyłącznie najwięksi. Elita. A ta w dodatku odwiedza topowe lokalizacje. W kalendarzu znów znalazło się m.in. Monako, Lozanna, Paryż, Rzym czy Londyn. I oczywiście Śląsk – podkreśla Marek Plawgo, dyrektor ds. komunikacji „Kamy”.
– Miejsca to jedno, obsada to drugie. Ale trzecie to nagrody. Te w Diamentowej Lidze są naprawdę godne, to też nadaje cyklowi prestiżu – mówi Swoboda.
Tym razem, w sezonie olimpijskim, będzie podobnie. W każdej z 32 konkurencji w finale czekają duże pieniądze, w tym czek na 30 tysięcy dolarów dla zwycięzcy. Regulamin przewiduje też 10 tys. dol. za każdy triumf w zawodach kwalifikacyjnych. Dodatkowo World Athletics honoruje triumfatorów dzikimi kartami na mistrzostwa świata i imponującą statuetką z diamentem.
– Wiem z własnego doświadczenia: poza kilkoma wyjątkami to są bardzo godne stawki. I już samo to sprawia, że jadąc na Diamentową Ligę, zawsze dajesz z siebie jako zawodnik sto jeden procent – przyznaje Piotr Małachowski. Dyrektor sportowy „Kamy” jako jedyny dotąd Polak triumfował w tej serii. Co więcej, dokonał tego aż czterokrotnie. – Mamy jako Polska kilka argumentów, abym tego lata przestał być w tym gronie jedyny – uważa były dyskobol.
W tym roku, z racji historycznie wczesnego terminu mistrzostw Europy, tylko do końca maja kibiców – poza Xiamen – czekają jeszcze mityngi w Szanghaju (27.4), Dosze (10.5), Rabacie (19.5), Eugene (25.5) i Oslo (30.5). Później cykl odwiedzi 2 czerwca Sztokholm, Paryż (7.7), Monako (12.7) i Londyn (20.7), a po igrzyskach jeszcze Lozannę (22.8), Śląsk (25.8), Rzym (29.8). Na wrzesień zaplanowano Zurych (5.9) i wielki finał w Brukseli (13-14.9).
– Kalendarz jest ułożony tak, żeby wypełnić całe lato. Najpierw da zawodnikom przestrzeń na zbudowanie formy do najważniejszego punktu sezonu, a później czas na pójście na fali ewentualnego sukcesu olimpijskiego – zauważa Plawgo. – Cieszy mnie, że Polska tym razem odegra tę drugą rolę.
– Będziemy chcieli zapełnić listy startowe medalistami z Paryża – bez ogródek deklaruje Małachowski.
Już teraz wiadomo, że oprócz Kaczmarek i Swobody przyjazd na Stadion Śląski 25 sierpnia potwierdził m.in. Armand Duplantis i Femke Bol – rekordzista świata w skoku o tyczce i najszybsza biegaczka na 400 m w hali w historii. Wkrótce organizatorzy 15. Silesia Memoriału Kamili Skolimowskiej ogłoszą kolejne nazwiska gwiazd.