30 września Wielka Brytania zamknęła swoją ostatnią elektrownię węglową.
Nowa analiza Greenpeace pokazuje, że w Polsce węgiel także odchodzi do lamusa. Do 2035 roku zostaną najpewniej zamknięte wszystkie elektrownie opalane węglem. Jeśli rząd Donalda Tuska szybko nie odblokuje odnawialnych źródeł energii, lukę po węglu w większym stopniu wypełni importowany gaz.
- Jako jedyny kraj w UE Polska nadal nie ma wyznaczonej oficjalnej daty odejścia od węgla w elektroenergetyce, a rząd nadal planuje jego wydobycie i spalanie co najmniej do 2049 r. Aby pozostać na ścieżce ochrony klimatu wyznaczonej przez cel Porozumienia Paryskiego, Polska — tak jak inne kraje Globalnej Północy — powinna odejść od węgla do 2030 roku.
- Większość polskich elektrowni węglowych zostanie najpewniej zamknięta w ciągu najbliższych pięciu lat ze względów technicznych i ekonomicznych. Po wygaśnięciu kontraktów z rynku mocy, co dla większości elektrowni węglowych nastąpi w 2028 roku lub wcześniej, funkcjonowanie tych elektrowni będzie nieopłacalne. Jedynie 5 bloków węglowych (z 74 działających obecnie) ma podpisane kontrakty do 2035 r. Po tym czasie one również staną się nieopłacalne.
- W ciągu najbliższej dekady Polska będzie się mierzyć z koniecznością wypełnienia luki po węglu. Nasz kraj ma ogromny potencjał rozwoju odnawialnych źródeł energii, które będą generować tańszą energię niż ta z węgla czy gazu. Potrzeba jednak strategii, która ten potencjał w pełni wykorzysta. Pierwszym krokiem powinno być odblokowanie wiatraków. Jeśli nie zbudujemy OZE, węgiel w dużej mierze zastąpi energia z drogiego i importowanego gazu. Obecne plany zakładają pięciokrotne zwiększenie zużycia gazu w elektroenergetyce do 2034 roku.
– Politycy muszą spojrzeć prawdzie w oczy: wchodzimy w ostatnią dekadę węgla w polskiej energetyce i potrzebujemy strategii energetycznej, która nas na to przygotuje. Połowa elektrowni węglowych najpewniej odejdzie na zasłużoną emeryturę już w ciągu najbliższych czterech lat! Polska jest ostatnim krajem Unii Europejskiej, który nie ma oficjalnej daty odejścia od węgla w energetyce – mówi Katarzyna Szeniawska, autorka analizy, koordynatorka kampanii Klimat i Energia w Greenpeace Polska.
W analizie pt. „Ostatnia dekada węgla” zestawiono planowane daty zamknięcia elektrowni węglowych przedstawione przez spółki energetyczne, dane Polskich Sieci Elektroenergetycznych oraz terminy wygasania tzw. kontraktów mocowych, dzięki którym obecnie opłaca się produkcja prądu z węgla. Z analizy wynika, że większość elektrowni węglowych zostanie najpewniej wyłączonych do 2028 roku włącznie, a ostatnie elektrownie na węgiel przejdą na emeryturę zapewne w 2035 roku. Polska posiada ogromny potencjał rozwoju odnawialnych źródeł energii, które mogą wypełnić lukę po węglu. W ciągu dekady pierwszoplanowe rolę mogą odgrywać wiatraki na lądzie, wiatraki na morzu i fotowoltaika. Dużą rolę mogą odgrywać też taniejące magazyny energii, które pozwolą lepiej wykorzystywać zieloną energię. Jednak wymaga to zmiany polityki energetycznej, która obecnie mocno stawia na gaz. Zgodnie z prognozami PSE, zużycie gazu w elektroenergetyce wzrośnie pięciokrotnie do 2034 roku.
– Zaczyna się właśnie „ostatni taniec” węgla. W naszej energetyce potrzebujemy nowych graczy. Choć OZE biją w Polsce kolejne rekordy, to rozwijają się na zaciągniętym hamulcu. Jeśli rząd szybko nie odblokuje wiatraków, lukę po węglu zastąpi w dużej mierze gaz. To byłby fatalny scenariusz dla Polski — zamiast taniej i czystej energii produkowanej w Polsce, politycy uzależniliby nas od drogiego i importowanego paliwa. To oznaczałoby podwyżki cen prądu, poważne problemy gospodarcze i zagrażałoby to naszemu bezpieczeństwu energetycznemu – mówi Marek Józefiak, rzecznik i ekspert ds. polityki ekologicznej w Greenpeace Polska.
W sierpniu 2024 roku udział węgla w produkcji energii elektrycznej spadł do historycznie niskiego poziomu 51%. Przez ostatnie pół roku, od marca do sierpnia, odnawialne źródła energii produkowały rekordowe ilości energii — od 30 do 36% prądu w Polsce. Największy udział w produkcji zielonego prądu w Polsce mają wiatraki na lądzie — ok. 15% w skali roku. Szacuje się, że już w kilka lat po liberalizacji przepisów ich moce mogłyby wzrosnąć o 80%. Oprócz taniej i czystej energii elektrownie wiatrowe mogą przynieść Polsce nawet sto tysięcy miejsc pracy i wzrost PKB porównywalny z całym sektorem turystyki.