Hubert Hurkacz wygrał w środę turniej na twardych kortach w Delray Beach (z pulą nagród 418 195 dol.).
Pierwszy wywalczył w sierpniu 2019 roku, również w USA, na „betonie” w Winston-Salem.
W środowym finale Hubert, rozstawiony z numerem czwartym, pokonał pewnie Amerykanina Sebastiana Kordę 6:3, 6:3, w ciągu godziny i 12 minut. Polski tenisista nie stracił w całej imprezie nawet seta, w czterech rozegranych meczach (w pierwszej rundzie miał „wolny los”). To już jego drugi tytuł w cyklu ATP Tour.
– Nie spodziewałem się, że tak dobrze rozpocznę sezon. Chociaż byłem bardzo dobrze przygotowany do tego startu i tuż przed nim poprawiłem kilka ważnych elementów w swojej grze, pracując intensywnie z trenerem Craigiem Boyntonem. Cieszę się bardzo z tego zwycięstwa i z udanego powrotu do rywalizacji w Tourze. Tym bardziej, że zagrałem tu kilka bardzo dobrych meczów. Jestem zadowolony ze swojej formy, chociaż na pewno przed Australian Open czeka mnie jeszcze dużo pracy i treningów już tam na miejscu – powiedział po zwycięstwie
W Delray Beach Hubert zarobił 30 814 dolarów. Zdobył też 250 punktów do rankingu ATP Tour, co da mu awans z 35. na 29. pozycję (najwyżej dotychczas był notowany na 28. miejscu).
– Na ten sezon nie stawiamy sobie z moim Craigiem celów rankingowych. Celem jest poprawianie mojej gry. Wiadomo, że chciałbym w każdym turnieju dochodzić jak najdalej i wygrywać, ale najważniejsze jest to żebym jak najlepiej grał w tenisa. Jeśli wszystko będzie ok, to wyniki w turniejach przyjdą. Na pewno igrzyska będą szczególnym startem dla mnie, bo reprezentowanie Polski na olimpiadzie to wielka sprawa i moim marzeniem jest zdobycie medalu – powiedział Hurkacz.
W sierpniu w Tokio Hubert odnotuje olimpijski debiut. Oprócz startu w singlu, planuje tam też występ w deblu razem z Łukaszem Kubotem, dwukrotnym triumfatorem imprez wielkoszlemowych w grze podwójnej (Australian Open 2015 i Wimbledon 2017) i ćwierćfinalistą Wimbledonu w singlu (2013).
– Po Delray Beach czeka mnie od razu przelot do Australii, kwarantanna i treningi na miejscu, a na początku lutego start w Melbourne w turnieju ATP poprzedzającym Australian Open, no i sam występ w Wielkim Szlemie. Tak wygląda plan na najbliższe tygodnie, a co dalej, na razie jeszcze nie ustalaliśmy dokładnie. Na pewno nie będzie to łatwy rok. Przez koronawirusa trudno jest precyzyjnie zaplanować starty z dużym wyprzedzeniem, bo wszystko ciągle się zmienia. Ale na pewno z Łukaszem będziemy chcieli w miarę możliwości potrenować, a może też zagrać jakieś turnieje razem przed igrzyskami, jeśli to będzie możliwe – dodał Hubert.
Obowiązkowa dwutygodniowa kwarantanna w Melbourne będzie dość dużym wyzwaniem dla wszystkich uczestników Australian Open. Większość czasu będą spędzać w hotelach. Wszelkie naruszenia regulaminu będą surowo karane grzywnami, a poważniejsze nawet deportacją.
– Myślę, że nie będzie tak źle (śmiech) Już jesteśmy przyzwyczajeni do obostrzeń. Wiadomo, że nie jest to normalny rytm turniejów, treningów i wypoczynku, ale trzeba umieć się adaptować. Przede wszystkim w trakcie dwutygodniowej kwarantanny będziemy mogli przebywać po pięć godzin dziennie poza hotelem, wliczając dojazdy. Czyi mniej więcej dwie godziny na korcie i półtorej na treningu ogólnorozwojowym. Pozostały czas będziemy musieli spędzać w pokojach. Dopiero w trakcie turnieju nie będziemy już przebywać w takiej ścisłej izolacji – powiedział Hurkacz.
Pod koniec listopada Hurkacz, razem z Kacprem Żukiem i Wojciechem Markiem (obaj PZT Team), solidnie pracował nad kondycją i przygotowywał się do nowego sezonu w polskich Tatrach.
– To był bardzo fajny czas, który spędziłem z Kacprem i Wojtkiem na intensywnych treningach bez rakiet. Było sporo ćwiczeń na siłowni, biegania po górach i wiele innych zajęć wzmacniających, a nawet wspinaczka na Kasprowy Wierch. Myślę, że ten czas przygotowawczy w Tatrach zaprocentuje na początku sezonu, bo naprawdę mocno się przygotowywałem do niego. Ostatnie szlify jeszcze zbierałem na Florydzie i tam czekałem na start sezonu – wspomina Hubert.
Najlepszy obecnie polski tenisista od dawna pracuje z amerykańskim trenerem Craigiem Boyntonem w Saddlebrook. Tam zastała go pierwsza fala pandemii, więc spędził na wiosnę kilka miesięcy, zanim w lipcu pojawił się w kraju i wystartował w 94. Narodowych Mistrzostwach Polski w Bytomiu.
– To był dość dziwny rok, zresztą chyba dla wszystkich. Ale tenisowo, na pewno miałem fantastyczne otwarcie, bo w styczniu wygrałem kilka spotkań z bardzo dobrymi rywalami. Szczególnie ważne było dla mnie zwycięstwo nad Dominikiem Thiemem, który potem był w wielkoszlemowym finale w Australian Open. Potem szło trudniej, bo przegrałem kilka bardzo wyrównanych meczów, w których decydowały dosłownie jedna czy dwie piłki. Czasem brakło mi trochę szczęścia, może też determinacji w decydujących momentach. Dlatego podczas wiosennego pobytu w USA dużo z Craigiem pracowaliśmy nad stroną mentalną i wierzę, że to zaprocentuje teraz – uważa Hurkacz.
Na jesieni Hubert odnotował najlepszy deblowy wynik w dotychczasowej karierze – zwyciężając w imprezie ATP Masters 1000 w paryskiej hali Bercy, razem z Felixem Auger-Aliassime. Właśnie z Kanadyjczykiem ma wystąpić w Australian Open.