Bruce Iglauer – prezydent legendarnej bluesowej wytwórni Alligator – określa ją mianem „ukochanego dziecka Amy Winehouse i Little Richarda”.
Klasyczny rock’n’roll i blues z głębi duszy zagrane z punkową energią. Żywiołowe i widowiskowe koncerty. W dwóch słowach – Lindsay Beaver. Kanadyjska artystka to jedna z gwiazd 39 Rawa Blues Festival. 12 października wystąpi ze swoim zespołem w katowickim „Spodku”.
Lindsay pochodzi z Kanady, ale obecnie mieszka w Teksasie. – Perkusistka i wokalistka, odkryta i wprowadzona na szeroką scenę przez Bruce’a Iglauera, szefa wspomnianej już wytwórni Alligator. Wykonuje rock and rolla i bluesa, gatunki wciąż istniejące w zadziwiającej symbiozie, pod warunkiem, że uprawia się je pozostając blisko ich źródeł. Tak właśnie, jak to czyni jedna z nielicznych śpiewających perkusistek ze swoją grupą – rekomenduje artystkę Marek Jakubowski, autor „Małego leksykonu bluesa”, członek Rady Artystycznej Festiwalu.
Beaver dorastała w robotniczej rodzinie, w której muzyka odgrywała ważną rolę. Od dziecka uwielbiała śpiewać, szczególnie upodobała sobie muzykę soul. Potem odkryła hip hop, zafascynowała się Tupakiem Shakurem. Ale wszystko zmieniło się, gdy jako czternastolatka odkryła Hendrixa… Pod wpływem jego twórczości nauczyła się grać na gitarze.
Perkusistką została przypadkiem, czy też raczej dzięki lenistwu pałkera jej zespołu, któremu nie chciało się taszczyć sprzętu na próby w jej domu. Ojciec Lindsay wysupłał trochę grosza, by kupić odpowiedni zestaw. A skoro perkusja stała na co dzień w domu… Beaver wciągnęła się w bębnienie do tego stopnia, że zapisała się na studia muzyczne w tej specjalizacji.
Lindsay Beaver nagrała pięć albumów wydanych własnym nakładem, aż odkrył ją Bruce Iglauer. „Tough As Love” to pierwsza płyta nagrana dla słynnej wytwórni. „Wszystko się zgadza – są dynamiczne bębny, stylowy, zawadiacki wokal i repertuar łączący pieczołowicie wybrane covery z bardzo udanymi kompozycjami własnymi” – pisał o płycie recenzent „Polityki”.
Jak muzyka Lindsay Beaver sprawdza się na żywo? Warto przekonać się 12 października w katowickim „Spodku”.
Blues znów zabrzmi w NOSPR
Jeden koncert – trzy wcielenia. Tak w skrócie można opisać tegoroczną propozycję Ireneusza Dudka – twórcy i dyrektora festiwalu Rawa Blues. – Chciałbym pokazać się publiczności nie tylko w roli wokalisty, ale przede wszystkim jako instrumentalista i kompozytor. Set będzie przekrojowy, zaprezentuję różne utwory z całego dorobku. Rozpocznę od kilku starszych kompozycji, w których zagram wyłącznie na gitarze akustycznej. Potem sięgnę po harmonijkę ustną i dołączą do mnie inni muzycy, z którymi najczęściej występuję na scenie. Na zakończenie setu zagram również na skrzypcach. Ten koncert będzie dla mnie dużym wyzwaniem, granie na trzech różnych instrumentach podczas jednego setu nie jest łatwe. Starannie się przygotowuję do tego koncertu, dużo ćwiczę na wszystkich instrumentach. Sala NOSPR stanowi dla mnie dodatkowe wyzwanie, tam słychać wyraźnie każdy dźwięk – mówi Irek Dudek.
Po przerwie, na scenę NOSPR-u wyjdą Rick Estrin & The Nightcats. Estrin to wirtuoz harmonijki ustnej, ale również charakterystyczny wokalista i znakomity showman. W tym roku obchodzi 70 urodziny, ale nie zamierza zwalniać tempa. No i wciąż jest w wysokiej formie artystycznej. Album Groovin’ in Greaseland – wydany przez słynną bluesową wytwórnię Alligator Records – przyniósł artyście aż trzy „bluesowe Oscary”, czyli Blues Music Awards. Rick Estrin & The Nightcats zostali wówczas uznani za „Zespół Roku”, kompozycję „The Blues Ain’t Going Nowhere” wybrano „Utworem Roku”, natomiast sam Estrin zwyciężył w kategorii „Tradycyjny Artysta Bluesowy”.
Muzyka Estrina i jego zespołu to wybuchowa mieszanka bluesa, swingu i rock’n’rolla, która znakomicie sprawdza się na żywo w bezpośrednim kontakcie z publicznością.