96. Narodowe Mistrzostwa Polski w Bytomiu. Tenisiści walczą o medale

Zieliński wyeliminował Żuka

Jan Zieliński wyeliminował rozstawionego z numerem trzecim Kacpra Żuka 2:6, 6:1, 6:4 i awansował do półfinału 96. Narodowych Mistrzostw Polski w Bytomiu.

W nim spotka się z Marcelem Zielińskim. Drugą parę półfinałowa tworzą Daniel Michalski (nr 2.) oraz Filip Peliwo (nr 4.).

Kacper Żuk (Centralny Klub Tenisowy Grodzisk Mazowiecki) to ubiegłoroczny finalista oraz mistrz kraju sprzed dwóch lat, a obie edycje rozgrywano na kortach ziemnych KS Górnik Bytom. Tym razem jednak nie powtórzy tamtych sukcesów, choć w 1/4 finału był najwyżej notowanym zawodnikiem w górnej połówce drabinki, po wycofaniu się – z powodu kontuzji nogi – turniejowej „jedynki” Kamila Majchrzaka (CKT Grodzisk Maz.).

Natomiast Zieliński (CKT Grodzisk Maz.) specjalizuje się w grze podwójnej, jest obecnie …. deblistą świata w rankingu ATP. Jednak w Bytomiu zdołał wyeliminować już w środę, w trzeciej rundzie, Maksa Kaśnikowskiego (nr 10.) po zaciętym trzysetowym maratonie trwającym ponad trzy godziny.

– Sam nie wiem jak mi się to udało, ale jakoś sturlałem się dzisiaj z łóżka po wczorajszym meczu. Zjadłem dobre śniadanie zrobione przez dziewczynę, które zadziałało dopiero w drugim secie i końcowy wynik znowu pozytywny. Nieważne więc jak się czuję, bo mogę się czuć najgorzej, ale wygrywać dalej. Było trudno, nawet trudniej niż wczoraj, bo to był taki bardziej mentalny mecz. Jeszcze bardziej niż z Maksem. Z nim graliśmy dosłownie raz, a z Kacprem? Osiem, dziewięć, a może 10 razy. Nie wiem czy mam tyle palców, żeby zliczyć nasze poprzednie spotkania. Bilans jest negatywny, bo jeden do miliona, ale ostatni mecz wygrałem i dziś też mi się udało. Może szala się w końcu przechyli na moją korzyść – powiedział Jan Zieliński, który razem z Żukiem występuje jeszcze w deblu.

Duet PZT Team, rozstawiony z dwójką, w wieczornym półfinale spotka się z Pawłem Ciasiem i Piotrem Matuszewskim (nr 3.).

W piątkowym półfinale gry pojedynczej Jan Zieliński spotka się z Marcelem Zielińskim, który nieoczekiwanie wyeliminował w czwartek rozstawionego z numerem dziewiątym Michała Mikułę (WKT Mera Warszawa) 7:5, 6:1. Dzień wcześniej Marcel nie zagrał w singlu, bo otrzymał walkowera od Majchrzaka.

– Dobrze mi idzie w tych mistrzostwach. Jestem tu już od tygodnia i dużo meczów zagrałem, więc jestem w rytmie i naprawdę dobrze gram. Trochę się bałem, że wczorajszy brak meczu trochę mnie może wybić z rytmu, dlatego wczoraj bardzo intensywnie potrenowałem sobie. Zdecydowanie wolę grać więcej meczy niż mieć przerw. Jutro czeka mnie ciężkie spotkanie, zamierzam się dobrze wyspać i potem dać z siebie wszystko na korcie – powiedział Marcel Zieliński, który na co dzień mieszka i trenuje w Niemczech.

W dolnej połówce drabinki o miejsce w finale zagrają dwaj rozstawieni zawodnicy: numer dwa w drabince Daniel Michalski (WKT Mera Warszawa) i Filip Peliwo (AZS Łódź) – numer 2.

Michalski to ubiegłoroczny półfinalista i srebrny medalista sprzed dwóch lat. Od początku był powszechnie uważany za jednego z najpoważniejszych kandydatów do końcowego sukcesu. Od zdobycia tytułu dzielą go jeszcze dwa wygrane mecze, a w czwartek pokonał Pawła Ciasia (5.) 6:2, 6:2.

– Solidnie się przygotowywałem do tych mistrzostw, no i krok po kroku zmierzam tu do celu. Za mną kolejny mecz, którego wynik wydaje się jednostronny, ale po raz kolejny spotkanie takie łatwe wcale nie było. Były dziś bardzo długie wymiany i musiałem się solidnie napracować, żeby je wygrywać. W tych małych detalach ja byłem lepszy i stąd te gemy szły głównie na moją korzyść. Ale Paweł jest bardzo szybki, zwinny na korcie i ciężko przeciwko niemu zagrać wygrywającą piłkę – powiedział po zwycięstwie ten zawodnik.

– Każdy mecz w tym turnieju rozegrałem bardzo solidnie na bardzo wysokim poziomie i z małą liczbą błędów. Z mojej strony były takie, jak chciałbym, żeby wyglądały i ma nadzieję, że będzie tak też w kolejnych meczach. Całe życie człowiek się uczy. Pewnie za kilka lat nadal będę mógł się nauczyć wielu rzeczy na korcie. Z roku na rok robię postęp i widać to czarno na białym w rankingu. W zeszłym roku byłem około 430., a teraz jestem około 250. miejsca. Tak jak w mojej grze progres był od dawna, dopiero teraz przełożył się na ranking – dodał Michalski.

W ostatnim czwartkowym ćwierćfinale Peliwo pokonał rozstawionego z numerem szóstym Macieja Rajskiego (BKT Advantage Bielsko-Biała) 6:2, 7:6 (7-2).

– Bardzo mądry zawodnik. Wysoki, ale rusza się bardzo dobrze, czuje grę, bardzo dobrze wykorzystuje kontry, zmienia serwis. Do tego wybija z rytmu, używa slajsa w taki sposób, że trzeba cały czas być skupionym i mocno pracować, żeby nie dawać mu kontrolować piłki i wywierać presję. Troszkę zabrakło mi skupienia w drugim secie, więc wrócił do gry i mecz zrobił się cięższy. Cieszę się, że wygrałem w tie-breaku i nie doszło do trzeciego seta – powiedział Peliwo.

– To było moje najlepsze spotkanie tu w Bytomiu. Półtora seta grałem solidnie, czasami mogłem bardziej atakować, ale nie ryzykowałem za dużo, choć może niezbyt agresywnie. Pilnowałem swojego planu na to spotkanie. Daniel Michalski też będzie trudnym rywalem. Nie popełnia za dużo błędów, ale lubi grać forhendem, w przeciwieństwie do Maćka nie używa tak dużo slajsa. On lubi dużo przebijać zza linii końcowej. Zobaczymy, jak to będzie. Szykuje się na pewno kolejny trudny mecz – dodał.

Fręch-Hertel, Falkowska-Kubka w 1/2 finału

Najwyżej rozstawiona Magdalena Fręch (KS Górnik Bytom) jest coraz bliższa obrony tytułu wywalczonego przed rokiem. Zawodniczka ta spotka się z Anną Hertel (AZS Poznań, nr 4.) w półfinale 96. Narodowych Mistrzostw Polski. Drugą finalistkę wyłoni pojedynek Weroniki Falkowskiej (KS Górnik Bytom, nr 2.) z Martyną Kubką (Centralny Klub Tenisowy Grodzisk Mazowiecki, nr 3.).

Fręch jako ostatnia awansowała do 1/2 finału, pokonując 6:1, 6:0 utalentowaną juniorkę Darię Górską (CKT Grodzisk Maz.).

– Bardzo szybko wywalczyłam przewagę, od stanu 2:1 starałam się nie dopuszczać jej do gry. To jej nie pomogło zdecydowanie, nie można oceniać jej gry, bo w poprzednich meczach jednak wygrywała i to mówi za siebie. Zagrałam zdecydowanie lepiej niż w poprzedniej rundzie. Z każdym meczem coraz lepiej przestawiam się z trawy na korty ziemne. Tutaj na mistrzostwach czujemy oddech na plecach, bo co roku wchodzą coraz nowsze i młodsze zawodniczki. Trzeba się ich obawiać i być przygotowanym. Mam nadzieję, że będziemy jak Djoković, Roger i Rafa, jako doświadczone będziemy mogły dominować jeszcze długo – powiedziała Fręch, która ma szansę zdobyć trzeci z rzędu tytuł mistrzyni kraju w Bytomiu.

Jej kolejna rywalka – Anna Hertel, wygrała w ćwierćfinale ze Stefanią Rogozińską-Dzik 6:0, 6:4.

– Tak naprawdę czułam różnicę w grze i czułam, że jestem zawodniczką, która bardziej atakuje, lubi grać w korcie, w przeciwieństwie do Stefy, lubiącej grę w defensywie. Moje założenia od początku były takie, żeby nie popełniać błędów, ale cierpliwie kończyć piłki przy siatce i być zawodniczką szukającą końca wymiany. Od ostatniego meczu na Mistrzostwach Polski U-23 na pewno wyciągnęłam wnioski, wtedy pozwoliłam wdać się w przebijanie, co nie jest moją grą. Tu postanowiłam od razu wejść w kort. W drugim secie troszkę pozwoliłam Stefie na to, żeby grała swoje, ale potem wróciłam do tego, co powinnam grać i już było lepiej – powiedziała Hertel.

Dość nieoczekiwany początek przyniósł pierwszy ćwierćfinał rozgrywany na korcie numer 4. W nim utalentowana juniorka Zuzanna Bednarz (KS Górnik Bytom) po świetnej grze zdobyła pierwszego seta 6:3 w meczu z rozstawioną z numerem trzecim Martyną Kubką (CKT Grodzisk Maz.).

– Nie ma co ukrywać, że Zuzia w pierwszym secie zagrała bardzo dobrze, odważnie i agresywnie, no i prawie nie robiła błędów i cały czas wywierała presję. Ja gdzieś tam miałam trochę stresu na początku, może pojawiło się trochę niezdecydowania u mnie i to dało taki wynik. Ale od drugiego seta już grałam zdecydowanie lepiej, trochę luźniej i było mi dużo łatwiej zdobywać punkty. Pewnie też swoje zrobiło w końcówce większe doświadczenie – powiedziała Kubka.

– Oglądałam wczoraj wieczorem ćwierćfinał debla, w którym dziewczyny sprawiły sporą niespodziankę, więc spodziewałam się dzisiaj trudnego meczu. No i taki właśnie był, bo postawiła mi naprawdę ciężkie warunki, tym bardziej cieszę się ze zwycięstwa. Jutro pewnie jeszcze trudniejszy mecz. Z Werką znamy się bardzo dobrze, to będzie nasz któryś już tam mecz, więc nic tylko dzisiaj jeszcze szybko wygrać debel i trzeba odpocząć przed półfinałem – dodała.

Bednarz jest zawodniczką miejscowego Górnika, ale na co dzień trenuje w rodzinnym Rzeszowie  razem z Karolem Filarem. Od jakiegoś czasu „head coachem” w jej teamie jest Paweł Ostrowski, który wcześniej pracował m.in. z Martą Domachowską czy Niemką polskiego pochodzenia Angelique Kerber, była liderką rankingu WTA.

– Bardzo się cieszę, że współpracuję z taką perspektywiczną zawodniczką. Niesamowitą pracę wykonuje tu Karol Filar, który tu jest też na mistrzostwach i wspólnie wspieramy naszą zawodniczkę z trybun. Na co dzień to on trenuje z Zuzią i realizuje wspólne założenia, a ja dojeżdżam do Rzeszowa w weekendy i pomagam też przy turniejach. Także w takim teamie staramy się prowadzić Zuzię, która powoli zacznie coraz bardziej startować w „dorosłym” Tourze – powiedział Ostrowski.

W środę wieczorem 17-letnia Bednarz, razem z młodszą o rok Zuzią Pawlikowską (CKT Grodzisk Maz.) wyeliminowały w ćwierćfinale bez straty seta ubiegłoroczne deblowe mistrzynie kraju – Falkowską i Paulę Kanię-Choduń, najwyżej rozstawione. W ten sposób zapewniły sobie co najmniej brązowe medale, a po południu zagrają o miejsce w finale zagrają z Karoliną Jaśkiewicz i Aleksandrą Jeleń (nr 3.).

 Po deblowej porażce Falkowskiej została walka o tytuł w singlu, w którym jest rozstawiona z numerem drugim. Osiągnęła w czwartek półfinał, po wygranej z Marceliną Podlińską (KS Górnik Bytom) 6:3, 6:3.

– Wydaje mi się, że przeciwniczka była bardziej wymagająca niż w poprzedniej rundzie, ale to ja też grałam lepiej. Było więcej szans, które mogłam wykorzystać. Marcelina jest bardzo solidną zawodniczką, a do tego świetnie się znamy, bo jesteśmy z tego samego klubu. Było to bardziej rozgrywane w głowie spotkanie. Jak prowadziłam wysoko, to rywalka zaczynała grać bardziej agresywnie. Jakby nie mając nic do stracenia. Wiadomo, że w takim momencie trzeba dalej grać swoje, utrzymać poziom. Poradziłam sobie z tym dobrze – powiedziała zawodniczka.