Reprezentacja Polski pokonała Hiszpanię 2:0 w pierwszym meczu w Billie Jean King Cup Finals i awansowała do ćwierćfinału!
W sobotę o godzinie 17.00 spotka się z zespołem Czech, który na otwarcie miał „wolny los”. Decydujący punkt przeciwko hiszpańskim tenisistkom zdobyła wiceliderka rankingu WTA Iga Świątek, ogrywając 6:3, 6:7 (5-7), 6:1 Paulę Badosę, 12. na świecie.
Wcześniej, w blisko czterogodzinnym maratonie (3 godz. i 51 minut), Magda Linette (PZT Team/AZS Poznań) uporała się z Sarą Sorribes-Tormo 7:6 (8-6), 2:6, 6:4. W tej sytuacji pojedynku deblowego nie rozgrywano.
Iga Świątek:
Jeśli chodzi o przerwę w grze, to nie jestem ekspertem w takich sytuacjach. Po raz pierwszy miałam dłuższą przerwę od kortu w trakcie sezonu, od wygrania pierwszego Rolanda Garrosa, kiedy to przerwa była spowodowana przez COVID. Nie było łatwo, a w Rijadzie przekonałam się, że mnie także dotyczą zasady związane z brakiem rytmu meczowego. W finałach WTA starałam się walczyć, ale sety ułożyły się dla mnie pechowo. Jednak tutaj wciąż kontynuuję pracę, którą rozpoczęłam. Czuję, że dzisiaj zachowałam dobrą koncentrację przez dłuższy czas. To idzie w dobrym kierunku, co pozwoli mi zacząć kolejny sezon ze świadomością pracy, jaką wykonuję, i kontynuować ją.
Myślę, że kibice dzisiaj nie nakładali żadnej presji, raczej nas wspierali. Pewnie Magda też czerpała z tego energię, kiedy tego potrzebowała. Super, że mieliśmy taką atmosferę, mimo że graliśmy w Hiszpanii, gdzie można było spodziewać się publiczności nastawionej przeciwko nam. Jestem za to ogromnie wdzięczna. Jeśli chodzi o presję związaną z graniem dla reprezentacji, to na pewno czuje się odpowiedzialność. Wiadomo, że tutaj gra się nie tylko dla siebie, ale też dla innych. W porównaniu do moich wcześniejszych występów w Billie Jean King Cup teraz byłam w stanie w pełni skoncentrować się na singlu, co jest super. Poza kortem korzystam ze wsparcia dziewczyn, trenerów i sztabu, co sprawia, że nie czuję się, jakbym grała sama. Dzięki współpracy z trenerem przez lata dopracowaliśmy komunikację na ławce, a ja mogłam się przyczynić do tego, że pierwszy raz jesteśmy w ćwierćfinale. To super uczucie. Po to tu jestem, żeby wesprzeć reprezentację i walczyć o puchar.
Magda Linette:
Faktycznie, jeśli chodzi o statystyki i wyliczenia, to rzeczywiście jest mój najdłuższy mecz w karierze. Na pewno, im dłużej trwał, tym bardziej byłam zdeterminowana, by go wygrać. Wiedziałam, że przegrać taką batalię byłoby niesamowicie bolesne, więc absolutnie nie chciałam do tego dopuścić. Może przez zmęczenie nie czuję jeszcze takiej radości, bo jestem wypruta z emocji, ale jestem bardzo dumna, że wytrzymałam o końca. Teraz tak jak po każdym meczu, będziemy obserwować jak moje ciało reaguje. Już rozpoczęliśmy proces regeneracji. Mamy sporo czasu do następnego spotkania, co jest bardzo ważne. Na pewno to mi pomoże – powiedziała na konferencji prasowej Linette.
To były naturalne spekulacje, że na drugiej rakiecie może zagrać Magdalena Fręch, ponieważ ranking sugerował taką właśnie decyzję. Było mi jednak bardzo miło, że kapitan wierzył we mnie, mimo że mój bilans z Sarą nie był korzystny. Czułam odpowiedzialność i ogromną motywację, by pokazać, że byłam dobrym wyborem. Przy bilansie wcześniejszych meczów 0-3 bardzo chciałam udowodnić, że Dawid podjął słuszną decyzję. Do tego atmosfera na trybunach była rewelacyjna. Niesamowite, że tylu polskich kibiców nas tutaj wspierało. Bardzo im dziękuję za to, że przyjechali, kibicowali i byli tak zaangażowani. Myślę, że ich doping bardzo mi pomógł.
Dawid Celt, kapitan:
Jeśli chodzi o decyzję o wystawieniu zawodniczek do gry to na pewno była piekielnie trudna. Dziewczyny są na podobnym poziomie. Magdalena Fręch miała za sobą najlepszy sezon w karierze, ale ktoś musiał usiąść na ławce. Analizowałem, co grały i jak trenowały, by podjąć tę decyzję. Myślę, że dzisiejszy wynik tę decyzję obronił. Na pewno mecz Magdy Linette do najłatwiejszych nie należał. Spędziła cztery godziny na korcie. Spodziewałem się, że to będzie trudne i wymagające spotkanie, bo nigdy nie jest łatwo grać przeciwko takiej rywalce jak Sara. Zwłaszcza z takim stylem gry jaki ona prezentuje. Ale Magda wytrzymała to i odwróciła złą passę. Mówiłem jej, że każda seria kiedyś się kończy, i cieszę się, że udało się to dzisiaj, po trzech przegranych meczach z nią. Jeżeli chodzi o Igę, to byłem pod wrażeniem jej występu. Zagrała, moim zdaniem, najlepszy mecz po dwumiesięcznej przerwie. Była w swojej strefie i dobrze się w niej utrzymała.
Wynik meczu:
Polska – Hiszpania 2:0
gra pojedyncza
Magda Linette – Sara Sorribes-Tormo 7:6 (8-6), 2:6, 6:4
Iga Świątek – Paula Badosa 6:3, 6:7 (5-7), 6:1