Australian Open. Niesamowita Iga Świątek. Horror w meczu z Danielle Collins. „Właściwie już byłam na lotnisku”

Wielki Szlem. Iga wygrała przegrany mecz!

W ponad trzygodzinnym thrillerze Iga Świątek pokonała Amerykankę Danielle Collins 6:4, 3:6, 6:4 i awansowała do 3. rundy wielkoszlemowego Australian Open.

W 1/16 finału w Melbourne zagra z Czeszką Lindą Noskovą.

Losowanie wygrała finalistka tej imprezy z 2022 roku Collins i wybrała serwis, ale już w gemie otwarcia musiała bronić jednego „break pointa”. W następnym sama miała już dwie szanse na przełamanie rywalki, ale ich nie wykorzystała. Zaraz po tym objęła prowadzenie 2:1 pewnie utrzymując swoje podane.

W miarę upływu czasu widać było jednak nadmierny pośpiech w grze Igi i niecierpliwość w próbach kończenia wymian, które spowodowało, że na jej koncie pojawiło się kilka niewymuszonych błędów. A co najważniejsze w czwartym gemie nieoczekiwanie przegrała serwis po trzecim „break poincie” dla Amerykanki w tym meczu.

Jednak tak zdecydowanej odpowiedzi Collins się nie spodziewała, bo Polka zdobyła powrotne przełamanie bez straty punktu. Chwilę później pewnie wyrównała na 3:3, po półgodzinnej walce. Mecz mógł się podobać, bo obie zawodniczki cały czas grały na równym i wysokim poziomie. Było wiele zaciętych wymian, w których Danielle często trafiała w narożniki kortu i rozprowadzała na boki rywalkę, a Polce zdarzały się bardzo ofensywne zagrania i wypady do siatki. Nie było też łatwych punktów z żadnej ze stron.

Gdy w siódmym gemie był wynik 15-15 nad Melbourne Park przeszła intensywna ulewa i konieczna była krótka przerwa na zasunięcie dachu nad kortem centralnym Rod Laver Arena. Trwała ona ponad 20 minut, zanim tenisistki wznowiły rywalizację. Amerykana wygrała po tym swojego gema, a Iga wyrównała od razu na 4:4 grając już nowymi piłkami.

Kluczowy dla losów pierwszej partii okazał się dziewiąty gem, w którym Collins nie wykorzystała dwóch piłek na utrzymanie serwisu, po czym nieoczekiwanie pozwoliła się przełamać. W kolejnym gemie od stanu 30-30 przy podaniu Polki dwie kolejne wymiany przegrała psując proste zagrania. To oznaczało zakończenie seta wynikiem 6:4 dla Igi po 70 minutach gry.

Kłopoty z koncentracją Amerykanki przeniosły się na otwarcie drugiej partii i łatwo stracony gem serwisowy. Ale szybko opanowała nerwami i błyskawicznie odrobiła stratę, a po chwili objęła prowadzenie 2:1 i był to początek serii pięciu wygranych gemów. Danielle sprawiała wrażenie zahipnotyzowanej i całkowicie wyzbytej emocji, a przy tym grała perfekcyjnie i była skoncentrowana na kolejnych punktach, coraz pewniej zdobywanych.

Natomiast Świątek wyraźnie zgubiła swój rytm, słabiej serwowała, znowu nadmiernie się spieszyła, miała kłopoty z precyzją i czytaniem intencji przeciwniczki, której przy tym pozwoliła się zepchnąć do głębokiej defensywy. Wydawało się, że ten moment słabszej gry wykorzysta Collins i rozstrzygnie seta 6:1, tym bardziej, że miała do dyspozycji serwis w siódmym gemie.

Wszystko się układało po myśli Amerykanki do stanu 5:1 i 40-15, po czym sytuacja wymknęła się spod kontroli. Prosty błąd z forhendu i nieoczekiwany podwójny błąd serwisowy oznaczały zmarnowane dwa setbole, a zaraz po tym przy trzecim znowu zawiodło ją podanie.

Potem szala zaczęła się przechylać na stronę Igi, która wyszła na 2:5 dopiero przy trzeciej przewadze. W tym gemie Collins popełniła aż cztery podwójne błędy serwisowe. W kolejnym Polka obroniła trzeciego setbola, zanim poprawiła wynik na 3:5. Danielle zakończyła drugą partię 6:3 po dwóch godzinach i 13 minutach utrzymując swoje podanie do zera, przy czym pomogły jej w tym trzy kompletnie przestrzelone returny rywalki.

Decydujący set przyniósł największe emocje i zwroty akcji. Już w trzecim gemie Amerykanka wykorzystała słabszą dyspozycję serwisową Igi i zdobyła „breaka” na 2:1. Ponowne przełamanie zapisała na swoim koncie na 4:1 i wydawało się, że to ona awansuje do trzeciej rundy Australian Open. W tym momencie player’s box opuścił na kilka minut trener Tomasz Wiktorowski, który po meczu przyznał, że wrócił na trybunę dopiero, gdy jego podopieczna odrobiła stratę.


Dalszy rozwój zdarzeń był zaskakujący, bo własne podanie przegrała do zera, a przy stanie 0-40 popełniła znowu podwójny błąd serwisowy. Zaraz po tym nie wykorzystała trzech piłek na 5:2, przegrywając pięć kolejnych wymian od 40-0 i zrobiło się już 4:3. Zaraz po tym Świątek wykorzystała pierwszego „break pointa” na 4:4, a następnie utrzymała własny serwis bez straty punktu na 5:4.

Dziesiąty gem okazał się ostatnim, chociaż Collins obroniła w nim dwa meczbole od 15-40, a także miała jedną piłkę na wyrównanie, ale prosty forhend wyrzuciła na aut. Po zepsutym bekhendzie Polka miała do dyspozycji trzecią piłkę meczową i tym razem wykorzystała ją.

– Właściwie już byłam na lotnisku – powiedziała w pomeczowym wywiadzie na korcie Świątek. – O mój Boże, nie wiem, jak to się stało. Danielle grała prawie perfekcyjny mecz, a ja w pewnym momencie byłam już niemal spakowana i w drodze na lotnisko.

– To nie było łatwe. Poczułam, że nabrałam rozpędu, a ona nagle zaczęła odgrywać piłki dwa razy szybciej i przez kilka gemów nie wiedziałam jak na to zareagować. Ten mecz był bardzo wymagający. Praktycznie nie wiedziałam czego się spodziewać po mojej przeciwniczce. Raz grała po prostu wyśmienicie, a zaraz potrafiła popełnić kilka błędów z rzędu. Dlatego starałam się być skupiona na sobie, żeby być skupiona i gotowa wykorzystać moment, jak ta jej seria błędów znowu nadejdzie. Wiem, że byłam solidna, choć w drugim secie to mogło wyglądać średnio, bo nie było zbyt wiele akcji. Ale ona odgrywała chyba ponad 90 procent returnów, mimo tego, że ja serwowałam naprawdę bardzo dobrze. Jestem zadowolona ze swojej gry, bo naprawdę nie było łatwo. Były kilka momentów, że emocje mnie trochę poniosły, ale to był wymagający mecz, więc ważne, że jest do przodu – dodała.

Świątek wygrała 18 zwycięski mecz z rzędu i jest to jej druga najdłuższa seria w karierze, a co najmniej 18 kolejnymi wygranymi meczami po 2000 roku mogą się pochwalić takie zawodniczki jak amerykańskie siostry Serena i Venus Williams, ich rodaczka Lindsay Davenport, Belgijka Justine Henin czy Wiktoria Azarenka. W 2022 roku Iga była niepokonana w 37 kolejnych pojedynkach, wtedy też po raz pierwszy objęła prowadzenie w rankingu WTA.

Exit mobile version