Budapeszt. Natalia Kaczmarek wicemistrzynią świata w biegu na 400 metrów

Pierwsza Europejka od dekady z medalem globalnego czempionatu na dystansie 400 metrów

Natalia Kaczmarek napisała w Budapeszcie piękną historię zostając pierwszą od czasów Ireny Szewińskiej polską medalistką globalnej imprezy w biegu na 400 metrów.

Na Narodowym Stadionie Lekkoatletycznym w stolicy Węgier Polka zdobyła srebrny medal, uzyskując czas 49.58.

Polka nie zaczęła tego biegu tak mocno jak rywalki. W pierwszej części dystansu bardzo mocno ruszyła Holenderka Lieke Klaver, co przypłaciła ostatecznie słabszym finiszem i dalszą lokatą. Kaczmarek nie oglądała się jednak na rywalki i biegła swoim tempem.

– Wiedziałam, że nie mogę się dać podpuścić gdyż moim atutem jest ostatnia prosta i jak na nią wyjdę i będę miała kontakt z rywalkami to będzie dobrze. Gdzieś tam na początku Klaver mnie dogoniła, ale pomyślałam sobie wtedy, że nie ma rywalek. Jestem tylko ja i jak zrobię to co trzeba to będzie medal. Na końcu trochę mnie ścięło, ale teraz to nie jest ważne. Najważniejsze, że mam ten medal – powiedziała Kaczmarek.

Podopieczna Marka Rożeja podczas mistrzostw świata w Budapeszcie uzyskała najpierw drugi (49.50), a potem trzeci wynik w karierze, czyli 49.57. Została jednocześnie pierwszą Europejką od dekady z medalem globalnego czempionatu na dystansie 400 metrów.

– Na imprezach docelowych nie chodzi o bicie rekordów życiowych. Najważniejsze jest jednak, ze mam srebrny medal, a na życiówki przyjdzie jeszcze pora – dodała.

Budapeszt. MŚ World Athletics Championships. Natalia Kaczmarek (fot. Tomasz Kasjaniuk/PZLA)

Nie zawiodła główna faworytka do zwycięstwa, czyli reprezentantka Dominikany Paulino.

– Mówiłam, że ona będzie faworytką do złota. Bieg poniżej 49 sekund tutaj nie był jeszcze w moim zasięgu. Raz z nią już w tym roku wygrałem, ale wierzę, że jeszcze kiedyś ją dogonię. Tym razem to ona była lepsza – przyznała zawodniczka reprezentacji Polski.

Natalia Kaczmarek została w Budapeszcie pierwszą polską medalistką globalnej imprezy w biegu na 400 metrów od czasów sukcesów na tym dystansie Ireny Szewińskiej. Od biegów legendarnej Polki minęło przeszło 45 lat.

– To jest coś niesamowitego. W tamtym roku zdobyłam medal mistrzostw Europy, ale indywidualnie trochę zostało do zdobycia. Teraz już mam kolejny medal dużej imprezy i to dodaje skrzydeł. Wierzę, że będę przesuwać swoje granice i powalczę o medal za rok na igrzyskach w Paryżu – zapewniła Kaczmarek.

Błąd na przedostatnim płotku zaważył o tym, że Pia Skrzyszowska ostatecznie zakończyła bieg półfinałowy na dystansie 100 metrów przez płotki na czwartym miejscu. Uzyskała czas 12.71. Polska płotkarka sama przyznała, że w tym sezonie zahaczanie płotków to jej najczęstszy błąd. 

– Ten sezon mogę podsumować jako sezon potknięć o płotki. Jak rok temu chyba nie zahaczałam żadnego. Pokazałem trochę ryzyka, czyli szłam od początku szybko i agresywnie. Nie miałam pierwszej pozycji w tym biegu, więc próbowałam gonić. Chciałam coś skrócić i przyspieszyć i wtedy pojawił się błąd. Takie są płotki – podsumowała Skrzyszowska, która przyznała, że była w Budapeszcie w stanie poprawić rekord życiowy. 

Budapeszt. MŚ World Athletics Championships. Pia Skrzyszowska (fot. Tomasz Kasjaniuk/PZLA)

Malwina Kopron po pierwszym nieudanym rzucie w kolejnych poprawiała najlepszy rezultat sezonu, osiągając 71.48 oraz 72.35.

– Nie jestem przygotowana na rekord życiowym, ale z pewnością mogę uzyskiwać najlepsze wyniki sezonu. Już treningi w Spale pokazały, że mogę rzucać ok. 73 metrów. W finale chcę powalczyć o minimum olimpijskie, to będzie mój cel – powiedziała Malwina Kopron, która awans wywalczyła z małym q.

W grupie B rzucała Anita Włodarczyk. Nasza rekordzistka w najdalszej mierzonej próbie rzuciła 71.17 i nie awansowała do finału.

– Sama jestem zdziwiona, że jestem taka spokojna po tym konkursie. Byłam chyba za spokojna. Fajnie, że nie było stresu, ale ten spokój mnie rozleniwił. Trzynaste miejsce, zatem niech to będzie szczęśliwa trzynastka. Nie uznam tego za pech – przyznała Włodarczyk.

Poza finałową dwunastką znalazła się również trzecia z naszych zawodniczek, czyli Aleksandra Śmiech (69.76).

Niespełna pół sekundy zabrakło Alicji Konieczek do zajęcia piątego, premiowanego awansem do finału, miejsca. W biegu na 3000 metrów z przeszkodami walcząca do ostatnich metrów Polka uzyskała czas 9:23.45. Poprawiła tym samym rekord życiowy i umocniła się na trzecim miejscu w polskich tabelach historycznych. Rywalizująca w drugim z trzech biegów jej siostra Aneta finiszowała jedenasta z czasem 9:45.61. 

Na eliminacjach udział w konkursie trójskoku zakończyła Adrianna Laskowska. Polka w kolejnych próbach uzyskała 13.69, 13.66 oraz 13.51 i ostatecznie będąc sklasyfikowaną na dalszym miejscu nie uzyskała awansu do finału.

Dobre skoki w eliminacjach oddali Piotr Lisek i Robert Sobera. Obaj zaliczyli 5.75 i awansowali do sobotniego finału.

– Myślę, że w finale będzie kompletnie nowe rozdanie kart. To będzie zupełnie inny konkurs. Będzie inna aura, inna pora. Z pewnością będzie ciekawie – zapewniał Piotr Lisek dodając, że bardzo cieszy się z awansu do finału Roberta Sobery, który już podczas niedawnych mistrzostw Polski sygnalizował zwyżkę formy. Wrocławianin potwierdził to w eliminacjach mistrzostw świata. Wynik 5.75 to jego najlepszy rezultat od przeszło siedmiu lat.

– Sam się zaskoczyłem tym skokiem na 5.75. Dobrze czułem się już w Gorzowie, ale tam nie ryzykowałem. Tutaj natomiast zaryzykowałem i to się opłaciło. Już przed wyjazdem do Budapesztu czułem, że jest nieźle – przyznał Sobera.

Po jednym nieudanym podejściu na 5.70 podopieczny Dariusza Łosia zdecydował się na przełożenie pozostałych prób na kolejną wysokość.

– Warunki były ciężkie, a pokonanie 5.70 nic mi nie dawało. Wolałem oszczędzić siły na 5.75. Skupić się na te dwa skoki i to była dobra decyzja – mówił zadowolony tyczkarz z Wrocławia.

Budapeszt. MŚ World Athletics Championships. Piotr Lisek (fot. Tomasz Kasjaniuk/PZLA)

Paweł Wojciechowski po zaliczeniu 5.35 miał trzy nieudane próby na 5.55.

Dobrze w eliminacyjnym biegu na 200 metrów spisała się Krystsina Tsimanouskaya, która była szósta, ale uzyskała czas 22.88 będący przepustką do półfinału.

– Jestem bardzo szczęśliwa. Trochę było gorąco i to przeszkadzało na rozgrzewce. Starałam się jednak skupić tylko na tym żeby pokazać iż jestem dobrze przygotowana. Nie patrzyłam nawet na pozostałe biegi, byłam skoncentrowana na własnym występie. Moim celem minimum na mistrzostwa świata to był awans do półfinału i to się udało – przyznała.

Do kolejnej rundy rywalizacji w biegu na 200 metrów nie awansowała Martyna Kotwiła, która finiszowała szósta w piątej serii eliminacyjnej z czasem 23.34.

W rywalizacji mężczyzn Albert Komański z czasem 21.16 był siódmy w serii eliminacyjnej i nie awansował do półfinału.

Środowy poranek nie był dobrym czasem dla polskich specjalistek od biegania na 800 metrów. W pierwszej serii mocno zaczęła Angelika Sarna. Biegła nawet na pozycji liderki, ale zabrakło jej sił by zawalczyć o bezpośredni awans i finiszowała szósta z czasem 2:01.78. Chwilę później, w drugiej serii, ósma finiszowała Margarita Koczanowa (2:03.23). Tą samą lokatę zajęła w siódmym biegu Anna Wielgosz, która pokonała 800 metrów w czasie 2:03.61.

Exit mobile version