Przed Rajdem Dakar wystartował Abu Dhabi Desert Challenge.
Jego części nie dojechały do Abu Dhabi, ale „Przygon” dojechał do mety tuż za Nasserem.
Kuba Przygoński i Timo Gottschalk są na ostatniej prostej przygotowań do Dakaru. W niedzielę nasz najlepszy kierowca rajdowy zaczął finał Pucharu Świata, Abu Dhabi Desert Challenge. Początek, mimo kłopotów logistycznych, wyszedł mu doskonale. „Przygon” nie popełnił błędów, prowadził pewnie i zajął znakomite, 2. miejsce. Szybszy był tylko Katarczyk, Nasser Al-Attiyah i Mathieu Baumel.
W T3 Fernando Alvarez i Xavier Panseri zajęli pierwsze miejsce. W T4 Marek Goczał i Łukasz Łaskawiec z najlepszym czasem. Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk byli na 5. pozycji. Zaś Arom Domżała i Maciej Marton ostatecznie byli na siódmym miejscu.
Wśród motocyklistów Konrad Dąbrowski był dwunasty, co ciekawe jest jedynym juniorem w tej stawce.
Martin Prokop i Viktor Chytka byli najszybsi w autach T1+.
Rajd ten to około 2 tys. kilometrów tras z czego ponad 1300 to odcinki specjalne. Zawody potrwają do 11 listopada.
Puchar Świata: spalone sprzęgło, Sonik kończył etap na holu
Drugi rezultat na bardzo szybkim prologu, a już kolejnego dnia potężna kara spowodowana awarią sprzęgła i nieukończeniem etapu. Tak dla Rafała Sonika rozpoczął się 10. w karierze start w Abu Dhabi Desert Challenge. Ostatni akord tegorocznego Pucharu Świata FIM, to zarazem szansa dla Polaka na ukończenie 50. rajdu tego cyklu w karierze. O szansę na zrealizowanie tego celu całą noc będą walczyć mechanicy.
Dwanaście lat temu, po pierwszym starcie w Rajdzie Dakar, Rafał Sonik rozpoczął swoją wieloletnią przygodę z cyklem Pucharu Świata. Pierwszym rajdem, z którym wziął się wówczas za barki był właśnie Abu Dhabi Desert Challenge. Dziesiąty start krakowianina w Emiratach Arabskich okazał się niestety dość podobny do debiutu.
– Prolog na plaży był bardzo szybki. Dosłownie cztery zakręty na czterech kilometrach. Miejscami grząsko, miejscami bardzo twardo. Trochę miałem deja vu, bo dwanaście lat temu, kiedy po raz pierwszy startowałem w Pucharze Świata, prolog też był na plaży… – zauważył „SuperSonik”.
Dziewięciokrotny zdobywca Pucharu Świata, po tamtym pamiętnym prologu miał wypadek na wydmach. Doznał kontuzji, która wykluczyła go na cały sezon i do rywalizacji wrócił dopiero na kolejny Dakar. Pierwszy etap rywalizacji tym razem okazał się nieco bardziej szczęśliwy, aczkolwiek wciąż pechowy. Z powodu awarii sprzęgła, Rafał Sonik nie ukończył odcinka specjalnego i otrzymał dziewięciogodzinną karę.
– Już przed tankowaniem, powoli czułem, że coś dzieje się z silnikiem. Czkał, jak w Maroko. Trzymałem go na wyższych obrotach, żeby uniknąć sytuacji, w której zgasłby np. w niecce pomiędzy wydmami. To spowodowało z kolei, że dużo mocniej korzystałem ze sprzęgła. Po kilkunastu kilometrach od tankowania, na szybkim odcinku poczułem, że sprzęgło ślizga. Ślizgało coraz bardziej, aż w końcu stanąłem i nie byłem w stanie tego naprawić… – relacjonował polski rajdowiec.
Rafała Sonika z odcinka, na holu zabrała ekipa serwisowa, która od razu zakasała rękawy i zabrała się za wymianę zepsutych części. Dużo większym wyzwaniem wydaje się jednak likwidacja wspomnianego „czkania” silnika. Będzie to o tyle istotne, że w poniedziałek zaczyna się etap maratoński, po którym zawodnicy nie będą mogli skorzystać z pomocy swoich mechaników.
– Walczymy teraz o to, by ukończył 50. rajd Pucharu Świata – podsumował sytuację Sonik.