Morze Bałtyckie dzieli się z nami swoimi bogatymi zasobami, daje nam tlen którym oddychamy, przyczynia się do regulacji klimatu.
Zachód Słońca nad morzem to niewątpliwie jeden z najpiękniejszych widoków w Polsce. Jak my, ludzie odwdzięczamy się naszemu morzu? Przez nas Bałtyk choruje. Rewanżujemy się powiększającymi się martwymi strefami, całkowicie pozbawionymi tlenu, do granic wytrzymałości poławiamy stada bałtyckich ryb i wyrzucamy do morza coraz większe ilości plastiku.
W Dzień Ochrony Morza Bałtyckiego (22 marca), zwracamy uwagę na 3 poważne choroby, z którymi walczy dzisiaj Bałtyk.
Martwe morze
Sinice są corocznym utrapieniem turystów wypoczywających nad Bałtykiem. Zakwity wód pojawiają się tak często, że już się do nich przyzwyczailiśmy i traktujemy jak coś naturalnego dla naszego morza. Nie zastanawiamy się, co je powoduje. Odpowiedź jest niestety przewidywalna: człowiek. Zlewisko Bałtyku, czyli obszar, z którego wody powierzchniowe i podziemne spływają do morza, jest czterokrotnie większy od samego morza. Obejmuje 14 krajów oraz ponad 85 milionów mieszkańców. Dlatego też działania prowadzone na lądzie, takie jak np. produkcja rolna i przemysłowa, mają ogromny wpływ na morze.
Do Morza Bałtyckiego wpływają ogromne ilości składników odżywczych, zwłaszcza azotu i fosforu. Prowadzi to do eutrofizacji, czyli przeżyźnienia morza. Zbyt duże ilości związków azotu i fosforu w wodzie tworzą idealne warunki do zakwitów glonów i sinic. Obumierające glony opadają na dno zbiornika, gdzie ulegają rozkładowi. Do procesu tego zużywany jest tlen zgromadzony w przydennych warstwach wody. Gdy brakuje tlenu, wzrasta ilość bakterii beztlenowych, które kontynuują rozkład, a jednocześnie produkują szkodliwy dla organizmów morskich, siarkowodór. W ten sposób powstają obszary o obniżonej ilości tlenu lub całkowite pustynie tlenowe (martwe strefy), w których zamiera wszelkie życie. Powierzchnia martwych stref w Bałtyku wzrosła 10-krotnie w ciągu ostatnich 120 lat i zajmuje około 17% powierzchni morza.
Skąd w wodzie azot i fosfor?
Źródłem azotu i fosforu, trafiającego rzekami do morza, jest przede wszystkim działalność rolnicza (aż 50%). Niestety ciągle stosuje się zbyt duże ilości nawozów oraz nieodpowiednio składuje się odchody zwierzęce. Sytuację pogarsza również niedostateczne oczyszczanie ścieków komunalnych i przemysłowych.
Prognozy na najbliższe lata wskazują, że produkcja rolna będzie wciąż rosła, dlatego aby zminimalizować szkodliwe skutki eutrofizacji najważniejsza jest edukacja rolników i stosowanie praktyk rolniczych mających na celu zatrzymanie związków biogennych w gospodarstwie, tak aby nie trafiały do rzek, a następnie do Bałtyku. W tym celu Fundacja WWF organizuje konkurs „Rolnik Roku regionu Morza Bałtyckiego” skierowany do rolniczek i rolników, którzy w swoich gospodarstwach stosują praktyki przyjazne środowisku morskiemu.
Coraz mniej ryb w Bałtyku
Nowoczesna flota rybacka daje nam możliwość poławiania ogromnych ilości ryb, a limity połowowe ustalane są często na zbyt wysokim poziomie, wbrew jasnym rekomendacjom naukowców. Przełowienie zagraża stabilności populacji bałtyckich ryb i może prowadzić do znacznych spadków ich liczebności. Istotnym problemem są także nielegalne, nieraportowane i nieuregulowane połowy oraz częste nieprzestrzeganie obowiązku wyładunku połowu w portach.
Już teraz obserwujemy skutki niedostosowania w poprzednich latach limitów połowowych do wytrzymałości ekosystemów Morza Bałtyckiego – są to m.in. obowiązujący całkowity zakaz kierunkowych połowów na wschodnim stadzie bałtyckiego dorsza, a także stan zagrożonego stada śledzia w Bałtyku Zachodnim.
Aby zachować populacje ryb Morza Bałtyckiego, nie tylko dla nas, ale także dla przyszłych pokoleń konieczne jest przejście na zrównoważone rybołówstwo, czyli takie, które można określić jako połowy odpowiednich gatunków ryb i innych organizmów morskich na dopuszczalnym poziomie, przy respektowaniu oficjalnego doradztwa naukowego i zastosowaniu zrównoważonych technik połowowych. Organizacja WWF Polska od lat zabiega o ustalanie corocznych limitów połowowych zgodnych z rekomendacjami naukowców, efektywną kontrolę jednostek rybackich, o nowe inwestycje w bardziej selektywne i przyjazne środowisku naturalnemu techniki połowowe.
Bałtyk tonie w sieciach
Aż 1/3 wszystkich odpadów plastikowych trafia do środowiska naturalnego – znaczna część do mórz i oceanów. Bałtyk, jako morze dość płytkie; o średniej głębokość wynoszącej 54 metry (dla porównania średnia głębokość Morza Śródziemnego to około 1500 metrów) i prawie całkowicie zamknięte, jest szczególnie narażone na zaleganie odpadów. Ogromnym problemem są zagubione lub utracone sieci rybackie, tzw. „sieci widmo”.
Szacuje się, że w wyniku sztormów, kolizji, lub zaczepienia się o zalegające pod wodą wraki, bałtyccy rybacy gubią od 5 000 do 10 000 sztuk sieci rocznie. W polskiej części Bałtyku, takich sieci może zalegać nawet kilkaset ton.
Zagubione sieci nadal robią to, do czego zostały zaprojektowane – łowią. Ich zdolność połowowa utrzymuje się na poziomie 20% przez pierwsze pół roku od zagubienia, spadając do 6% w kolejnych miesiącach. Przy ustanawianych rokrocznie limitach połowowych na najwyższym możliwym poziomie, te dodatkowe 6% przyłowu może znacznie zaburzać równowagę stad ryb. Sieci widma stanowią również niewidoczną, śmiertelną pułapkę dla ssaków morskich oraz ptaków, które nurkują w celu zdobywania pożywienia i zaplątują się w sieci.
Aby zobrazować skalę problemu, Fundacja WWF nakręciła film dokumentalny „Widmo Bałtyku”. To podsumowanie projektu Marelitt Baltic, trwającego od 2016 do 2019 roku, którego celem było znalezienie systemowych rozwiązań problemu zagubionych sieci rybackich w Morzu Bałtyckim. Dzięki wspólnej pracy partnerów z Polski, Szwecji, Niemiec i Estonii takie rozwiązania powstały. Ich podsumowanie, w formie rekomendacji do wdrożenia, zebrane zostały w podręczniku „The Baltic Sea Blueprint – Kompleksowy plan działania dotyczący zagubionych sieci rybackich”.
Do tej pory Fundacja WWF wyłowiła aż 300 ton sieci widmo.
Czy Bałtyk ma szansę wyzdrowieć?
Rok 2020 miał być decydujący dla Morza Bałtyckiego. Niestety kraje Unii Europejskiej nie zrealizowały żadnego z celów związanych z ochroną ekosystemów morskich, jakie zgodnie z prawem, obowiązywały nas do roku 2020. A przecież UE to więcej wody niż lądu. Jako jedna z głównych sił ekonomicznych, powinniśmy stanowić wzór działań, mających na celu zachowanie ekosystemów morskich. Niestety jest zupełnie odwrotnie! Zapomnieliśmy, że nasze życie zależy od ich stanu. Pamiętajmy, że mamy prawo i powinniśmy domagać się od rządzących ochrony naszego cennego ekosystemu bałtyckiego. Nie mamy czasu! Dla zdrowego Bałtyku musimy działać już teraz!
(WWF)