Australian Open. Magda Fręch wyeliminowała Garcię. Zieliński-Nys i Kawa-Kostiuk z awansem do kolejnej rundy

Polscy tenisiści

Magdalena Fręch (KS Górnik Bytom) wyeliminowała rozstawioną z nr 16. Francuzkę Caroline Garcię 6:4, 7:6 (7-2) w 2. rundzie wielkoszlemowego Australian Open w Melbourne.

Polka po raz drugi w karierze osiągnęła trzecią rundę w Wielkim Szlemie, powtarzając najlepszy wynik uzyskany w Wimbledonie w 2022 roku.

O miejsce w 1/16 finału Magda, sklasyfikowana na 69. miejscu w rankingu WTA, zagra w piątek z Rosjanką Anastazją Zacharową 190. na świecie.

Więcej

Zawodniczka PZT Team Magdalena Fręch (KS Górnik Bytom) wyeliminowała rozstawioną z nr 16. Francuzkę Caroline Garcię 6:4, 7:6 (7-2) w 2. rundzie wielkoszlemowego Australian Open w Melbourne!

Otwarcie meczu przyniosło utratę serwisu przez Polkę, a zaraz po tym doszło do bardzo zaciętego – trwającego aż 11 minut – gema, zakończonego przez Garcię utrzymaniem własnego podania, co pozwoliło jej wyjść na 2:0.

Z przewagą jednego „breaka” Francuzka podwyższała prowadzenie na 3:1 i 4:2, ale w grze zawodniczki PZT Team widoczny był solidny progres. Zaczęła wytrzymywać szybkie tempo wymian narzucone przez rywalkę, coraz lepiej radziła sobie w defensywie z siłą uderzeń Caroline, a przede wszystkim zaczęła trafiać pierwszym serwisem, co ułatwiało jej wygrywanie piłek w swoich gemach.

Ta przemiana jakościowa gry Magdaleny pozwoliła jej odrobić straty. Najpierw w ósmym gemie odskoczyła na 40-0 zanim wykorzystała drugiego „break pointa” na 4:4, a chwilę później bez straty punktu wygrała swojego gema i po 45 minutach po raz pierwszy w meczu wyszła na prowadzenie 5:4.

W tym okresie Polka wygrała 11 z 12 kolejnych wymian, zanim Garcia zaczęła stawiać jej większy opór. W dziesiątym gemie Magda nie wykorzystała setbola przy 40-30, a potem przy drugim minimalnie wyrzuciła piłkę z returnu na aut. Jednak przy trzeciej okazji rozstrzygnęła na swoją korzyść losy trwającej 57 minut pierwszej partii przy serwisie przeciwniczki.

Otwarcie drugiej nie było jednak łatwe, ale utrzymała podanie broniąc po drodze dwa „break pointy”. W kolejnych gemach obie pilnowały swoich serwisów do stanu 3:3. Wtedy nieoczekiwanie Garcia wypracowała sobie dwie kolejne szansy na przełamanie i ta druga, a czwarta w secie, przyniosła jej sukces i prowadzenie 4:3.

To jednak nawet na chwilę nie wytrąciło z równowagi Fręch, która w ósmym gemie odskoczyła na 40-15, a przy 40-30 Francuzka trafiła z bekhendu w siatkę i zrobiło się 4:4. Zaraz po tym obie wygrały swoje podania bez straty punktu. Wtedy nastąpił niepokojący zryw w grze Caroline, bowiem odnotowała serię sześciu winnerów, z czego dwa to były asy, dwa wygrywające serwisy, zabójczy return i skuteczne minięcie wzdłuż linii.

Magda przerwała ją wychodząc na 15-30, ale zaraz po tym rywalka odegrała jej niesamowity return prosto w nogi i chwile później zapisała na swoim koncie ważnego „breaka”. Wydawało się, ze jest na fali i nie wypuści z rąk prowadzenia 6:5, doprowadzając do trzeciego seta.

Jednak Polka zdołała przetrwać jej napór, a skuteczną defensywą zmusiła do niewymuszonych błędów, wynikających trochę z nadmiernej pewności siebie i pośpiechu. Przy nieoczekiwanym setbolu dla Fręch przy 30-40 Caroline nie trafiła smeczem w kort i doszło do tie-breaka.

W decydującej rozgrywce zawodniczka PZT Team wykazała się niesamowita cierpliwością i skutecznością. Dzięki dwóm „mini breakom” odskoczyła na 3-0, zdobyła jeden punkt przy swoim serwisie na 4-1.

Zaraz po tym zrobiło się 5-1 i choć Garcia doprowadziła do stanu 2-5 po swoim podaniu, to nie zdołała odwrócić losów tie-breaka. Dwukrotnie zawiódł ją bekhend, najpierw gdy została zepchnięta przez rywalką do defensywy, nie udał jje się przebić piłki nad taśmą. A przy 2-6 jej nonszalancki return trafił w połowę siatki.

W ten sposób po dwóch godzinach i czterech minutach gry Fręch osiągnęła po raz drugi w karierze trzecią rundę w Wielkim Szlemie, podobnie jak w Wimbledonie 2022. W piątek o miejsce w 1/8 finału Polka zajmująca 69. pozycję w rankingu WTA powalczy z Anastazją Zacharową, 190. na świecie.

– Jeszcze to wszystko do mnie nie dociera, bo starałam się czerpać przyjemność z gry. Zresztą od początku roku generalnie wychodzę z takim założeniem, żeby bardziej cieszyć się grą, cieszyć się tym czasem spędzonym na korcie. I to zaczyna przynosić efekty, co jest bardzo budujące. Ale też bardzo cieszę się z tego, jak potoczył się dzisiejszy mecz. Wiedziałam czego się mogę po niej spodziewać, ale na początku meczu myślałam, że to będzie dużo szybsze tempo uderzenia, że te uderzenia będą mnie odrzucały za linię główną, bo Caroline łapie piłki w korcie i zabiera mi w ten sposób czas. Ale okazało się, ze siła jej uderzeń nie była aż tak porażająca, a ja na początku byłam trochę za bardzo wystraszona i trochę się odsunęłam za bardzo od linii końcowej. Ale później starałam się ją rozrzucać na boki i amortyzować te „bomby” , no i sprawić, żeby biegała więcej i popełniała błędy – powiedziała, schodząc z kortu Fręch, która po raz pierwszy w karierze pokonała zawodniczkę z TOP 20 rankingu WTA.

Australian Open – nerwowe otwarcie debla Zieliński-Nys

Polsko-monakijski debel Jan Zieliński i Hugo Nys rozpoczął obronę punktów za ubiegłoroczny finał w Australian Open od wygranej z Australijczykami Jamesem McCabe i Danem Sweenym 6:7 (5-7), 7:5, 6:2.

Ten mecz od pierwszych piłek był niesamowicie wyrównany, chociaż dużo nerwów w końcówce Janek i Hugo zapewnili sobie praktycznie na własne życzenie. W pierwszym secie wyszli bowiem na prowadzenie 5:3 z przewagą jednego „breaka” i miał serwis do dyspozycji, jednak tego gema przegrali do zera. Rywale odrobili starty i doprowadzili do tie-breaka, a w nim okazali się lepsi 7-5, po 58 minutach gry. Ale polsko-monakijski duet pokazał charakter, bo obronił dwa setbole od stanu 3-6.

Również w drugiej partii nie obyło się emocji i nerwów, a jej losy rozstrzygnęły się dopiero w bardzo zaciętej końcówce, bo w 11 gemach żadna z par nawet nie miała okazji do przełamania rywali. Kluczowy okazał się ostatni 12. gem, w którym Zieliński i Nys po kolejnych 46 minutach zdołali przełamać podanie rywali i wyrównali stan w meczu.

Decydujący set ułożył się po myśli polsko-monakijskiej pary, która wywalczyła „breaka” na 3:1 i te przewagę utrzymała do końca, nie dając po drodze Australijczykom ani jednej okazji do odrobienia straty. Rozstrzygnęła jego losy w ciągu 33 minut wynikiem 6:2, kończąc kolejnym „breakiem”.

– Współpraca na korcie była bardzo dobra, wygraliśmy ten mecz, choć było trochę nerwów. Taka sama ma być w kolejnych naszych meczach tutaj, a jeśli rezultat będzie taki sam, to naprawdę będę się bardzo z tego cieszył. Dzisiaj zaczęliśmy mecz od 6:7, tak samo jak zaczęliśmy tu ubiegłoroczny turniej, także oby to był dobry zwiastun – powiedział po meczu zawodnik PZT Team.

Kolejnych rywali Janek i Hugo poznają w czwartek, a będą nimi Austriacy Alexander Erler i Lucas Miedler albo kolejni Australijczycy Max Purcell i Jordan Thompson.

Zieliński w Melbourne startuje również w mikście, do którego zgłosił się ze świetną deblistką z Tajwanu Su-Wei Hsieh. Zostali rozstawieni z numerem trzecim, a w pierwszej rundzie spotkają się z australijskim duetem Kimberly Birrell i John Peers, wystęującym z „dziką kartą” przyznaną przez organizatorów.

Natomiast w grze podwójnej kobiet wystąpią w Melbourne dwie Polki startujące z zagranicznymi partnerkami. Katarzyna Kawa (PZT Team/BKT Advantage Bielsko-Biała) i Ukrainka Marta Kostiuk już we wtorek zdecydowanie wygrały 6:0, 6:2 z Niemką Tatjaną Marią i Holenderką Arantxą Rus. Teraz czekają na wyłonienie zwyciężczyń meczu zaplanowanego na czwartek, w którym najwyżej rozstawione w turnieju Amerykanki Coco Gauff i Jessika Pegula spotkają się z Francuzkami Clarą Burel i Dianą Parry.

Natomiast w czwartek pierwszy mecz w Australian Open 2024 rozegra duet Katarzyna Piter (CKT Grodzisk Mazowiecki) i Białorusinka Lidia Marozawa, a po drugiej stronie siatki staną Japonka Shuko Aoyama i Serbka Aleksandra Krunic.

A propos Białorusinki – SERIO?! To hańba i skandal!

Exit mobile version